Park Seonghwa szedł powolnym krokiem w stronę sali gdzie leżał Kang. Czarnowłosy trzymał w prawej ręce trzy białe róże do których przyczepiona była mała karteczka. Gdy był już prawie na miejscu zauważył siedzącą na krzesełku, który znajdował się na korytarzu przed wejściem do sali mamę młodszego różowowłosego chłopaka.
- Dzień dobry. - przywitał się mężczyzna i spojrzał na zapłakaną twarz kobiety - Czy coś się stało?
Matka chłopaka niestety nie odezwała się ani słowem, a załkała głośno. Seonghwa niepewnie spojrzał przez szybę w drzwiach i zobaczył, że na łóźku nie ma Kanga. Spanikowany i na skraju płaczu wparował do środka. Kwiaty, które trzymał położył niechlujnie na szpitalne łóżko i na nim usiadł rozklejając się.
- To nie może być prawda, proszę...
Park czuł jak jego serce rozpada się na milion drobnych kawałeczków. Usłyszał kroki i uniósł lekko głowę do góry.
- Pan Park Seonghwa? - męski głos skierował się w stronę ciemnowłosego
- T-tak. Co się stało z Yeosangiem? - zapytał powstrzymując kolejne łzy
- Pan Kang... ach, proszę sie nie martwić, on żyje. - dalej Seonghwa nie słuchał
Kamień spadł mu z serca, ale dalej chciał zobaczyć małą uśmiechniętą istotę. Tak bardzo chciał przytulić Yeosanga.
CZYTASZ
Letter begin love | seongsang
FanfictionGdzie Seonghwa zakochuje się w chłopaku z niższej klasy. Pewnego dnia zaczyna pisać do niego listy