Osiem lat wcześniej
Było bardzo gorąco, słońce raziło w oczy, a kropelki potu spływały mi z czoła. Razem z grupą innych dzieci biegałem za piłką po rozgrzanym piasku słysząc w oddali upomnienia matki, by nie bawić się blisko jeziora.
Nagle rudy chłopak imieniem Jack wybił piłkę w stronę ścieżki rowerowej. Nikt nie kwapił się, żeby pójść po nią taki kawał drogi, także ten zaszczyt przypadł mnie. Nie rozglądając się na boki wpadłem na drogę i schyliłem się po zabawkę. Wtedy usłyszałem krzyk i ktoś szarpnął mnie za rękaw, w ostatniej chwili ściągając mnie z trasy rozpędzonego roweru. Zachwiałem się, jednak udało mi się utrzymać równowagę.
-- Musisz bardziej uważać. Mogłeś zrobić sobie krzywdę! -- Dobiegł mnie dziecięcy głos.
Gdy się odwróciłem spostrzegłem dziewczynkę, mniej więcej w moim wieku. Była ode mnie niższa, brązowe loki spływały jej na łopatki, a intensywnie zielone oczy patrzyły na mnie z wyrazem dezaprobaty i cienia strachu. Jej różowe usta wykrzywione były w grymasie niezadowolenia.
-- Przepraszam, nie zauważyłem go -- powiedziałem zakłopotany.
Ciemnowłosa uśmiechnęła się.
-- Moja mama mówi, że zawsze trzeba sprawdzić, czy nic nie jedzie, zanim wejdzie się na ulice.
-- Twoja mama miała rację -- przyznałem odwzajemniając uśmiech.
Wtem zauważyłem moją matkę, biegnącą w naszą stronę w towarzystwie nieznanej mi kobiety.
-- Leonardo! Masz już siedem lat! Oczekiwałam od ciebie większej rozwagi! Wiesz, jak to mogło się źle skończyć? -- Moja rodzicielka uściskała mnie. Widziałem po niej, że była przestraszna, ale w jej głosie wyczułem ulgę.
Nieznajoma uklęknęła przed moją nową koleżanką i złapała ją za dłonie.
-- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś się ode mnie nie oddalała?
-- Przepraszam mamo, ale ja chciałam tylko pomóc -- tłumaczyła się dziewczynka.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła córkę po głowie.
-- Wiem skarbie, nie gniewam się. Po prostu bałam się o ciebie.
-- Jak masz na imię? -- Zapytałem moją wybawicielkę.
-- Natasza.
-- Ładnie. Ja nazywam się Leo. Dziękuję za ratunek -- powiedziałem i poczułem, że byłaby dobrą towarzyszką zabaw. -- Mogę mówić ci Nat?
Natasza przytuliła mnie, co było na tyle niespodziewane, że na moją twarz wstąpił rumieniec.
-- Tak, jeśli będziesz na siebie uważał -- powiedziała, po czym zaśmiała się lekko.
Nasze rodzicielki wymieniły rozbawione spojrzenia.
-- Twoi przyjaciele chyba się niecierpliwią -- kobieta, po której Natasza niewątpliwie odziedziczyła włosy skinęła głową w stronę plaży.
Wtedy przypomniałem sobie o niezakończonej rozgrywce. Podniosłem z ziemi piłkę i już miałem odbiec, gdy wpadłem na pomysł.
-- Nat, chciałabyś z nami zagrać? Mam niepełny skład, więc możesz grać w mojej drużynie.
-- Naprawdę mogę? Super! -- Zgodziła się i zaczęła biec w stronę chłopaków.
-- Poczekaj na mnie! -- Krzyknąłem i pobiegłem za nią.
Witam wszystkich serdecznie w moim nowym opowiadaniu! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca. Postaram się dodawać rozdziały systematycznie. c: To był na razie tylko wstęp, akcja będzie rozwijać się w następnych publikacjach. ♥ Poszukuję kogoś, kto mogłaby wykonać dla mnie okładkę do tej pracy. Chętne osoby zapraszam na pv!
YOU ARE READING
There isn't escape
ParanormalLeonardo to typ chłopaka, który najpierw robi, a dopiero potem myśli, co niejednokrotnie przysparzało mu problemów. Nie inaczej było w dniu, w którym został uprowadzony. Sytuacja robi się tym bardziej przerażająca, gdy okazuje się, ze jego porywacze...