Rozdział 4- Klaunowanie.

62 7 1
                                    

Drogie miśki, nareszcie macie nową część :3 Trochę długo, ale razem z Barabaszem przepraszamy za utrudnienia.
Miłego czytania i krindżu uwu

Ps. Jak są jakieś błędy to proszę pisać~

~~~~~~~~~~~~~~~~

†††

-"No i chuj."
Były to jedyne słowa, które mogły idealnie określić sytuację w jakiej się znalazłem. Uciekając przed tym spierdolnikiem, wpadłem na jakiś ozdobny stolik i strąciłem z niego wazon. Przy okazji jeszcze się wyjebałem. Dźwięk tłuczonego szkła rozległ się echem po korytarzu, a ja bez zastanowienia wstałem i ponownie zacząłem biec. Wiedziałem, że przez moją nieuwagę ten zjeb od razu mnie znajdzie, więc szybko skręciłem w kolejny korytarz i wbiegłem do pierwszego lepszego pokoju, jaki tam się znajdował. Zatrzasnąłem drzwi i oparłem się o nie, po chwili osuwając się na ziemię. Odetchnąłem z ulgą, bo wiedziałem, że na razie mu uciekłem i jeden problem z głowy. Już miałem zacząć się cieszyć, kiedy usłyszałem głośne chrząknięcie. Nawet nie zdążyłem się rozejrzeć po pomieszczeniu, gdyż od razu zauważyłem siedzącego przede mną jakiegoś gościa.
Siedział na obrotowym krześle przy biurku, majstrując coś przy... Lalkach? Ale okej, nie wnikam.

Nastał moment niezręcznej ciszy, kiedy to mogłem mu się dokładniej przyjrzeć. Długie, mahoniowe (KURWA MAHINIOWE) włosy, swobodnie opadały mu na ramiona. Miodowe oczy były wpatrzone we mnie, przez co poczułem się dość nieswojo. Gościu skrzyżował ręce na piersi, oczekując aż w końcu coś powiem. Szybko podniosłem się z ziemi, otrzepując ubranie, a on dalej nie spuszczał ze mnie wzroku.
-"A więc... Cześć? Witam?"- zacząłem niepewnie, podchodząc trochę bliżej. Już miałem kontynuować, kiedy on mi przerwał:
-"Czego tu? Nie nauczyli w domu pukać do drzwi?"- spytał, ewidentnie zdenerwowany. W jego oczach można było ujrzeć zielone przebłyski na przemian z żółtymi. Poczułem niepokój i chęć ewakuacji, ale uznałem, że jeszcze na chwilę zostanę z tymże jegomościem.
-"Em, taaak...- zaśmiałem się niezręcznie- Można powiedzieć, że przed kimś uciekam i się chowam, więc... W tym tkwi mój problem. Do twojego pokoju wbiegłem przez przypadek, dlatego mam nadzieję, że nie zrobisz mi krzywdy. Prawda?"
Spytałem z nutką nadziei w głosie, mocniej ściskając Daisy w ręce. Ten spoglądał na mnie jeszcze przez chwilę, po czym spowrotem odwrócił się do biurka.
-"Meh, lalką może byłbyś całkiem ładną, ale nie w moim guście, więc... Nie zrobię ci nic. Ale teraz wynocha w mojego królestwa mroku, bo jeszcze mogę się rozmyślić."- mruknął, nie zwracając już na mnie uwagi i myśląc, że pewnie mam już zamiar wyjść.

Jednak ja, mimo jego groźby byłem zaciekawiony tym co robi, więc oparłem się o ścianę obok i spoglądałem na jego poczynania. Przez parę minut pracował w spokoju, aż w końcu posłał mi mordercze spojrzenie i odłożył lalkę na biurko.
-"Czy. Masz. Zamiar. Opuścić. Mój. Pokój?" - zapytał przez zaciśnięte zęby, a ja udałem, że się zamyśliłem.
On chyba w końcu nie wytrzymał, bo podszedł do mnie, chwycił za kaptur od bluzy i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
-"Nie, proszę! Skazujesz mnie w tym momencie na śmierć! Nie rób tego, mam chorą córkę w domu, nie mogę jej osierocić!"- próbowałem się jakoś szarpać, ale on tak mocno trzymał moją bluzę pazurami, (których wcześniej nie widział, wtf) że nie miało to sensu.

Kiedy gość dociągnął mnie do drzwi, energicznie chwycił za klamkę i otworzył je. Wyrzucił mnie za próg akurat w momencie, KIEDY JEFF PRZECHODZIŁ OBOK. Woods zatrzymał się, analizując przez chwilę sytuację i patrząc to na mnie, to na miodowego typa. (dobre, miodowe)
-"Jason, czy ty... Zrobiłeś mu coś? Wykorzystałeś go może w jakiś sposób? Bo ewidentnie nie wygląda na zadowolonego."- spytał, a Jason (lol, znasz jego imię) spojrzał na niego z wyrzutem, wycofując się do swojego pokoju.
-"Boli cię chyba coś, nie przesadzaj. Myślisz, że ja bym był do tego zdolny? Nie jestem tobą."- odparł i miał zamiar już zamknąć drzwi, kiedy Jeffson go zatrzymał.
-"Dzięki, za znalezienie go- wskazał na mnie- Niech życie ci sprzyja, a Bóg wynagrodzi w dzieciach."
-"Woods, z każdym dniem, jestem coraz bliżej tego aby ci wypatroszyć, oskórować, po czym zrobić z ciebie gacie i dać Offenderowi. Przysięgam- pewnego dnia to zrobię."- odparł z kamienną twarzą nie tracąc z Jeffem kontaktu wzrokowego, po czym zamknął drzwi. A właściwie trzasnął nimi na pół holu.
W korytarzu zapanowała grobowa cisza. Ja tylko leżałem na ziemi, przyciskając Daisy mocno do siebie. Nadal byłem w szoku, zastanawiając się co się właśnie stało. Dlaczego zostałem tak chamsko wyrzucony, mimo, że nic nie zrobiłem?

Behind His Smile Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz