Obudziłam się dosyć wcześnie, za oknem było jeszcze ciemno. Nie mogłam dalej zasnąć, w głowie miałam tylko Alex i co może się z nią dziać. Justin jeszcze spał, więc delikatnie wstałam z łóżka, założyłam spodnie, bluzę i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem z nadzieją, że znajdę jakiś automat z gorącą czekoladą. Miałam ręce jak sopelki, widać, że nie dbają o to czy gościom jest ciepło. Ale czego mogłam się spodziewać po motelu. Doszłam do końca korytarza i znalazłam automat. W kieszeni miałam parę drobnych, więc wzięłam dwie czekolady i wróciłam do pokoju.
-Cześć- powiedziałam obojętnie, bo tylko na tyle miałam siłę.
- Dzień dobry, liczyłem na trochę milsze powitanie- odpowiedział siadając na łóżku- ale zimno tutaj co?
-Tak, kupiłam gorącą czekoladę- powiedziałam podając mu kubek.
-Proszę usiądź koło mnie.
- Kiedy ją zobaczę? - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Tego nie wiem, to jest bardziej skomplikowane niż myślisz.- odpowiedział biorąc telefon w rękę.
Justin wstał i zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
- Kurwa -powiedział, przeczesując ręką włosy.
Ubrał się szybko i próbował się gdzieś dodzwonić.-Halo? Może powiesz mi co się dzieje, chodzi o Alex?
-Muszę szybko zjawić się u Barcleya, mam nadzieję, że nas razem nie widział. I tak już jest wkurwiony, że wypuściłem tą dziewczynę.
- Jak się o niej dowiedział? -zapytałam szybko wstając z łóżka.
- Jak widać w mojej paczce jest kapuś I chyba wiem kto nim jest. A Ty gdzie się wybierasz ? -powiedział zakładając kurtkę.
- Jak gdzie, z Tobą.
- Chyba sobie żartujesz, musisz tu zostać, nie wybaczył bym sobie jakby coś Ci się stało, rozumiesz? - powiedział biorąc moją twarz w swoje dłonie. -musisz tutaj zostać, nigdzie nie wychodź, wrócę po Ciebie.
- Czy on zrobi Ci coś złego? -zapytałam przytulając go mocno.
- Tego nie wiem mała, tego nie wiem. -powiedział składając na moim czole malutki pocałunek I wyszedł.
**Justin
Gdy tylko wyszedłem z pokoju, poczułem jeszcze większy strach. Miałem w głowie tylko jedną myśl, czy to był ostatni raz jak ją widzę. Wiem do czego zdolny jest ten człowiek, a to co zrobiłem jest nie dopuszczalne. Muszę się tam stawić, gdybym tego nie zrobił znaleźli by nas wkrótce razem i zabili a do tego nie mogę dopuścić.
Wyszedłem z motelu, chłód był nie do zniesienia. Myślałem tylko o Megan, aby nic się jej nie stało.Po 10 minutach drogi skręciłem w boczną uliczkę obok starej kamienicy. Czekało tam na mnie już jedno z aut, którymi wożą porwane dziewczyny. Wsiadłem. W środku było dwóch ludzi Barckleya. Znam ich bardzo dobrze. Obaj łysi i dopakowani. Jedynie co potrafią to walić w mordę. Dwa przydupasy. Wuj bardzo dobrze wie kogo wysłał, nie są nawet zdolni mnie zabić, wiec wie ze to on będzie kończył robotę. Bardzo to lubi, jest psychopatą, uwielbia patrzeć gdy leje się krew.
-Mamy ci coś przekazać od szefa - powiedzial jeden z nich I uderzył mnie w twarz .
Poczułem jak ból roznosi się po całej głowie. Byłem oszołomiony, w ustach poczułem smak krwi . Spojrzałem w oczy temu, który zadał cios, uśmiechnąłem się i splunołem mu w twarz krwią.
-Ścierwo-wyszeptałem
Oj chyba to nie był dobry pomysł, Otarł wkuriony twarz i zadał kolejny cios, a zanim kolejny I kolejny.
Już ledwo kontaktowałem. Usłyszałem tylko:
CZYTASZ
Real Life
Short StoryJesteś gotowy na tą opowieść? Przekonajmy się... Megan to 19-latka, która mieszka z ojcem.Przeprowadzili się do nowego miejsca, Canady. Mieszkała w Polsce, nigdy nie poznała swojej mamy, została wychowana przez tatę i dziadków.Bardzo bolało ją to, ż...