Jak doszło do spotkania cz. II

366 11 2
                                    

Pietro: Jeszcze tylko obrót i zakończyłyście układ efektywną pozycją. Ludzie na widowni zaczęli bić brawa, a wy zeszłyście szczęśliwe ze sceny. Już poza światłami reflektorów, zaczęłyście piszczeć jak szalone. To była jedna z najważniejszych imprez tanecznych a wy dałyście z siebie wszystko. Odłączyłaś się na chwilę od grupy, bo musiałaś zaczerpnąć świeżego powietrza a w sali było go zdecydowanie za mało. Wyszłaś więc na pierwszy balkon jaki napotkałaś. Stałaś i patrzyłaś na piękny księżyc w pełni. 

- Cudny prawda?

Wystraszyłaś się i poleciałaś do tyłu. Jednak nie uderzyłaś w ziemię, jak się spodziewałaś, tylko zostałaś zatrzymana w locie przez tego samego chłopaka który cię wystraszył. Miał prawie białe włosy i był bardzo przystojny.

- Wybacz. Nie chciałem cię wystraszyć. Jestem Pietro.

- A ja [T.I].

- Niesamowicie tańczyłaś, ten sposób w jaki się poruszasz, to po prostu niezwykłe!

Zaśmiałaś się.

- Dziękuje.

- Nauczysz mnie kiedyś?

To pytanie akurat cię zdziwiło. Znacie się od jakichś trzech minut, a ten wjeżdża z czymś takim. Dość nie pewnie odpowiedziałaś, że jasne. Ten z uciechy chwycił cię w talii i okręcił wokoło.


Loki: Koniec twojego pokazu. Cała sala jest pod wrażeniem Twoich umiejętności. Pokazałaś im właśnie twoje najlepsze sztuczki iluzjonistyczne a fakt że zostałaś z ich powodu zaproszona do teatru, jeszcze bardziej napawał cię dumą. Będąc już w swoim, można powiedzieć, kantorku przeglądałaś różne kartki, które ludzie rzucali ci pod nogi. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi.

- Proszę!

Do pokoju wszedł mężczyzna z czarnymi długimi włosami. 

- Witaj, twój pokaz mnie zaskoczył. Twoje sztuczki były trochę prymitywne ale mi się podobały.

- Miło mi to słyszeć. Wiesz kim jestem ale ja ciągle nie wiem kim ty jesteś.

- A nie wystraszysz się?

- Obiecuję że nie.

- Przed tobą stoi nie kto inny niż sam Loki Laufeyson.

Zamiast strachu na twoją twarz wpełzł szeroki uśmiech.

- Ten sam Loki który już kilka razy próbował podbić Midgard?

- Ten sam.

- To świetnie!

- Jak to świetnie?

- W wielu moich sztuczkach inspirowałam się tobą. Nawet ze strojem. - Okręciłaś się wokół własnej osi. Rzeczywiście miałaś na sobie ciemnozielony trykot, czarny przeszywany złotem płaszcz a role różdżki pełniła atrapa przypominająca berło Lokiego. Tylko białe rękawiczki i kapelusz pozostawiłaś z poprzedniego stroju.

- Rzeczywiście zauważyłem to. W sumie trochę mnie przypominasz. Ty też oszukujesz ludzi.

- Nie oszukuje... to tylko... iluzja.

- Boga kłamstw nie oszukasz. - puścił do ciebie oczko.


Bucky: Do sklepu znowu wszedł ten sam mężczyzna i udał się w to samo miejsce co zawsze. Przychodził tu codziennie, i zamienił z tobą więcej słów niż twój szef. Był bardzo uprzejmy i kilka razy pomógł ci przenosić towary z ciężarówki do sklepu.

- Dzień dobry panie Barnes. - chłopak skrzywił się.

- [T.I.] mówiłem żebyś mnie tak nie nazywała.

- Wiem ale chciałam się podroczyć - zaśmiałaś się.

- Ty tak na serio?

- Jak najbardziej serio - starałaś się zachować powagę ale nie dałaś rady. Znowu wybuchłaś śmiechem. Tylko tym razem on też się zaśmiał. Następnie zaczęliście swobodną pogawędkę. I tak mało kto tu przychodzi, bo to mała wieś. Dopiero kiedy weszła jakaś starsza pani, to Bucky postanowił wyjść.

- To do jutra.

- To jutra.

Kiedy wyszedł, wiedziałaś że będziesz z utęsknieniem wyczekiwać jutrzejszego dnia.





  

Marvel PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz