2.~Los tak chciał

1K 90 31
                                    

Kirishima

-Katsuki-kun ja...- Podrapałem się niezręcznie po barku spoglądając w jego czerwone oczy.
Blondyn widząc moją niepewność zmrużył dość groźnie brwi ciągle wyczekując odpowiedzi.

-J-ja... Obiecałem Midoriyi, że wrócimy razem ale jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym żebyś wracał razem z nami!-  Powiedziałem zdanie na jednym wdechu, w głębi duszy jednak bałem się jego reakcji wiedząc jakie stosunki utrzymuje z Izuku.

-Tch! Pojebało?! Że niby ja miałbym wracać z tym nerdem?! Ugh! Nie dzięki daruje sobie!...-  Czerwonooki prawieże biegiem wyszedł z klasy nawet nie spoglądając na mnie. O dziwo w jego głosie usłyszałem... Smutek i rozczarowanie... Oczywiście czułem jego złość na samą myśl o zielonowłosym ale tym razem w jego głosie przeważała prawie nie słyszalna melancholia.

Po paru minutach wnikliwej analizy w końcu zebrałem siły i wyszłem z klasy kierując się ku wyjściu ze szkoły. Kiedy wyszłem ze szkoły nigdzie nie widziałem zielonej czupryny a widoczność ograniczał mi mocny, gęsty deszcz.
~Chyba kazałem mu zbyt długo czekać.~ Już miałm przyszykować się do biegu żeby jak najmniej zmoknąć ale w ostatniej chwili usłyszałem głos mojego zielonookiego.

-Zaczekaj Kirishima-kun!- Natychmiastowo się zatrzymałem i spojrzałem w stronę mojego wybawcy. Izuku podbiegł do mnie zdyszany i wręczył mi parasolkę.

-G-gome Kirishima! Zatrzymałem się jeszcze żeby porozmawiać z iidą i jakoś tak mi się przedłużyło... Jeszcze raz gome!*- Uśmiechnąłem się i wytłumaczyłem zielonowłosemu, że nic się nie stało.

*(Gome; skrót od gomenasai ~Oznacza z japońskiego: ”Przepraszam „)

Szliśmy w całkowitej ciszy całkiem niewielką odległość od siebie ale to nie była niezręczna cisza. Wręcz przeciwnie! To była relaksująca cisza po monotonnym dniu dzięki czemu można było po prostu całkowicie się wsłuchać w opadający desz i szum wiatru.

-A-ano Ejirou...- Zielonowłosy najwidoczniej chciał zacząć jakiś temat ale w tej chwili zebrało się na bardzo mocny wiatr przezco parasolka którą pożyczyłem od Midoriyi została mi wyrwana z ręki i poleciała w tylko jej znanym kierunku. Nadaremnie próbowałem ją jeszcze złapać ale wiatr doszczętnie ją porwał w nieznaną mi stronę. Westchnąłem i wróciłem do zielonowłosego.

-Obiecuje odkupić tą parasolkę!- Natychmiastowo ukłoniłem się przed Midoriyą zacząłem przepraszać.

-N-nie Kirishima! Nie trzeba.- Zielonowłosy uśmiechnął się serdecznie i dał mi znak głową żebym podszedł pod jego parasolkę.
~Jak miałbym się kłócić z tym aniołem?!~
Odebrałem od Izuku paroslkę i zmiejszyłem odglełość między nami. W końcu byłem wyższy więc to normalnie, że osoba wyższa powinna trzymać parasolkę.

Prawie cała drogę przeszliśmy rozmawiając o bohaterstwie i innych błachostkach gdy nagle dosyć blisko nas zagrzmiał piorun przez co Izuku lekko podskoczył przybliżając się do mnie na tyle, że nasza ciała się stykały. Oczywiście od razu zarumieniony odskoczył odemnie usprawiedliwiając się, że po prostu to było niespodziewane i trochę się przestraszył. Ja mimowolnie w duszy cieszyłem się z takiego obrotu wydarzeń, chyba jednak właśnie na to liczyłem. Chwila! Liczyłem na to? Ale dlaczego? Przecież Midoriya to tylko mój przyjaciel... Tak przynajmniej myślę...

Nasze drogi rozstały się na skrzyżowaniu przez co biegiem pobiegłem do swojego domu. Niestety nie ważne jak szybko biegłem i tak cały przemokłem ale nie miałem siły na kąpiel więc po prostu rzuciłem się zmęczony na łóżko z ręcznikiem i ciągle przemokłym mundurkiem.

W końcu zacząłem zasypiać ale w mojej głowie ciągle powtarzało się jedno pytanie:
~Czy Midoriya jest aby na pewno TYLKO moim przyjacielem?~

Mój mały rekin ❤/ Kirideku [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz