Maokai z zaciekawieniem czytał następujące po sobie zdania. "Bogini wierzba, według licznych wierzeń, potrafi przywracać rośliny do ich pierwotnego stanu, toteż istnieje szansa, że może wytwarzać całkowicie niezależne od wcześniej wymienionych, zupełnie nowe rośliny, w bardzo krótkim przedziale czasowym.Rośliny te nie wyróżniają się niczym, od tych wyhodowanych w naturalny sposób(...) Bogini przyjęła postać wielkiego drzewa, fauna otaczająca je różni się od tej zwykłej o wiele większą różnorodnością. Miejscowi powiadają, że bogini wprawdzie ma postać drzewa, jednak w rzeczywistości jest duchem, które je zamieszkało. Osobiście postanowiłem zdementować te założenia (...) moim zdaniem jest to zwykłe drzewo, które wyrosło na wielkich podziemnych złożach wody, bogatej w minerały i ..."
Maokai urwał nagle, zastanawiając się nad tym co właśnie przeczytał. Do tej pory nigdy nie słyszał o podobnych do siebie duchach lasu, zamieszkujących drzewa, które podobnie jak on trzymają pieczę nad okoliczną naturą. Drzewiec nigdy nie rozmyślał nad tym, w jaki sposób przybył na ten świat, oraz w jakim celu został zrodzony. Samotnie błądząc po nowo powstałych gliniano-skalnych wyspach, poczuł niezwykłą, życiodajną moc bijącą spod ziemi. Naturalnym oraz bezwarunkowym następstwem tego odczucia, było stworzenie życia przez Maokaia. Leśny duch wykreował całe lasy i bory, zwierzęta i nie tylko. Sam przybrał formę bujnego, zawsze kwiecistego i pełnego życia drzewa. Zawsze, wszystko to co robił, nie pochodziło od logicznych rozważań i przemyśleń, tylko od niezwykłej potrzeby pochodzącej z serca. Maokai stwórca, po dokonaniu tego wielkiego czynu, stał się piastunem tej błogosławionej krainy.
Skoro powstałem ... to dlaczego nie miałby powstać ktoś inny ? Może jest mnie więcej? - spytał sam siebie, patrząc z zadziwieniem w przestrzeń.
2342 spojrzała na swojego pana z wyrazem zakłopotania.Z tego, co tutaj zostało napisane, wynika, że w tak zwanej Ionii istnieje moje
odzwierciedlenie w postaci wielkiego drzewa - spojrzał na swoje drewniane dłonie.Atmosfera zrobiła się dosyć przykra, mała sadzona wyraźnie widziała w oczach Maokaia, choć od tak dawna pustych - zawód. Jej pan w bezruchu siedział kolejnych parenaście minut, sztywniejąc jak posąg. Przypadkowy obserwator z wielkim prawdopodobieństwem stwierdziłby, że w czytelni wyrosło drzewo na którym teraz usilnie i z niewyjaśnionego powodu siłuje się z jego gałęźmi jakaś mała niedookreślona forma, najprawdopodobniej życia. Każdy nieznający kontekstu tej sytuacji prawdopodobnie równie mocno zainteresowałby się kolejnym śmiałym krokiem małej sadzonki, która w tej chwili zaczęła kopać drzewo, czekając na reakcję. Dookoła nikogo nie ma. Obserwator słyszałby tylko stukot kolejnych kopnięć.
Tylko dźwięczne stuk, stuk, stuk.
STUK, STUK, STUK, STUK.Maokai wyraźnie usłyszał stukot dzięcioła, który ochoczo dobierał się do larw korników, żerujących na obalonym drzewie. Zasygnalizowały mu to również jego gałęzie, które drgają wówczas, gdy dzieje się coś niepokojącego. Duch lasu, akurat trwający w pozycji medytacyjnej nie był skory by reagować na zagrożenie związane z głodnym dzięciołem. Reagować nie chciało się również czterdziestu czterem ptaków, odpoczywających w koronie Maokaja, które z wielkim zamiłowaniem wykorzystują medytacyjne przerwy ich piastuna. Skore do zmieniania pozycji nie były również łasice, które spały leżąc jedna na drugiej w ręce zielonego pana. Tak więc, nie bacząc na to lichej jakości zagrożenie, Maokai ku uciesze swoich podopiecznych kontynuował swoją medytację. Różnokolorowe kwiaty po raz kolejny się zamknęły, oddech zwolnił z lekka. Oczy zamknęły się praktycznie same.
STUK, STUK, STUK - kontynuował dzięcioł. Tym razem gałęzie nie zadrżały.
STUK, STUK, STUK - Dalej nic. W tej chwili stukanie ucichło. Wprawne ucho z pewnością usłyszało by, jak dzięcioł rozprawia się ze swoją zdobyczą, jak rozpruwa swoje ofiary i dzieli je na dwie części, połyka, po czym odlatuje.
CZYTASZ
Wojaż
FantasyHistoria spisana ręką śmiertelnego o podróży w której zawiera się zbawienna misja pewnego leśnego ducha.