Rozdział 8

162 35 20
                                    

- Oi idioto! Co się z tobą dzieje?

Spojrzałem na Kageyamę. Oboje byliśmy w szatni i przebieraliśmy się na trening. Jak zwykle przyszliśmy wcześniej.

- Wszystko w porząd-!

- Przestań to powtarzać, Hinata! Wszyscy się o ciebie martwimy! Nawet Tsukishima! Więc przestań powtarzać, że jesteś w porządku!

Zamrugałem. Wybuch Kageyamy zaskoczył mnie. Spodziewałem się tego od Sugawary, Sawamury, do diabła nawet od Tanaki i Noyi, ale nie od niego. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że drużyna zauważyła moje dość nagłe odsunięcie się i wyciszenie. Ich zmarwione spojrzenia nigdy mnie nie opuszczały.

- Kageyama...

- Nie! Zamknij się i słuchaj! Jesteśmy cholernym zespołem! Mamy sobie ufać! Proszę... Nie popełniaj tego samego błędu co ja...

Zamarłem. To pierwszy raz, kiedy ktokolwiek powiedział mi coś takiego. Przez te wszystkie lata, nawet zanim stałem się tym, kim jestem teraz, nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. Przyzwyczaiłem się do tego, że nigdy nie mogłem pokazywać kim tak naprawdę jestem. Ale teraz...

- Przepraszam...

Tobio spojrzał gwałtownie na mnie. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, że po moich policzkach spływają łzy.

- Przepraszam... Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć... Jeszcze nie...

- Hinata...

To wystarczyło. To był koniec. Moje bariery padły. Szloch opuścił moje usta. Potem wszystko było rozmyciem. W jednej chwili widziałem jak Tobio zaczyna panikować, a w następnej zostałem przyciśnięty do klatki piersiowej Sugawary. Zacisnąłem dłonie na mundurku starszego, pozwalając sobie zanurzyć się w uczuciu bezpieczeństwa. Ile czasu minęło, kiedy ktokolwiek mnie przytulał?

Jednocześnie słyszałem głosy chłopaków, atakujących Kageyamę, aby powiedział im co się stało.

- Cholera Kageyama! Dlaczego on płacze!

- Co mu powiedziałeś?

- Nic nie zrobiłem! Ja...

- Przepraszam...

Mój szept przerwał chaos. Nagle stałem się centrum uwagi. Skulilem się bardziej.

- Dlaczego przepraszasz, Shōyō?

Miękkie pytanie Sugawary sprawiło, że miałem ochotę wyrzucić z siebie wszystko w te lata udawania kogoś innego. Ale nie mogłem. Jeszcze nie.

- Martwię was. I... I Kageyama ma rację... Jesteśmy zespołem... Przyjaciółmi... Powinienem wam powiedzieć, ale... ja... nie... nie mogę...

- W porządku, Shōyō, w porządku.

Dłoń Sawamury opadła na moją głowę, a ja westchnąłem.

***

- Jestem takim idiotą! - jęknąłem w poduszkę.

Całe to wydarzenie, nasz trening się nie odbył. Trener Ukai pozwolił nam wrócić do domu po podsunięciu tego pomysłu przez Suge (chociaż trafniejsze jest stwierdzenie, że rozkazał powrót do domu, swoim najbardziej przerażającym tonem). Nie trzeba również dodawać, że Kageyama, Sugawara oraz Sawamura odprowadzili mnie aż pod moje drzwi. Zmartwione spojrzenia drużyny były niczym w porównaniu do pustego spojrzenia mojej matki, kiedy wszedłem do środka domu.

Po prysznicu, rzuciłem się na łóżko i zacząłem myśleć. Cały ten incydent w szatni powinien się nie zdarzyć. Lecz przeszłości nie jestem w stanie zmienić. Westchnąłem. Wszystko zaczęło się sypać. Od dnia spotkania i rozmowy z Tansą, cała fasada, którą stworzyłem zaczęła coraz bardziej pękać i kruszyć się. W dodatku od tamtego czasu nie rozmawiałem z Tsuyoni. Czułem, że nasz związek został zniszczony na zawsze.

Nagle gwałtownie usiadłem. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki, ale zignorowałem je. Wstałem i zamknąłem drzwi na klucz, następnie podszedłem do okna i je również zamknąłem. Wróciłem na łóżko. Zamknąłem oczy i skupiłem się.

Potrzebowałem kilkunastu minut, aby wejść do mojego umysłu, a kiedy to zrobiłem, poczułem jak opuścił mnie oddech.

Nie było już kolorów. Tylko czerń, biel i wszystkie odcienie szarości. Wszystko, łącznie ze mną straciło cały kolor.

- Ale dlaczego? - wyszeptałem.

- Twoje wątpliwości to zrobiły.

Odwróciłem się gwałtownie. Tam stała Tsuyoni. Patrzyła na mnie, a jej twarz była pusta. Zmarszczyłem brwi.

- Mam pytania.

- I?

Musiałem powstrzymać warknięcie na jej odpowiedź, o ile można to uznać na odpowiedź.

- Masz mi na nie odpowiedzieć!

Kiwnęła głową na tak, z tą samą pustką.

- Po co to wszystko było? Dlaczego mnie uczyłaś i trenowałaś? Dlaczego mi pomagałaś? Dlaczego udawałaś, że ci na mnie zależy? Dlaczego?!?

- Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego?

Zapytała, ale jej głos był inny. Mówiła to z takim szyderstwem.

- Potrzebowałam cię, aby znowu być sobą. Gdyby Tansa nie weszła ze swoimi buciorami w mój plan byłbyś już jedynie naczyniem na moją duszę.

- Co?

- Trenowałam cię i uczyłam, bo potrzebowałam silnego naczynia. Udawałam, że mi zależy, aby łatwiej było cię zniszczyć. Zdrada kogoś, kto znaczy dla ciebie tak dużo jest bardziej bolesna, niż tortury. Czyż nie? Shōyō~?

Wbiłem stok w moje stopy. Jak bardzo byłem naiwny? Dlaczego... Dlaczego to musiałem być ja? Dlaczego znowu ja? Zacząłem się trząść. Negatywne uczucia zaczęły mnie pochłaniać.

- Co jest dzieciaku? Czy... Co?

Tsuyoni przerwała, a ja skupiłem się najmocniej jak potrafiłem. Łańcuchy zmaterializowały się wokół dziewczyny, czarne ściany zaczęły się podnosić wokół niej.

-Mam nadzieję, że zgnijesz w piekke - warknąłem.

Ściana z czerni zasłoniła kogoś, kto jeszcze niedawno był dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie. Wypuściłem drżący oddech i wróciłem do rzeczywistości.

Jesteśmy drużyną. Mamy sobie ufać.

Uśmiechnąłem się lekko, ignorując wilgotne policzki.

- Powiem wam. Obiecuję, ale muszę najpierw porozmawiać z Królową Piekła, aby pomogła mi was chronić.

Z tymi słowami otworzyłem okno i wyskoczyłem w ciemność.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 13, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GłódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz