Rozdział pierwszy

24.9K 922 318
                                    

Kochani,

ponieważ postanowiłam zrekompensować Wam brak rozdziału Szpiku w tę niedzielę, wrzucam Wam dwa inne  pierwszy rozdział Kinga, a o 20 także kolejny Opiekunki. Mam nadzieję, że poczujecie się coś trochę tym usatysfakcjonowani :)

I oczywiście już teraz zapraszam na pierwsze spotkanie z Dani^^

______________________________________________

Hotel, w którym się zatrzymuję, jest zaniedbany i obskurny, a okna w pokoju drżą, gdy z pobliskiego lotniska startuje kolejny samolot. To jedno z tych miejsc, gdzie możesz wynająć pokój na godziny, a obsługa nie zada nawet jednego pytania, spisując dane z twojego prawa jazdy. To właśnie w to miejsce zawiózł mnie taksówkarz-hindus, gdy poprosiłam go o kurs do „najbliższego hotelu". Byłam zbyt zmęczona, by protestować, gdy znaleźliśmy się na miejscu, a potem doszłam do wniosku, że jakoś wytrzymam jedną noc.

Byleby po podłodze nie biegały karaluchy.

Siadam ciężko na miękkim materacu, zdejmując buty; bose stopy niechętnie kładę na brudnej wykładzinie przykrywającej podłogę. Poza łóżkiem w pokoju znajduje się niewielka szafka z telewizorem naprzeciwko mnie, dyskretna mini-lodówka tuż obok, a po prawej stronie od łóżka – wbudowana w ścianę szafa z przesuwnymi drzwiami. Po mojej lewej stronie przeszklone drzwi otwierają się na balkon; przed nimi stoi tylko jeden fotel z zielonym, poplamionym obiciem.

Chociaż trasa z Phoenix do Las Vegas zajmuje raptem godzinę, jestem na nogach od wczesnych godzin porannych i oczy właściwie same mi się zamykają. Wiem jednak, że nie mogę tak po prostu rzucić się na łóżko i zasnąć, nawet jeśli mam na to ogromną ochotę. Po chwili wstaję więc i kieruję się na balkon, po drodze wyciągając komórkę z tylnej kieszeni dżinsów.

Z niewielkiego balkonu rozpościera się piękny widok na miasto. Na pierwszym planie widzę rozświetloną płytę lotniska, za nim jednak w górę wystrzeliwują miejskie zabudowania, niemal całkiem zasłaniając widoczne na horyzoncie góry. Pewnie w świetle dnia będzie je lepiej widać, myślę, po czym spuszczam wzrok na telefon i wybieram znajomy numer; przykładam sobie komórkę do ucha, próbując ignorować huk kolejnego startującego samolotu.

– Jestem na miejscu – mówię, kiedy mój rozmówca w końcu odbiera. – Chcesz się spotkać jeszcze dzisiaj?

– To chyba nie ma sensu, Elle. – Niski, znajomy głos Roba jak zwykle sprawia, że wracają do mnie wspomnienia wspólnego dzieciństwa. Obydwoje z Violet zawsze mówili do mnie „Elle", co bardzo irytowało mamę; moje pełne imię to Danielle i bardzo nie podobało jej się to zdrobnienie. – Jest późno, prześpij się trochę, zobaczymy się jutro. I tak nic w tej chwili nie pomożesz.

– Żartujesz sobie? – prycham z niedowierzaniem. Mam wrażenie, że tylko ja traktuję tę sprawę poważnie. – Twoja siostra zaginęła, Rob. To moja kuzynka i chcę wiedzieć, co się z nią dzieje. Myślisz, że będę w stanie tak po prostu przyłożyć głowę do poduszki i zasnąć?

– Nie wiemy, co się stało, Elle – protestuje Rob z pewnym znudzeniem; pewnie dlatego, że robi to po raz kolejny. Mam wrażenie, że od początku to ja bardziej przejmuję się zniknięciem Violet niż jej brat bliźniak. – Zgłosiłem to na policję, tak jak sugerowałaś. Nie przejęli się za bardzo. Uznali, że pewnie gdzieś po prostu wyjechała i zabalowała albo coś. To idioci.

W policji nie pracują idioci i obydwoje doskonale o tym wiemy. Po prostu znajdujemy się w Las Vegas, znacznie częściej zdarza się tutaj, że ktoś imprezuje zbyt długo i się zapodziewa – jak w Kac Vegas – niż że ktoś faktycznie znika bez śladu.

Król grzechu | Królowie Vegas #1 | JUŻ W SPRZEDAŻY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz