14; efekt zaskoczenia

286 49 17
                                    

       Niemałe zdziwienie ogarnęło całą salę, gdy mały, rudy chłopiec oznajmił, że to on będzie trenerem sztuki walki.

        — Na wstępie chciałbym was powitać na lekcji pokazowej — oznajmił, chodząc w kółko i trzymając się za ręce. — pokażę wam kilka rzeczy, żeby zachęcić was do treningu.

        Według Kenmy, Hinata wydawał się być całkiem przyjaznym i otwartym człowiekiem, idealnym do pracy z ludźmi. Biła od niego pasja i chęć zachęcenia do niej innych, w sumie samo patrzenie na jego promienny śmiech gdzieś tam, w środku, powodowało poprawę humoru.

        — Myślę, że taki konus nie będzie w stanie mnie czegokolwiek nauczyć — odezwał się ktoś z tyłu, a blondyna przeszły ciarki. Wszyscy odwrócili się w stronę mężczyzny, który mierzył na oko około dwa metry (Kenma był pewny, że przewyższał Kuroo). Nie dość, że był wysoki, to do tego dobrze zbudowany, o surowym wyrazie twarzy i małych, przymrużonych oczach. Uśmiechał się wrednie, co pokazywało jego braki w uzębieniu, a jego koledzy spoglądali na niego z podziwem.

        Wszyscy zgromadzeni zaczęli coś szeptać, a scena ta wyglądała niemal jak z filmu, kiedy ktoś przeciwstawia się protagoniście. Oczywiście, wtedy wszystko odbywało się w warunkach co najmniej realnych, przez co wiadomym było, że wygra silniejszy.

        Oh, jakże oni się mylili!

        Nieprzyjemny mężczyzna podszedł do Hinaty Shouyou całkiem zadowolony, bo był pewny swojej wygranej. Prymitywna chęć popisania się i pouczenia naiwnego osobnika była nie do zatrzymania, więc zaraz po tym, jak stanął naprzeciw rudego chłopca, który niższy od niego był o kilka głów, zamachnął się ręką, by powalić go na ziemię. Nie chciał go pobić ani zranić, to oczywiste, jedynie pokazać, że to nie on jest tym gorszym. Naoglądał się filmów, gdzie wystarczyło uderzyć w kark, by ktoś nagle stracił przytomność. Właśnie to chciał spowodować — złożył więc dłoń w prosty liść i z impetem zaczął celować w potylicę rudzielca, nie zważając na jakiekolwiek przeciwności.

        Nie minęło kilka sekund, a Hinata stał na plecach giganta i jakimś chwytem, zapewne poznanym na szkoleniach z samoobrony, przytrzymywał jego rękę, gdy ten zaczął wyć z bólu.

        — Puszczaj, to boli! — krzyczał, więc trener, nie chcąc nikogo torturować, wstał z pokonanego mężczyzny i wytrzepał ręce, jakby czymś je sobie ubrudził.

        Pierwsze sekundy polegały na niedowierzaniu i bezmyślnym wpatrywaniu się na dwóch chłopaków, którzy znaleźli się w centrum uwagi. Potem nagłe westchnięcia, ciche szepty i na końcu oklaski, głośne i soczyste czyli takie, na jakie zasłużył Hinata Shouyou.

        — Mam nadzieję, że teraz nikt nie będzie bagatelizował moich umiejętności — zaśmiał się, na co gigant szybko odwrócił wzrok i zdenerwowany wrócił do dalszych rzędów. — Zacznijmy od podstaw, bo pewnie nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak piękna i bujna jest tradycja sztuki karate.

        Kenma nawet nie musiał dogłębnie wsłuchiwać się w słowa trenera, by wiedzieć jak fascynujący jest sport, gdzie nie liczy się siła zawodnika, a jego umiejętności. Było to przecież coś w sam raz dla Kenmy, którego finalnie wyrzucono z drużyny siatkarskiej, bo nie miał już siły przebić piłki na pole przeciwnika.

        — Chyba muszę wam to udowodnić — dodał, po kilku minutach dłuższego monologu, który mimo tego był całkiem interesujący. — Dobierzcie się w pary, to przeprowadzimy jedno ćwiczenie.

        Dobierzcie się w pary. To było zdanie, które przeszyło głowę Kenmy na wskroś, bo dobrze wiedział, że sam nikomu nie zaproponuje bycia w parze, tak samo on nie wyglądał na tyle przyjemnie, by ktoś inny zaproponował to jemu. Zaczął się natychmiastowo stresować, jakby z przyzwyczajenia. Co, jeśli zostanie bez pary? Co wtedy zrobi? Nie będzie mógł przeprowadzić ćwiczenia? Każdy będzie się na niego patrzył?

jesteś dobrym człowiekiem | kurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz