III

219 24 100
                                    


- Ja tego nie rozumiem! - Włoch podniósł wesoło rękę, zgłaszając się. - Bo to takie bez sensu, że trzeba te osoby...

- Ty to rozumiesz bardzo dobrze, Feliciano. - Nauczyciel rzuca mu chłodne spojrzenie swoich niebieskich tęczówek.

- Aleeee - Młodszy przygryza policzek. - Bo jak są zdania i ciągle trzeba to wtedy nie umiem. W ogóle nie umiem, mogę u pana korki?

- W zdaniach to ty sobie świetnie radzisz. I w pisaniu dłuższych wypowiedzi też. - Wypowiedział to w ten sposób, że rudawy chłopiec doskonale wiedział, o czym mówi.

- Ale! - Feliciano lekko zaniepokojony szybkim ruchem otworzył szeroko oczy. Chyba każdy na jego miejscu byłby zaniepokojony, gdyby nauczyciel na forum klasy zaczął mówić o liście, w którym wyraźnie zaznaczone było, że adresat jest aktualnym objektem westchnień. Tym bardziej, gdy tym obiektem westchnień jest wspomniany wyżej nauczyciel. - Boo. No to to jest coś całkowicie innego. Bo.. em.. - Na twarzy włocha wykwitł delikatny rumieniec, którym ten się nie przejmował. - Bo jak piszę o czymś pięknym jak... no albo kimś jak pan to to co innego niż bezsensowne zdania. One wszystkie brzmią jak "Ich habe das Leben satt.  Ich werde mich umbringen*". A ja bym wolał coś w stylu "Heirate mich**". Brzmi o wiele lepiej. Chociaż nadal źle... Lepiej po włosku "Sposami***". To bardziej... em... Lepiej zasługuje na tytuł romantische Sprache****. Widzi pan? Jak ja kaleczę niemiecki... to istna tragedia! Potrzebuje dodatkowych lekcji.

- Feliciano. - Powiedział poważnym głosem dość mocno zarumieniony nauczyciel. - Wystarczy. - Zasłonił zrezygnowany twarz dłonią. - Porozmawiamy po lekcjach, więc proszę cię zostań na chwilę i już się nie odzywaj.

- No z tym nie odzywaj to... - Włoch nie zdążył skończyć zdania, bo chłodne oczy Niemca natychmiastowo go uciszyły.

- Feliciano.

- Okej, okej, już jestem cicho. - Westchnął wesoło chłopiec.

Cieszył się, że wreszcie uda mu się spędzić więcej czasu z nauczycielem. Całe szczęście Lovino zasnął na początku tej lekcji, więc zapewne nic nie słyszał. On naprawdę ma mocny sen.

🎿🎿🎿

Lucas przeszukał cały dom, w poszukiwaniu chłopca. Nie było go tam. Nie mogło go być. Zapomniał. Ale to nie jego wina. Kwestia przyzwyczajenia. Jeśli ktoś przez długie lata znajdował się w jednym, tym samym miejscu, gdy w końcu je zmieni i będzie gdzieś indziej, będzie się to wydawać wystarczająco nierealne, by o tym zapomnieć. Lucas nie chciał tego robić. Chciał pamiętać, ale jednocześnie tak usilnie starał się sprawić, by wszystko było jak dawniej. Rezultatem tego było właśnie to zapominanie o tym co jest naprawdę i zastępowanie tej prawdy swoimi wyobrażeniami.

Przerażony sytuacją, nie do końca rozumiejąc co się dzieje i gdzie jest jego mały braciszek sięgnął szybko po telefon. Nie miał pojęcia co robi. Jego ciało samo kierowało ruchami. Wybrał numer i zadzwonił. Połączenie zostało odebrane już po drugim sygnale.

- Lucas? Wszystko dobrze? - Usłyszał trochę zaspany, ale zatroskany głos. - Jest pierwsza nad ranem. Powinieneś spać. On by chciał, żebyś się wyspał.

- Nie ma go. - Odpowiedział blondyn z przerażeniem. - Szukałem. Nigdzie go nie ma. Matthias.

- Lucas. Spokojnie. Napij się wody. Usiądź. Zaraz u ciebie będę. Nie rób nic głupiego. Proszę... - Nie odpowiedział. Nie umiał. Nie wiedział co. Po prostu udał się do kuchni, nalał szklankę wody i usiadł.

To Skomplikowane |Hetalia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz