Dzień 1

63 4 0
                                    

To już dzisiaj, dzisiaj! Normalnie nie mogę w to uwierzyć. Zaraz dostanę zawału serca że szczęścia. Jaram się jak pochodnia. O mój Boże!

- Natalie - warknęła moja siostra. - Czy możesz przestać piszczeć, zaraz nam bębenki popękają.

Ups. Zapomniałam, że nie jestem sama. Właśnie jadłam śniadanie z całą rodzinką i zacieszałam michę do miski z płatkami. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego zachowywałam się jak głupia i to jeszcze przed południem. Otóż odpowiem wam na to pytanie. Dzisiaj w moim mieście miał się odbyć koncert, na który bilety miałam już od prawie roku. Koncert BTS! Jabadabaduuu! Thank you, God.

No normalnie zaraz zejdę.

Mój ukochany zespół k-pop po raz pierwszy w Toronto. Na wielkiej arenie. A ja miałam bilety blisko sceny, bo sprzedałam nerkę, żeby je kupić, ale było warto. Tak naprawdę to ubłagałam rodziców, żeby dostać te bilety na urodziny, ale mniejsza. Już dzisiaj wieczorem miałam zobaczyć członków BTS na żywo w moim mieście.

Zerknęłam na swój telefon leżący na stole. Wiedziałam, że w wydarzeniu na Facebooku posypią się posty o tym, że chłopcy bezpiecznie dolecieli samolotem z Korei. Za parę godzin w końcu miałam zobaczyć mojego cudownego RM i resztę przystojniaków na żywo, ale teraz mogłam popatrzeć jak pięknie się uśmiecha do kamery i opowiada, jak udała im się podróż.

- Witajcie kochani, właśnie dolecieliśmy do Toronto. Jesteśmy trochę zmęczeni lotem, ale już nie możemy się doczekać koncertu dla was! - powiedział RM po angielsku, trzymając kamerę telefonu tak, aby pokazywała całą siódemkę.

- Czeeeeść - odpowiedziałam im, przeciągając powitanie radośnie, mimo że wiedziałam, że mnie nie usłyszą.

- Hello, Toronto tu Worldwide Handsome - zaśmiał się Jin. - czekajcie na nas z utęsknieniem? Mam nadzieję, że tak, bo damy czaduuu!

Zapiszczalam radośnie, a trochę mleka ulało mi się z buzi.
Wytrze się.

Po śniadaniu szybko poleciałam się umyć i ubrać. Na wieczór miałam już przyszykowany strój, który składał się z czarnej sukienki z brokatowym tiulem, kabaretek i balerinek. Muszę przyznac, że to było dla mnie zupełnie nienormalne. Otóż nigdy nie potrafiłam sobie przygotować ciuchów na następny dzień. Zwykle z rana dostawałam szału, że nie mogę znaleźć chociażby skarpetek do pary, nie mówiąc już o całej kreacji. Jednak czego się nie robi dla mojego ukochanego zespołu. W końcu miała to być noc życia.

Całe szczęście byly teraz ferie zimowe i nie musiałam się martwić lekcjami. Pozostałą część dnia spędziłam więc na dokształcaniu mojego marnego koreańskiego. Umiałam powiedzieć może parę zdań, które zaczerpnęłam z seriali.

O godzinie osiemnastej jechałam już zamówioną taksówką na miejsce koncertu. Wyglądałam i czułam się bosko w mojej sukience i idealnym makijażu. Byłam godzinę przed czasem, ponieważ martwiłam się o kolejki. Kiedy w końcu udało mi się wejść do budynku, skierowałam się w stronę kas z pamiątkami. Liczyłam, że po koncercie, członkowie BTS podpiszą mi plakat z ich wizerunkiem.
O matko, ale by było super!

- Ała! Możesz się tak nie pchać? - Zapytał ktoś z przodu kolejki. - Do ciebie mówię.

- Do mnie? - zapytałam. - Sorry to nie ja - zaznaczyłam od razu, mimo że to faktycznie ja o mało co się nie przewróciłam w tym tłumie i nadepnęłam kogoś. Ale po co miałam się przyznawać.

Dziewczyna przede mną tylko prychneła obrażona. Księżniczka kurde. Dobrze ci tak szmato. Może jak będziesz kuśtykać, to później nie będziesz tamować kolejki po występie.

Ze swoimi zdobyczami, czyli świecącymi bransoletkami i plakatem, udałam się w poszukiwaniu najlepszego miejsca przy scenie. Pokazałam bilet panu ochroniarzowi, który od razu mnie przepuścił. Bajerancko mieć takie zajebiaszcze miejsce. Mam nadzieję, że chłopcy zauważą mnie że sceny.

Podczas koncertu tańczyłam i śpiewałam razem ze wszystkimi słowa piosenek. Doskonale się bawiłam i chciałam by ten wieczór nigdy się nie skończył. Po ostatniej piosence, były dwa bisy na prośbę fanów. Potem tak jak przypuszczałam, większość osób pognała w stronę wejścia za kulisy, mając nadzieję na autograf lub zdjęcie.

- Słyszałam, że chłopcy tym razem nie rozdają autografów - powiedziała jakaś dziewczyna.

- To co tu jeszcze robisz? - dodała inna - Wypad, bo zajmujesz kolejkę.

- Żal mi cię, chciałaś tym tekstem nas zniechęcić? - zapytała pewnie koleżanka tej pierwszej. - myślałaś, że damy się nabrać? Proszę cię...

Wkurzały mnie takie suki. Wolały się wykłócać i obrażać niż czekać w spokoju. Porąbane.

Mijała godzina, a kolejka się nie ruszała. Niektórzy zrezygnowali i udali się do wyjścia.

- Mówiłam, że nie wyjdą - odezwała się ta samą dziewczyna co wcześniej.

- Zamknij się w koń... -

Kłótnie przerwało wejście dwóch ochroniarzy, którzy przeprosili w imieniu zespołu za zmarnowany czas. Okazało się, że nie dostaniemy autografów, bo członkowie BTS mają wcześnie samolot i nie mogli dłużej zostać.

- Cooo - jękneli wszyscy, którzy wytrwali w kolejce.

Też byłam zawiedziona. Chciałam przytulić RM, nawet za cenę odciągnięcia mnie przez ochronę. Jak oni mogli, to znaczy dalej ich kochałam, ale dlaczeeegooo.

Tłum ludzi zaczął kierować się do wyjścia. Wolałam przeczekać, żeby nie zostać ztaranowana. I tak nie spieszyło mi się do domu. Kiedy wszyscy już wyszli i zostałam sama przy stoisku z pamiątkami, które było już puste, przypomniało mi się, że nie zabrałam kurtki z szatni. Odebrałam więc swoją (a raczej ukradzioną od siostry) skórę i skierowałam się do wyjścia. Wybrałam to boczne, bo wychodziło na ulicę, z której miałam jechać nocnym autobusem.

Wychodząc na ulicę usłyszałam jakieś śmiechy i pomyślałam, że jeszcze nie wszyscy się rozeszli. Jednak na zewnątrz było pusto. Latarnie i neony reklamowe oświetlały okolicę, więc nie bałam się, że nie trafię na przystanek.

Wychodząc za róg, który oddzielał arenę koncertową od przystanku, wpadłam na coś twardego.
- Aaał - zastękałam i potarłam swój policzek.

- I'm so sorry - usłyszałam. - kenchanayo?

Co? Koreański? Ktoś tu się wczuł po koncercie.. - pomyślałam i zerknęłam na osobę, na którą wpadłam.

I normalnie mogłam teraz zbierać szczękę z chodnika.
Przede mną stał nie kto inny, jak Jimin. A za nim reszta zespołu. Pakowali właśnie sprzęty do samochodu.

Podszedł do nas RM, który zwrócił się zaraz do kolegi:
- Jimin, nie możesz patrzeć, jak idziesz? Boli cię?

Dopiero po paru sekundach ogarnęłam, że ostatnie pytanie było skierowane do mnie. Złapałam się za policzek i pokiwałam głową. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłam. Chciałam powiedzieć, że nic mi nie jest, ale mój mózg się wyłączył. Chłopak zrozumiał chyba, że jednak coś mi jest i zaproponował, że zawiozą mnie do szpitala.

- ¿Que pasa? - tak mój mózg zdecydowanie przestał funkcjonować.

RM zaśmiał się tylko. Chyba już ogarnął, że jestem pierdolnięta.
Natomiast Jimin przerażony przytulił mnie i zaczął przepraszać.

- Wszystko będzie dobrze - zaczął mnie pocieszać - Ona chyba nie rozumie angielskiego. Musimy ją zabrać zanim ktoś zobaczy, że maltretujemy fanki! Przecież tu może być paparazzi - spanikował.

- Dobra dawaj ją do samochodu - ustalali, jakby mnie tu nie było. - Może jak odpocznie to powie coś więcej.

Ani się obejrzałam, a byłam już w samochodzie z siódemką chłopaków i prawdopodobnie ich managerem. I byłam w takim kurde szoku, że nie ogarniałam, co się do diabła przed chwila stało.

My Life with BTS ⭐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz