Sorka, ale zmieniam narratora z pierwszo-osobowego wszechwiedzącego na trzecio-osobowego wszechwiedzącego ;)
Wybaczcie, tak po prostu mi wygodniej. Miłego czytania!
—————————————
— Chłopie, musimy iść do Mistrza Fu. — zaalarmowało Adriena Kwami.
— Nie ma mowy, nigdzie nie idę! Jeszcze mi zabierze Miraculum. Nie mogę stracić tej fuchy. Nie mogę cię stracić, Plagg. — sapnął blondyn. Był roztrzęsiony, co nie pozwalało mu się skupić na szermierce. Właśnie był po jej treningu.
Marinette unikała go jak ognia, co dobijało go jeszcze mocniej. Nawet gdyby chciał z nią porozmawiać (a wiele razy już próbował), ona i tak by go zbyła i uciekła.
— Nic mu nie powiem. — żachnął się model.
— Nie zabierze ci Miraculum! Na pewno będzie dało się coś zrobić i rozwiążemy cały ten problem.
— Nie, już postanowiłem, Plagg. — rzekł stanowczo chłopak. Kwami już więcej się nie odezwało.
I wtedy wpadł mu genialny pomysł do jego pustej głowy. Przecież nie musiał być Adrienem, żeby rozmawiać z Marinette. Może być kimś innym!
Spojrzał na swojego Kwami z wyczekiwaniem. Futrzak w końcu spojrzał na niego i przeraził się. Doskonale znał ten błysk w oku młodzieńca. Ten szalony, nieprzewidywalny błysk. Nic dobrego z tego nie wynikało, Plagg wiedział o tym aż za dobrze.
Adrien rozejrzał się dwa razy po szatni upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu i powiedział:
— Plagg, wysuwaj pazury!
***
— Nie uważasz, że Marinette zachowuje się.. dziwnie? — zapytał mulat chcąc zagaić jakoś rozmowę.
— Tak, zachowuje się dziwnie! Chodzi przybita, nieobecna, przygryza paznokcie i nawet nie chce ze mną gadać o Biedronce. Czy to.. moja wina? — zapytała Alya zmartwiona stanem przyjaciółki. Przecież granato-włosa to zawsze ta fajtłapowata i wiecznie uśmiechnięta dziewczyna. Musiało dziać się coś złego; kto lepiej by o tym wiedział niż jej własna przyjaciółka?
— Skąd, no coś ty! Zanim się obejrzysz, a wszystko wróci do normy. — potarł dziewczynę Nino po ramieniu w geście pocieszenia. Ta w odpowiedzi położyła głowę na jego ramieniu.
— Oby. — mruknęła cicho Alya.
***
— Kochana, proszę, powiedz coś. Cokolwiek. — błagało ją marnie stworzonko. Dziewczyna tylko poprawiła się i szczelniej zakryła kołdrą. — Marinette! Nie możesz cały dzień wylegiwać się pod kołdrą! To niezdrowe. — marudziła dalej Tikki.
W końcu, dziewczyna usiadła na łóżku. Jej worków pod oczami nie dało się nie zauważyć, a jej spierzchnięte usta i poobgryzane paznokcie były wręcz jedną wielką katastrofą. O fryzurze lepiej nawet nie wspominać.
— Może powinnam się czymś odstresować? Może porozmawiam z Czarnym Kotem o mojej odkrytej tożsmaości. Nie, przecież nie mogę tego zrobić, bo będzie chciał wyciągnąć od Adriena informacje! A może...-
— Marinette, znowu się tym zamartwiasz. Powinnaś chyba ufać Adrienowi, prawda? Więc zachowaj się jak prawdziwa przyjaciółka i.. miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. — doradziła dziewczynie Kwami siadając na jej ramieniu.
Marinette przeczesała łagodnie ręką grzywkę i westchnęła cicho. Zdawała sobię sprawę z tego, że wpadała w zawiłą paranoję, ale nie miała na to dużo wpływu. Zbyt wiele myśli kłębiło się w jej głowie.
— Powinnam z nim porozmawiać. Tikki, kropkuj! — wypowiedziała formułkę, po czym dziewczyna wyskoczyła na balkon.
Znowu poczuła powiew wiatru w jej już wygładzonych włosach. Gniazdo z jej pukli zniknęło, a zastąpiły je dwie związane kitki i pięknie rozczesana grzywka. Marinette odetchnęła z ulgą, kiedy przestala się czuć tak ospale; zarzuciła swoje yoyo i skoczyła w dal.
Wkrótce wylądowała na jakimś bloku i otworzyła swoją broń.
— Oh, Kot jest aktywny. — mruknęła do siebie i wystukała coś na klawiaturze. Chwilę potem skoczyła dalej.
Marinette czekała na Czarnego Kota na wieży Eiffla. Musiała z nim porozmawiać, ale tak bardzo sie bala tej rozmowy. Jak ona mu to powie? Ta, która tak bardzo protestowała przed poznaniem swoich tożsamości, sama do tego dopuściła. Jak Biedronka spojrzy mu w oczy?
Jej rozmyślenia przerwał głuchy stuk kici-kija. Dziewczyna obróciła się za siebie i ujrzała blondyna, na którego czekała. Czarny Kot uśmiechał się do niej czarująco, ale Marinette wcale nie było do śmiechu. Po chwili Adrien podszedł do bohaterki.
— Witaj Biedronsiu, wzywałaś mnie. — powiedział w końcu Czarny Kot.
— Tak, Kocie. Jest coś o czym muszę ci powiedzieć to bardzo poważna sprawa. — mruknęła cicho granatowłosa. Usilnie starała się, aby w jej głosie nie było słychać załamania. Nie wiedziała na co liczyła, Kot miał lepszy słuch niż zwykły człowiek i mimo wszystko wyłapał to. Chłopak zmarszczył odrobinę czoło.
— Co kolwiek to jest, to chyba jeszcze nie koniec świata, prawda? — zaśmiał się cicho Adrien, lecz odpowiedziała mu cisza ze strony dziewczyny.
— Nie ma co owijać w bawełnę. — powiedziała w końcu Marinette, po czym wzięła głęboki wdech i kontynuowała. — Ktoś odkrył moją tożsamość.
Kot wrósł w ziemie. Kompletnie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Tak szybko mu powiedziała? "Dlaczego jest taka spokojna? W szkole była roztrzęsiona!" zadawał sobie pytania Kot, ale zorientował się szybko, że musi dalej grać.
— A-Ale kto? — Zapytał dla niepoznaki, chociaż on doskonale wiedział o kogo pyta.
— ..Adrien Agreste. — szepnęła bohaterka odwracając wzrok. — Tak mi przykro, Kocie. Tak mi głupio. Nie powinnam do tego dopuścić. To nigdy nie powinno się stać! — Powiedziała cicho kładąc rękę na czole. Zdawałoby się, że dziewczyna jest bliska płaczu.
Biedronka, nie czekając na reakcję ze strony Adriena zarzuciła Yo-yem i zeskoczyła z wierzy. Adrien został tam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Nie miał pojęcia o tym jak bardzo dziewczyna cierpi przez to co się stało. Przykro mu było z powodu Marinette. Jedyna co mógł teraz dla niej zrobić, to iść i ją pocieszyć.
_____________
Gwiazdunia? :>
874 słowa
![](https://img.wattpad.com/cover/182708530-288-k693609.jpg)
CZYTASZ
To miała być tajemnica || Miraculus [MariChat] #
FanfictionDziałam z nim już rok. Razem pokonujemy złoczyńców, skrywając siebie pod maską. Mieliśmy być tylko partnerami do walki. Dbałam o to, aby pozostać anonimowa. To samo tyczyło się jego. No właśnie.. Tyczyło. • Książka opiera się na Marichat • Okładka r...