Prolog

267 7 0
                                    

-Cholera - zakląłem pod nosem gdy poczułem zimne kropelki spływające po moim ciele.

-Czy zawsze to kurewskie auto musi się psuć w najmniej odpowiednim momencie?! - krzyknąłem się podnosząc maskę samochodu. Zakrztusiłem się piekącym w gardło i oczy dymem i od razu zrezygnowałem z naprawy rzęcha.

Wracałem z kolejnego "wyrównywania rachunków", ale mój Range Rover odmówił mi działania. Teraz idę sobie ciemnymi ulicami Mullingar próbując dostać się do bazy oddalonej o jakieś pięć kilometrów. Jeszcze niech jakieś staruszki zadzwonią po policję za zakłócanie ciszy nocnej, bo gość darł się na całą dzielnice. Jakby w życiu pistoletu nie widział. Sam nie jednego cywila w swoim życiu zabił. Liam James Payne...

Ciężkie miał chłopak życie, ale mógł nie zabierać życia swojej rodzinie, poza tym i tak darowałem mu większego cierpienia. Nie czuję żalu, nie czuję nic. Serce ze stali czy może przyzwyczajenie?

Gdy moja siostra umierała w męczarniach nikt się nie przejął oprócz mnie, od tego czasu obiecałem, że żadnemu sukinsynowi nie odpuszczę. Możecie nazwać mnie albo mordercą, albo bohaterem. Oczyszczam ten świat z psychopatów, więc ludzkość powinna być mi wdzięczna...

Po piętnastu minutach marszu zobaczyłem banner z napisem: "Burdel u Harry'ego. Pierwsze pół godziny gratis!".

-Świetna okazja. - wyszeptałem sam do siebie kierując się w stronę budynku. Przy okazji ukryję się przed psami w razie gdyby próbowali mnie znaleźć. Nikt nie będzie wchodził do pokojów, właściciel też by raczej na to nie pozwolił. Mam przy sobie nie małą sumkę i szkoda by było tego nie wydać. Okazało się, że niektórzy ludzie tacy jak Payno noszą walizki pełne pieniędzy po zdradliwych ulicach najniebezpieczniejszego miasta w Irlandii. Geniusz.

Skądś kojarzę imię Harry i nawet znam, a raczej znałem jedną osobę maczającą kiedyś palce w tym biznesie. Jednak w końcu nie jednemu psu Burek na imię...

Wchodząc do domu publicznego poczułem chłód na policzkach i dreszcz w dole pleców. Pomieszczenie holu było naprawdę surowo urządzone. Białe ściany, ciemne, zniszczone panele wyłożone na podłodze i ledwo tląca się lampka przyczepiona do sufitu. Jedynym obiektem w pokoju była umieszczona w kącie lada, za którą można było zauważyć skuloną postać ubraną na czarno. Nogi miała oparte o blat biurka. Głowę przykrywał jej czarno-szary kapelusz z szerokim rondem z pod którego wystawało parę samotnych, brązowych loków. Słysząc nadchodzące kroki, mężczyzna zadarł lekko głowę. Te włosy, te oczy, o nie.

SurrenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz