The smell of coffee in the morning, The smell of nothingness after dark

5 0 2
                                    

Obudził mnie zapach kawy, poranek zapowiadał się świetnie. Wykonywałam wszystkie codzienne czynności i wyszłam dość wcześnie z domu. 

W szkole nie działo się nic ciekawego. Był sprawdzian, kartkówki i byłam pytana z chemii i wybrnęłam z 4 w dzienniku.

Po powrocie do domu zasiadłam do nauki, której było zdecydowanie za dużo jak na weekend, nawet jak na TE szkołę. Włączyłam muzykę w telefonie i włożyłam słuchawki, zerknęłam za okno.

-Co do cholery się odwala?- Na dworze trzaskały pioruny, ich poświata miała różową barwę, która świetnie komponowała się z pochmurnie szaro fioletowym niebem. Wzięłam mój aparat i robiłam zdjęcia, aż udało uchwycić mi się na paru z nich błyskawice. Zbiegłam do mamy żeb pochwalić się nowym osiągnięciem, uderzył mnie chłód, rozejrzałam się po salonie, coś rozwaliło ścianę, a wiatr niszczył na swojej drodze lampki i zrywał obrazki z ścian.-Mamo!-krzyknęłam z nadzieją że usłyszę odpowiedź. Niestety jej nie było-Tato!-wykrzyczałam z tą samą nadzieją

-Lotie, biegnij do pokoju po najważniejsze przedmioty!-Wtedy dostrzegłam krwawiącego ojca, bez zastanowienia posłuchałam się jego i poleciałam na górę, ubrałam bluzę, a na nią kurtkę. Pod pachą wycięłam w materiale dziurę bo kieszeń nie pomieściła by wszystkiego.

-Zapałki, scyzoryk, aparat, dwie baterie, drugie zapałki, biała kartka, ołówek-usłyszałam głośny strzał, niczym kuli z pistoletu. Spojrzałam za  okno gdzie z nieba spadał ostre sople. Zbiegłam na dół i zabrałam parę rzeczy z kuchni w tym apteczkę. Zeszłam do piwnicy, gdzie pewnie siedział tata. Opatrywałam mu ranę i chodziłam zbierając na wszelki wypadek nasiona. 

-Damy radę tato-powiedziałam oczyszczając cały czas ranę i sięgając po bandaż uciskowy.-Gdzie mama?-spytałam ze stoickim spokojem. Nastała cisz i wtedy zaczęłam panikować-gdzie ona jest?-spytałam tonem wariatki i desperata. Tata spojrzał na mnie i złapał mnie za ramie szepcząc:

-Tak mi przykro kochanie-Po policzku zleciała mi łza. Wybiegłam mimo krzyków ojca do salonu, wzięłam w dłoń zdjęcie z ziemi, gdzie byłam mała ja i rodzinka. Nagle coś przeleciało koło mojej twarzy, wybrałam numer Matta i w panice wracałam do piwnicy

-Kocham Cię

-Kocham Cię- po tych słowach coś nas rozłączyło

-Matt!Matt!-zatrzymałam się co okazało się być złym pomysłem. Nagle coś uderzyło we mnie i straciłam przytomność.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 27, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Even The Moon CryWhere stories live. Discover now