Ucieczka. Brzmi trochę tchórzliwie, jednak czasem to jedyne wyjście, aby uciec od otaczającego nas chaosu. A moim chaosem była właśnie przeszłość, bolesna przeszłość o której z całych sił chciałabym zapomnieć. Próbowałam. Choćbym nie wiem jak się starała, na marne. Człowiek w swoim życiu doświadcza wiele bólu i cierpienia, z którymi nie każdy sobie radzi. Życie potrafi nieźle płatać figle, wystawia nas każdego dnia na próbę, jakby chciało sprawdzić czy w danej chwili damy sobie radę, czy przezwyciężymy jakikolwiek strach, lęk przed otaczającym nas światem.
Chciałam uciec. Uciec, zapomnieć, zacząć na nowo żyć. Poczuć, że żyję. Wiedziałam, że nie można mieć wszystkiego na raz, a nikt za nas nie naprawi błędów, nie przeżyje za nas, to nasze życie i to my decydujemy jak ono się potoczy. Każda decyzja niesie za sobą wiele konsekwencji, które, chcemy czy nie chcemy, musimy ponieść.
Złe decyzje doprowadzają do błędów, dzięki którym uczymy się by drugi raz ich nie popełniać, dzięki nim zdobywamy wiele doświadczeń, przez które osiągamy wiedzę na temat rzeczy lub wydarzeń, które przeżyliśmy.
- Jennifer skarbie, na nas już czas. - usłyszałam głos dorosłej kobiety, która stanęła w progu mojego pokoju, patrząc na mnie z wymalowaną troską na twarzy. To właśnie na nią w tym trudnym okresie mogłam liczyć najbardziej, to dla niej starałam się być silna, mimo tego że przeżywała również to samo. Wstałam z łóżka i chwyciwszy za rączki od walizek ruszyłam w stronę wyjścia za swoją rodzicielką.
To koniec.
Koniec jak i początek czegoś nowego. Czegoś być może lepszego.
- Nie zapomniałaś niczego? Ładowarki do telefonu? Laptopa? Słuchawek?
- Nie mamo, dwa razy sprawdzałam i wszystko spakowałam.
Spojrzałam na mamę z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. Ostatni raz oglądnęłam się po swojej komnacie, zanim całkowicie zamknęłam drzwi i zeszłam z walizkami ostrożnie po schodach.
Nie chciałam się stąd wynosić i zostawiać przyjaciół, z którymi byłam zmuszona pożegnać się zaledwie kilka godzin temu.
Przeszłam przez próg wychodząc na zewnątrz. Taksówka przed domem już na nas czekała, więc od razu ruszyłam do niej nie tracąc czasu. Na dworze jeszcze panował mrok, a jesienny wiatr owiewał moje ciało, przez które od razu przeszedł zimny dreszcz. Okolicę oświetlały pobliskie latarnie, więc na szczęście nie musiałam posługiwać się latarką w telefonie, by oświetlić sobie drogę do pojazdu, co tylko utrudniłoby ciągnięcie tych cholernych walizek.
Taksówkarz, czyli znajomy mamy pomógł nam spakować wszystko do bagażnika. Wraz z rodzicielką po niespełna 5 minutach wsiadłyśmy na tylne siedzenia i ruszyliśmy w stronę lotniska, gdzie o 4 rano miałyśmy samolot prosto do Australii.
- Jak się czujecie Alice z tą okropną wiadomością? Przeszłyście na prawdę bardzo wiele, nie wiem jak dajecie sobie radę, ale podziwiam was. A ta wyprowadzka dobrze wam zrobi. - mężczyzna przerwał ciszę, która od kilku minut panowała w aucie. Nie chcąc słuchać rozmów na ten temat od razu podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam swoją ulubioną playlistę, opierając głowę o szybę i śledząc wzrokiem opustoszałe ulice Montclair. Z pewnością będzie mi brakować tego miejsca, mieszkałam tu od dziecka.
Często rozmyślałam o swojej przyszłości. Jak teraz ona będzie wyglądała? Tym bardziej, jeżeli nie mogę zaliczać swojej przeszłości do kolorowej? Gdy patrzyłam na radosne dzieci, bawiące się w parku w chowanego ze swoimi rodzicami, czułam to znajome ukłucie w sercu. Zazdrościłam im tego, że ich życie było usłane różami, że dla ich rodziców najważniejszy był ich uśmiech wywołany przez ich samych. Robili wszystko, aby dziecko było szczęśliwe, miało bajeczne życie, pełne pięknych wspomnień, które później będzie mogło opowiadać swoim dzieciom, wnukom.
CZYTASZ
Love Me Till The Day I Die || L.H.
FanfictionChciał ją tak szalenie rozkochać w sobie, jak sam się w niej kochał. Jennifer Campbell po traumatycznej przeszłości wraz ze swoją rodzicielką opuszcza rodzinne miasteczko Montclair w stanie New Jersey. Obie są zmuszone przenieść się do Australii, a...