†††
Nazywam się Christian. Mam 19 lat i pochodzę z bardzo patologicznej, ale bogatej rodziny. Mój brat popełnił samobójstwo, gdy miałem 13 lat, do teraz nie wiem dlaczego to zrobił. Załamałem się i popadłem w depresję. Rodzice nigdy mnie nie kochali, nie wyrzucili mnie z domu tylko dlatego, by nie psuć sobie swojej reputacji. Nie akceptowali mojej odmienności i homoseksualizmu. Uważali, że powinienem znaleźć sobie dziewczynę, przejść na weganizm, założyć rodzinę i prowadzić rodzinny biznes. Jednak ja od zawsze chciałem być opiekunem dla dzieci z Zespołem Downa, ale oni nie chceli o tym słyszeć. Nie obchodziło ich moje powołanie.
†††
Obudziłem się. Był poniedziałek, kolejny dzień szkoły. Chodziłem wtedy do 3 klasy technikum na profil cukiernika. Do klasy ze mną uczęszczała moja najlepsza i jedyna przyjaciółka- Ashley. Byliśmy nierozłączni od początków gimnazjum, ona jedyna mnie rozumiała. Wstałem, ubrałem się w to:
[tu będzie zdjęcie gościa w różowej bluzie, niczym w fanfiction o jakiejś fangirl]
Później udałem się do łazienki na poranną toaletę, a następnie na śniadanie. Zjadłem oczywiście moje ulubione naleśniki z nutellą. Rodziców nie było w domu, bo pracowali od rana do nocy. Byłem sam, znudzony i smutny. Nie miałem co robić, gdyż rodzice od zawsze ograniczali mi życie społeczne, nie kupili nigdy konsoli ani telefonu. Z Ashley porozumiewałem się znakami dymnymi i listami. Spojrzałem na zegar- była już dziewiąta, lekcje miałem za pół godziny, więc postanowiłem już wyjść z domu. Zabrałem plecak, ale przed tym spakowałem do niego mój nóż i wyszedłem z domu. Zawsze miałem go przy sobie, by usiąść w parku i popatrzeć na niego paręnaście minut. Było to bardzo odstresowujące, jak i podniecające. Kiedy dotarłem do szkoły, jak zawsze przywitała mnie Ashley.
-"Cześć kochaniutki"-przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
-"No elo pizdo"-odpowiedziałem i odwzajemniłem uścisk.
Kiedy szliśmy w stronę klasy, ktoś podstawił mi nogę, a ja poleciałem na ziemie. Spojrzałem do góry, byli to Brandon i Steven. Prześladowani mnie od początku technikum. Ashley pomogła mi wstać po czym podeszła do nich i powiedziała:
-"Wy jebane wory spermy, nudzi wam się? Odpierdolcie się od mojej psiapsi i idźcie się jebać w dupska, bo tylko to potraficie. Jak nie, to wsadzę wam tą gaśnicę w dupy."-wskazała na gaśnicę na ścianie i złapała mnie za ramię. Odeszliśmy szybko, a ja zszokowany na nią spojrzałem. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Chciałem się odwrócić, ale zanim to zrobiłem dostałem z pięści w twarz. Zachwiałem się, ale nie upadłem. W tym momencie poczułem coś dziwnego. Wyprostowałem się i z całej siły walnąłem Brandona w brzuch. Ten upadł na ziemię, jęcząc z bólu. Steven chciał minie zaatakować od tyłu, kiedy ja wyciągnąłem mój nóż z kieszeni, którego nie schowałem do plecaka i wbiłem mu go w nogę. On upadł, upadł jak twój stary nachlany i nie mógł wstać. Krzyczał coś za mną o kastracji i gwałcie, kiedy ja uciekałem z Ashley do klasy.
†††
Siedziałem w gabinecie dyrektorki razem z Ashley. Po minie dyrektorki wiedzieliśmy, że mamy przejebane. Ona po chwili ciszy powiedziała:
-"Pewnie zastanawiacie się, czemu was tu zgromadziłam"-odpowiedzieliśmy jej milczeniem. Dyrka zirytowana w końcu nie wytrzymała i wyciągnęła butelkę Jacka Daniela spod biurka. Walnęła wielkiego shota prosto z butelki, a na koniec jeszcze bekła, uwalniając demona. Po chwili drzwi od gabinetu wyleciały z zawiasów, a w nich stanął mój ojciec. Po raz pierwszy widziałem go trzeźwego i nie waliło mu z gęby. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramię swoją potężną, i owłosiona ręką. Po chwili powiedział:
-"No kurwa teraz to przesadziłeś! Żebym ja musiał się do szkoły pakować i wysłuchiwać o tobie pierdoły, kiedy mój licznik na dziwki mi leci!"
W tym momencie Ashley nie wytrzymała i wstała tak szybko, że jej krzesło weszło w inną czasoprzestrzeń. Odwróciła się do mojego ojca i zaczęli bitwę na wzrok. Jej lawendowe oczy o długich rzęsach, wpatrzone były w ciemne oczyska mojego starego. Niestety przegrała walkę, gdyż mój ojciec był dobry w tę grę. Każdego dnia bił się na wzrok z żulami, walcząc o ławkę pod sklepem. Był dobrym biznesmenem i pijakiem.
Poniżona Ashley usiadła na miejsce, gdzie kiedyś stało jej krzesło. Nie odzywała się, a jej wzrok powędrował na pijaną dyrektorkę, która waliła kolejnego shota, ale tym razem Somberka. Po chwili dyrektorka ogarnęła, że drzwi od jej gabinetu leżały na ziemi, a mój ojciec już przyszedł. Kaszlnęła i zaczęła mówić:
-"Wezwałam pana, gdyż pański syn i jego koleżanka wdali się w bójkę z dwójką innych uczniów."
-"Bachory żyją? To na chuj mnie wzywaliście?"- odparł ojciec, coraz bardziej wkurzony.
-"Żyją, ale są w szpitalu. Tak poważnie zranił ich pański syn."
W tym momencie ojciec walnął mi liścia. Chwyciłem się za czerwony policzek, powstrzymując łzy. Nie miałem zamiaru płakać.
-"Ojcze, ja nic im nie zrobiłem, jak Boga kocham! Nawet słowa z nimi nie wymieniłem!"
-"Będziesz mi kłamać w żywe oczy, szczylu?! Idziemy do domu."- chwycił mnie za ramię i wyprowadził z gabinetu. Posłałem Ashley jedno spojrzenie pełne bólu i smutku.
Zdążyłem jeszcze usłyszeć jak Ashley krzyczy do mnie "F".
†††
CZYTASZ
Behind His Smile
RandomChristian- dziecko z patologicznej rodziny, poznaje jeszcze bardziej patologicznego typa z innej, gorszej rodziny. Razem przeżywają przygody, no i uczą się jak być śmieszni. Do czasu. Rekordziki: #344- lovestory #61- jeff :33