[wersja poprawiona]
Szybkie i miarowe odgłosy kroków roznosiły się po korytarzu.
Na twarzy Lucjusza Malfoya rysował się grymas niezadowolenia. Wczoraj przez sowę została dostarczona książka nieznanego pochodzenia, a cała służba wyjechała razem z małżonką i synem Lucjusza do letniego zamku. To właśnie fakt że on - bardzo zapracowany mężczyzna – musiał się zająć błahostką irytował go najbardziej.
Dłoń blondyna sięgnęła do zimnej, metalowej klamki i otworzyła drzwi. Przed Lucjuszem rozlegała się obszerna biblioteka, zalana wręcz książkami, zarówno tymi starymi, jak i nowymi. Ruszył ku gablotce.
Sięgnął ręką do gablotki i po otwarciu wyjął z niej cienką książkę o niebieskiej okładce. Zdmuchnął resztki kurzu pozostawione na przedmiocie, zmrużył oczy i oddalił lekko opowiadanie od siebie.
- Mały...- odczytał z trudem – Książę...
Potrząsnął głową i odłożył książkę otworzoną na pierwszej stronie. Wymamrotał coś o przyniesieniu okularów i skierował się do wyjścia. Odgłos kroków cichł, a po chwili zupełnie ustał. Strony księgi zaczęły chaotycznie się przewracać i emanować jasnością. Stukot butów Pana domu począł się zbliżać, a książka nagle przestała świecić i zamknęła się z głośnym hukiem.
Lucjusz – tym razem z nową parą okularów do czytania – znów był w bibliotece. Podszedł szybko do gablotki zwabiony nagłym hukiem. Zaskoczony przystanął.
Oczom jego bowiem ukazało się małe, papierowe pudełko.
Dawne niezadowolenie zniknęło z twarzy blondyna, a pojawiło się na niej zdziwienie.
- Bee...- dobiegło ze środka przedmiotu
Zaskoczony Lucjusz podskoczył w miejscu. Zrobił dwa kroki do tyłu i niepewnie ruszył w stronę pudełka.
Gdy mężczyzna pochylił się zlękniony nad kartonem, ten znów wydał z siebie odgłos beczenia.
Kiedy mężczyzna podniósł wieko pudełka średniej wielkości żywa kulka białej wełny wyskoczyła, czym popchnęła niespodziewanie mężczyznę do tyłu.
- C...Co jest?! – wyrwało się z gardła blondyna
Zwierzątko niezdarnie potknęło się i po chwili zaczęło uciekać w głąb biblioteki.
Lucjusz pospiesznie podniósł się na nogi i popędził za barankiem.
- Dlaczego gonisz mojego baranka? – pościg za zwierzęciem przerwał delikatny, chłopięcy głosik.
Blondyn odwrócił się w stronę, skąd dochodziły słowa- Przepraszam, kim jesteś? – spytał się kpiąco nowo przybyłego
Dziecko ubrane było w luźne, jakby niepasujące do siebie ubrania, i rzucający się w oczy, duży szalik. Rozmarzone oczy były lekko przykryte przez blond grzywkę i spoglądały na wysokiego mężczyznę z zaciekawieniem i cieniem dziecięcej naiwności.
- Nazywam się Mały Książę, proszę Pana – odpowiedział drobny człowieczek – a ty?
- Mały Książę?- Lucjusz parsknął lekceważąco
Otwarte szeroko oczy chłopca ślicznie skrzyły się w nadziei na odpowiedź.
- Nie żartuj sobie ze mnie dzieciaku – podszedł do Księcia mówiąc z grozą w głosie – czyżbyś nie wiedział kim jestem?
Niska istotka zaprzeczająco pokręciła głową.
- Dlaczego miałbym się pytać, gdybym wiedział?

YOU ARE READING
Lucjusz i Mały Książę
FanficA co gdyby tak Lucjusz spotkał Małego Księcia? Praca na Polski, w której trochę mnie poniosło. Jest wersja nie poprawiona i poprawiona, wrzucam bo czemu nie Przyda się różnorodność na tym koncie Chcecie se spisać na polaka to spk, nie mój problem...