01:𝐦𝐮𝐬𝐢𝐬𝐳 𝐰𝐲𝐦𝐚𝐳𝐚𝐜 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐢𝐞 𝐰𝐬𝐩𝐨𝐦𝐧𝐢𝐞𝐧𝐢𝐚 𝐨 𝐦𝐧𝐢𝐞

557 34 58
                                    

Junhui poznał Minghao na pierwszym roku studiów. On sam nie zaliczył obowiązkowych przedmiotów, przez co musiał powtarzać te stracone miesiące. Pluł sobie w brodę, że nie chciało mu się uczyć, ponieważ słuchanie tego samego po raz kolejny wcale mu się nie widziało.

Gdy po raz pierwszy skrzyżowali swoje spojrzenia, nic nie zaiskrzyło. Byli dla siebie kolejnymi, nic nie znaczącymi twarzami, które zaraz zostaną zastąpione nowymi i tak w kółko. Oboje nie wierzyli w miłość od pierwszego wejrzenia. Co więcej, być może wcale nie ufali pogłoskom, że takie uczucie istnieje; że można kogoś pokochać, kogoś, kto nie jest rodziną. To było dla nich niemal absurdalne. Jak można oddać całą swoją uwagę osobie, z którą w zasadzie nic cię nie łączy?

Wbrew pozorom, natykali się na siebie jeszcze wiele razy. Czy to na wydziale, czy w kawiarni, czasem nawet w klubie na coczwartkowej imprezie. Minghao przychodził na nie z przymusu, a Jun z ciekawości. Być może na tych dyskotekach szukał kogoś, z kim mógłby wspólnie pooglądać komedie romantyczne, porozmawiać o muzyce, czy po prostu wspólnie pomilczeć.

Nie wierzył w miłość, to prawda. Nawet jej nie potrzebował. Pragnął jedynie towarzystwa, osoby, która byłaby tylko jego. Bowiem Wen był strasznie zaborczy. Nie lubił się niczym, a w szczególności nikim, dzielić. Nie chciał mieć rodzeństwa, bo wiedział, że wiązało się to z utratą całkowitej uwagi rodziców. Los jednak zadecydował inaczej, a na świecie pojawił się malutki Fengjun. Obiekt długotrwałej nienawiści starszego. Dopiero, gdy jego brat po raz pierwszy wypowiedział jego imię, zaakceptował go. Uległ dziecięcemu urokowi, zyskując tym samym przyjaciela - o wiele młodszego, ale wiek to jedynie cyfra.

Następną bratnią duszę chłopak zdobył w gimnazjum. Niestety, przez tę odwieczną zazdrość nie pozwalał koledze na znajomości z innymi uczniami, przez co ostatecznie ten się oddalił. Wtedy Junhui stracił zaufanie do, w gruncie rzeczy, obcych osób. Można liczyć jedynie na rodzinę, reszta osób prędzej czy później odejdzie, zostawiając po sobie blizny w sercu.

Xu podświadomie czuł, że ten szarowłosy student jest chodzącym problemem, niebezpieczeństwem. Od początku starał się go unikać, co niezbyt mu wychodziło. Nie wierzył w przeznaczenie, ale tym razem można było je wyczuć niemal namacalnie. Często go widywał w gdzieś niedaleko, czuł jego obecność.

To, co łączyło ich obu, to chęć posiadania kogoś bliskiego. Hao również był samotny, nikt go nigdy nie chciał. Wychował się w domu, w którym nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Przez całe dzieciństwo czuł się niepotrzebny. Wreszcie chciał być po prostu czyjś.

Idealnie na siebie trafili, nieprawdaż? Jak elementy tej samej układanki. Żaden z nich jednak nie spodziewał się takiego obrotu spraw, jaki ich czekał.

- Musisz wymazać wszystkie wspomnienia o mnie - powiedział pewnego wieczora Junhui, stojąc przodem do okna. Miał zaciętą minę, niestety już znaną młodszemu, który jedynie pochylił głowę. Nie rozumiał, dlaczego z cudownych ust Chińczyka wychodzą takie okropne słowa.

- Nie zmusisz mnie do tego - odparł cicho bordowowłosy, kręcąc głową. Nie mógł go stracić. Starszy był jedyną osobą, której przynależnością mógł być. Pomimo błędów, które popełniał, Xu nie chciał pozwolić mu odejść.

Sytuacja wygląda zdecydowanie na niekorzyść Juna. Skoro Minghao darzy go uczuciem, o którym szarowłosy tak marzył, dlaczego teraz go odtrąca? Co nim kieruje? Tak, zdecydowanie Wen nie był święty. W wielu momentach zachowywał się po prostu źle: podnosił głos, rzucał przedmiotami, trzaskał drzwiami. Robił to pod wpływem emocji, miłości, w którą nie chciał wierzyć. To nie jest żadne usprawiedliwienie, fakt.

Mimo to postarajmy się go nie skreślać, nie na samym początku opowieści. Nie każdy rodzi się z cudownym charakterem i anielskim usposobieniem. Nie chcemy być oceniani, więc nie oceniajmy i jego.

______________________________________

Tak na samym początku ostrzegam, że czas w rozdziałach się przeplata - na początku są sytuacje sprzed lat, miesięcy, a od nazwy rozdziału zaczyna się teraźniejszość. Pokręcone, wiem. Mam nadzieję, że się jakoś połapiecie.

Startujemy z nowym fanfiction, które jest już na szczęście napisane do końca. Pięć rozdziałów po sześćset słów, ostatnia aktualizacja wypadnie nam w Sylwestra. C:

Zapoznajcie się z tekstem Fear, wtedy może będzie się wam fajniej to czytało.

Ogólnie pomysł na to był genialny moim zdaniem, ale wykonanie już o wiele gorsze (czyli jak w moich wszystkich opowiadaniach).

Napis z obrazka się nie zgadza z tytułem tego rozdziału, ale już mi się nie chciało tego zmieniać, bo to nie takie proste, jak się może wydawać. Pracuję na pixlr, nie photoshopie, więc wiecie.

Miłego dnia! ♡♡♡






ғᴇᴀʀ − junhaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz