Hammersmith było piękne o tej porze roku. Promienie słońca delikatnie prześwitywały pomiędzy zielono - złotymi liśćmi, które powoli nabierały jesiennych barw, a szum rzeki koił nerwy swym jednostajnym rytmem. Miasto - na codzień pędzące - w tym miejscu było trochę uśpione.
Szłaś niespiesznym krokiem, podziwiając wszystko co mijałaś. Każde drzewo i skwer wzbudzały twą radość. Dzień był dość ciepły, głównie dzięki promieniom słońca. W cieniu czuć było, że zaczęła się już jesień, ustępując gorącemu latu.
Wtuliłaś się w swój obszerny, mięciutki sweter, w kolorze beżowym, ciesząc się, że przed wyjazdem udało ci się kupić dokładnie taki, jak w twoich wyobrażeniach.
Po dłuższej wędrówce, postanowiłaś coś zjeść - wstąpiłaś więc, do przytulnie wyglądającej, niewielkiej włoskiej restauracji. Okazało się, że właścicielem jest rodowity Włoch, który poczęstował cię na powitanie domowym limoncello, a następnie zaserwował jeden z lepszych makaronów z owcami morza, jakie kiedykolwiek jadłaś.
- Jestem z Sirmione, nie wiem czy wie pani gdzie to jest - odparł, nakładając ci kolejną porcję makaronu, mimo, że wcale jej nie zamawiałaś.
- Tak wiem, to nad jeziorem Garda - odparłaś, patrząc jak Włoch dosiada się do twojego stolika i nalewa limoncello do dwóch kieliszków.
- O matko, a skąd pani wie ? - spytał, parząc na ciebie zdziwiony.
- Byłam tam kilka lat temu. Cudowne miejsce. Mieszkałam niedaleko zamku, tuż przy tym zabytkowym kościółku.
- Proszę sobie wyobrazić, że w tym kościele brałem ślub ze swą świętej pamięci małżonką - odparł mężczyzna, robiąc jednocześnie znak krzyża, po czym wskazując na portret przepięknej kobiety.
- To pańska żona ? - spytałaś z podziwem.
- Tak, piękna prawda ?
- O tak... Prześliczna.
- Jest we Włoszech, opiekuje się swoją matką... - odparł po chwili milczenia.
- Pewnie bardzo pan tęskni... - odparłaś, współczując mężczyźnie.
- Obiecaliśmy sobie, że w końcu, gdy dzieci będą już odchowane, przyjedzie tutaj do mnie. Na razie mój syn ma 8 lat, a córka 13, więc jeszcze trochę czasu przed nami.
- Rozumiem. Rozłąka zawsze jest trudna - odparłaś.
Mężczyzna jednym pociągnięciem wypił kieliszek limoncello i dolał sobie więcej.
- Zmieńmy temat, bo to zawsze powoduje moje łzy - odparł po chwili milczenia.
Dalsza rozmowa zeszła wam na plany na przyszłość oraz życie w Londynie. Dowiedziałaś się, że Viggo - bo tak miał na imię właściciel restauracji, przeprowadził się do Wielkiej Brytanii po śmieci żony. Spodobało mu się tam do tego stopnia,że postanowił zostać. Otworzył restaurację, która pozwalała mu żyć na dość wysokim poziomie i nie myśleć o przyziemnych sprawach.
Po dłuższej pogawędce, podziękowałaś Viggo za gościnę i postanowiłaś przejść się w kierunku Canary Wharf.
YOU ARE READING
The Verve & Richard Ashcroft Fanfiction
FanfictionDla wszystkich tych, którzy tak jak ja uważają, że Richard jest piękny. Bardzo krótki imagin/ff.