Rozdział 8

626 36 10
                                    

Nie odpowiedziałam. Po prostu zaczełam walić w worek. Skupiłam się na jego słowach. On nawet nie wie o czym mówi. Nie powinien się odzywać. Co jeśli będzie tak przez cały rok. Będzie mnie prześladował? Może wszystkim rozpowie, to co staram się zatrzymać dla siebie. Nie potrzebnie przywołał wspomnienia. Wszystkie ważne wydarzenia znowu przeleciały mi przed oczami. Co raz bardziej się denerowowałam i co raz szybciej waliłam w worek. Postanowiłam skupić się na technice. Kątem oka zauważyłam, że Clarke przestała zwracać na mnie uwagę wiedząc, że jej nie odpowiem i wyjeła szkicownik i ołówek z plecaka. Zaczeła coś rysować. Ja dalej uderzałam worek. Miałam stanowczo za dużo energii. Gdy tylko pomyślę o tym chłopaku całe moje ciało przejmuje adrenalina. Rękawice zrobiły się nie wygodne dlatego je zdjełam i wyjełam z mojego plecaka bandaż, który używam na siłowni. Zaczełam znowu uderzać. Próbowałam myśleć o czymś innym niż słowa tego dupka, ale nie potrafiłam. Moje myśli samoistnie do nich wracały. Czas upływał, a ja ani trochę się nie rozluźniłam. W końcu usłyszałam dzwonek na zakończenie lekcji. Musiałam się wyrzywać już dobre pół godziny, ale wciąż mi nie ulżyło. Clarke nawet nie zwróciła uwagi na dzwonek.

-Nie chcesz iść do domu?-zapytałam.
-Nie, jeśli chcesz możesz jeszcze poćwiczyć. Poczekam.-odpowiedziała. I wróciła do rysowania.
Ja za to wróciłam do ćwiczenia. Po pięciu minutach postanowiłam, napisać Anyi, że nie przyjdę na dzisiejszy trening. Znowu zaczełam uderzać. Dopiero chyba po godzinie poczułam zmęczenie. Była 17:10. Zaczełam pewnie gdzieś o 15:20. Nowy rekord. Rozwinełam bandaż. I wtedy poczułam ból. Moje dłonie były całe czerwone. Teraz rozumiem czemu Anya nie pozwala za długo ćwiczyć bez rękawic. Nie mogłam wytrzymać i syknełam z bólu. Clarke od razu wstała i podeszła do mnie. Obejrzała moje ręce nic nie mówiąc i lekko oraz ostrożnie je dotykając, w taki sposób, żeby mnie nie bolało.

-Masz zakaz na ćwiczenia na... jakieś cztery tygodnie, może trzy. Jeśli się nie posłuchasz będziesz miała spore problemy i bez szpitala się nie obejdzie. A teraz chodź, muszę ci to opatrzeć.- powiedziała kierując się ku wyjściu. Wzieła plecak i wyszła. Czy ona właśnie mi dała zakaz? I skąd wie na ile powinnam go mieć? Poszłam za nią do pokoju jakby pielęgniarki tylko, że tu takowej nie mamy.

-Skąd wiesz, że nie wystarczą 2 tygodnie?
-Popołudniami mam praktyki w szpitalu. Wiem ile czasu, jakie rany się leczą. Szczególnie, że często przychodzą tam chłopaki po bójkach.- mówiła wyjmując z szafki bandaż.

Teraz wszystko jasne. Już wiem czemu nie ma za dużo wolnego czasu. Clarke zaczeła opatrywać mi prawą rękę, a mi serce zabiło jak tylko mnie dotkneła. Tak samo było gdy sprawdzała rany na sali treningowej i po ognisku gdy obudziłam się z jej ręką oplecioną wokół mojego brzucha. Patrzyłam na nią gdy ta była skupiona opatrywaniem mojej ręki. Miała piękne usta. I oczy o kolorze wzburzonego morza, lecz ich teraz nie wiedziałam, bo patrzyła w dół. Wszystko robiła tak delikatnie, że prawie nic nie czułam. Chyba byłam tak zapatrzona w nią, że nie zauważyłam kiedy zajeła się moją drugą ręką.

-Skończone. Chyba pora iść do domu. I tak więcej worka nie poturbujesz- uśmiechneła się lekko.
-Jak mówiłaś, nie mogę.- popatrzyłam w dół.- Dziękuję.- powiedziałam jeszcze i wzięłam plecak. Clarke tylko się uśmiechneła. Też wzięła plecak i razem wyszłyśmy. Szłyśmy korytarzem w ciszy gdy napotkałyśmy dyrektorkę. Ta podeszła do nas.

-Clarke, tu jesteś. Chciałam ci powiedzieć, że nie będzie mnie dzisiaj w domu, więc kolację sama sobie przyszykujesz.- czy one mieszkają razem? Co jest grane?-O i póki nie zapomnę musicie już myśleć nad tą wycieczką w drugim półroczu. Wszystko trzeba jeszcze zorganizować.
-Ach tak, zapomniałam. Jutro się tym zajmę.
-Lexa, co ci się stało w ręce?- musiała zauważyć.
-To... nic takiego.
-Dobrze, że pisać możesz. Dobra idę dalej. Słyszałam, że Raven zabiera cię na zakupy. Baw się dobrze.- dyrka zwróciła się do Clarke i poszła w swoją stronę.
-Z pewnością.- odpowiedziała pod nosem blondynka.

Wyszyśmy ze szkoły. Przez jakieś dwie minuty szłyśmy w tym samym kierunku. Żadna z nas się nie odezwała. W końcu Clarke skręciła w jedną z uliczek i się ze mną pożegnała. W domu byłam chwilę później. Za pół godziny przyjedzie Anya. Nie miałam co robić. Poszłam do swojego pokoju i przez resztę wieczoru ogądałam telewizję.

***

Jest czwartek. Jutro Halloween. Przez cały ranek nic ciekawego się nie działo. Na długiej przerwie Clarke zwróciła naszą uwagę.

-Chcę, żebyście zostali na tej przerwie. Ze względu na to, że w czerwcu ma się odbyć wycieczka, trzeba zacząć już ją planować. Dlatego chcę zapytać czy macie jakieś pomysły gdzie moglibyśmy pojechać?
-Nowy York?- ktoś zapytał.
-Las Vegas?- powiedział pytając jeszcze ktoś inny.
-Może coś miejszego. Nie chcę, żeby ktoś się zgubił.
-Mimi?
-To wciąż duże miasto.
-Yellowstone?- padła propozycja parku narodowego.
-Oklepane. Poza tym, tam nie ma nic interesującego na cały tydzień.- odezwał się Murphy.
-Możemy jechać do jakiegoś miasta tylko trochę mniejszego.
-Na przykład?
-Nie wiem. Nowy Orlean?
-Jak dla mnie spoko.
-To świetny pomysł.- wszyscy zaczeli wypowiadać swoje zdanie i kiwali głowami na znak, że zgadzają się na taki cel podróży. Praktycznie wszyscy się od razu zgodzili.
-Świetnie. Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie.

Resztę przerwy dziewczyny spędziły w klasie. Więc i ja z niej nie wychodziłam. Chciałam uniknąć konfrontacji z Finnem. Jeśli za bardzo się zdnerwuję, może to się dla mnie źle skończyć, szczególnie dla moich rąk. Anya nie była wczoraj zadowolona. Nie mówiłam jej o moim prawym sierpowym. Nie chciałam ją martwić. Finn raczej nie poskarżył się dyrce, bo pewnie już dawno bym u niej wylądowała. Powiedziałam tylko, że trochę się zdenerwowałam i przez to straciłam rachubę czasu. Zrobiła mi krótki wykład na temat tego ile razy powtarzała bym nie ćwiczyła bez rękawic tak długo. Oczywiście chciała wiedzieć co mnie zdenerwowało, ale nie odpowiedziałam jej. Nie będę dodawać jej problemów. Zamartwiałaby się, czy wszystko w porządku. Nie potrzebuję tego. Dam sobie radę. Chociaż teraz to będzie trudne, gdy nie mogę się wyrzyć przez lekko posiniaczone ręce.

Po lekcjach nie miałam co robić. Niby mogłam ćwiczyć na siłowni, ale bez rąk nie ma tam prawie nic do robienia. Dlatego postanowiłam pobiegać. Wybrałam się w tą samą trasę nad rzekę. Biegłam równym tempem, aż do rzeki. Gdy byłam na miejscu usiadłam pod drzewem i zaczełam wszytko przemyślać.

Chodzę do szkoły do której bałam się pójść. Tak, teraz zdaję sobie sprawę, że się bałam. Bałam się tego czego nie znałam. A okazuje się, że jest lepiej niż w poprzednich szkołach. No... może poza sytuacji z tym dupkiem. Wszystkie sprawdziany wydają się łatwe. Nauczyciele, przynajmniej większość, nie zanudzają tak jak w poprzednich szkołach. Często zdarzają się śmieszne sytuacje. Co prawda wtedy nawet najmniejszy uśmiech nie pojawia się na mej twarzy, ale muszę przyznać, że odrobinę mnie rozśmieszają. Uczniowie nawet jeśli mają swoje paczki i tak wydają się być wszyscy zżyci. Jakby byli jedną wielką rodziną. Wszyscy są raczej radośni i ułożeni. Gdybym nie wiedziała, że zostali wyrzuceni, nawet bym ich o to nie podejrzewała. No może kilku, takich jak Murphy. Ale prędzej bym pomyślała o uczniach poprzednich szkół. Tak dużo, złego się słyszy o Arkadii, a przy niej to inne szkoły wydają się złe.

W końcu moje myśli zmieniły tor i pomyślałam o jutrze. A co za tym idzie Halloween. Mam iść do domu Clarke. Ciekawe co będziemy robić. Czy naprawdę będziemy zbierać cukierki jak małe dzieci? Jesteśmy na granicy dorosłość. W ogóle ważniejsze pytanie brzmi, czy będę się tam tak dobrze bawić jak na ognisku. Wtedy nawet się uśmiechałam. Teraz trochę tego żałuję. Mogę pozwolić sobie na zabawę, ale nie na to. Jutro będę musiała być ostrożniejsza.

Dni szybciej mijają, dlatego szybciej nastał wieczór. Ruszyłam w drogę powrotną.

-Gdzie byłaś?- zaptała siostra gdy tylko weszłam do domu.
-Pobiegać.- usłyszała to i od razu zauważyłam jej rozczarowanie.- Nie spodziewaj się zbyt dużo. Halloween dopiero jutro.

***
Wiem, że ten rozdział jest trochę nudny, ale miałam plan tylko na jego pierwszą połowę. Drugą pisałam spontanicznie. Nie chciałam, żeby Halloween zaczeło się w środku rozdziału. Jeśli to czytasz, dziękuję za uwagę. Tak jak wcześniej pisałam, śmiało piszcie jeśli czegoś nie rozumiecie. Widzę, że tylko garstka osób czyta to opowiadanie. Z chęcią wysłucham jakichś rad. Miłego dnia btw ;)

Dlaczego wszyscy nazywają cię księżniczką? |Clexa [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz