8 lipca 2019r, Bay City Avenue, zachodnie Los Santos.
Will nudził się leżąc na kanapie i przeglądając social media. Brakowało mu pewnego rodzaju zastrzyku adrenaliny, czegoś w tym stylu. Nie chciał już dłużej tak wegetować.
Wyłączył telefon i założył ręce za kark. Ciekawe co robiła reszta. Ostatnio dość sporo się działo, ale teraz znowu wracała ta codzienność. Okropne słowo, a Williamowi kojarzyło się z wielką nudą.
Prawda była taka, że każdy potrafił znaleźć sobie jakieś zajęcie, tylko nie biedny Willy. Horus trenował Jasmine i uczył ją nowych vaultów. Sarah wyciągnęła Iana na zakupy, z czego chłopak nie był chyba zbyt szczęśliwy. A Nitro nie było, kiedy już wstali.
Zniesmaczony chłopak podniósł się z kanapy i wszedł schodami na górne piętro. Stamtąd drabiną wdrapał się na dach, mając nadzieję, że wypatrzy coś, co go zainspiruje.
Czy się mylił, czy nie, to już kwestia sporna, bo na krawędzi dachu siedziała Nitro. Machała nogami zwisającymi z dachu i przeglądała jakiś plan. Zaciekawiony nastolatek podszedł do niej i usiadł obok.
-Oh, hey Willy. How's that neck of yours? My nails, they're... pretty sharp. (O, siemka Willy. Jak tam twoja szyja? Moje paznokcie są... dość ostre.) - zapytała wskazując na wciąż blade zadrapania na jego szyi.
-Indeed they are. My neck's better. What do you got there? (Są, w rzeczy samej. Ale z szyją już lepiej. Co tam masz?) - wskazał na pobazgrany plan miasta w jej rękach.
-So tell me... was your people err... Jacobites or English lovers, huh? (No to powiedz mi... czy twoi ludzie byli z Jakobitów czy Anglofilów, huh?)
-I don't know. It's hard to tell, and yours? (Nie wiem sam. Ciężko powiedzieć, a twoi?) - odbił piłeczkę, dość zaskoczony dziwnym pytaniem.
-My people were peasants... they had no time for politics. (Moi ludzie byli z chłopstwa... nie mieli czasu na politykę.)
-My dad'd say that no politics was politics. (Tata by powiedział, że zero polityki to też polityka.) - stwierdził chłopak.
-Oh yeah? (Ah tak?) - posłała mu uśmiech.
-Anyway... that old world bullshit, it ain't got no place here. (W każdym razie... nie ma tu miejsca na te staroświatowe pierdoły.) - szybko stwierdził.
-Why? Because there ain't no judgement here? Most folks hate the Negroes... they hate the Redskins, the Jews... even that Irish Sarah. We ain't so free of politics. (Niby czemu? Bo ty niby nikt się nie osądza? Większość nienawidzi czarnuchów, nienawidzą czerwnoskórych, Żydów... nawet tej Irlandki Sarah. Trochę tej polityki to tutaj jest.) - stwierdziła dziewczyna.
-Sarah's Brition. But beautiful deduction, Nitro. (Sarah jest Angielką. Ale piękna konkluzja, Nitro.) - uśmiechnął się - So. Are you going to tell me what's this? (Więc. Powiesz w końcu co tam masz?) - po raz kolejny wskazał na mapę.
-Something cool. I better show ya. C'mon. (Coś fajnego. Lepiej ci pokażę. Chodź.) - chwyciła go za rękę.
Dziewczyna zaprowadziła Willa aż na Abbatior Avenue, czyli do portów w południowej części miasta. Fakt faktem, zwykłym zjadaczom chleba wstęp był tam wzbroniony, ale przecież nikt nie musi tego wiedzieć. Żeby się tam dostać ukryli się w jedej z ciężarówek, kursujących tam niemal non stop i wyskoczyli przy odpowiedniej okazji. Później miało być ciężej, ale poszło z górki, bo wybrali krętą drogę między kolorowymi konternerowcami.
CZYTASZ
Above the Horizon
ActionTrzy grupy nastolatków - każda rządąca się swoimi prawami, ale czy na prawdę aż tak się różnią?