Budzik znów postanowił zadzwonić o szóstej, tym samym wyrywając mnie z dobrego snu. Jęknęłam przeciągle i wsadziłam głowę pod poduszkę, zagłuszając piskliwy alarm. Dokładnie tak wyglądał mój każdy poranek, ponieważ według mnie nie ma nic gorszego, niż wstawanie o tak wczesnej porze.— Zamknij się! — Krzyknęłam zirytowana.
Sięgnęłam ręką do szafki nocnej i zrzuciłam go na podłogę. Przestał dzwonić, co sprawiło że byłam niemal pewna, że się zepsuł. Nie było mi go ani trochę szkoda, bo w końcu naprawdę nie chciało mi się wstawać. Bolała mnie głowa i nie miałam siły, a w dodatku czułam się strasznie odwodniona. Świetnie rozpoczęty dzień.
Sturlałam się z łóżka i zeszłam na dół. Najpierw przefiltrowałam sobie wodę w dzbanku, a potem wlałam ją do szklanki. Wkroiłam do niej plasterek cytryny, a potem sięgnęłam do szafki nad kuchenką z której wyciągnęłam tabletkę przeciwbólową. Połknęłam ją, po czym oparłam się dłońmi o blat.
Chwilę później podreptałam znowu na górę i weszłam do łazienki. Umyłam szybko twarz, nałożyłam krem matujący, a potem wykonałam swoją poranną rutynę, czyli kilka warstw korektora pod oczy, mascara i brwi, które wypełniłam cieniem, następnie zaczesując włoski w odpowiednim dla mnie kierunku. Do dzisiejszego makijażu dodałam przezroczysty błyszczyk. Przeczesałam włosy grzebieniem, a przednie kosmyki zawinęłam i związałam z tyłu głowy, ponieważ wpadały mi na klejące się usta.
Podeszłam do szafy i wybrałam najzwyklejszy w świecie czarny sweter. Do tego założyłam zwykłe, jasne spodnie, a na nogi postanowiłam dziś założyć całe czarne i przez lata wynoszone już przeze mnie vansy.
Przeszłam do pakowania mojej torby, ponieważ wczoraj byłam zbyt zmęczona, żeby to zrobić. Włożyłam do niej tylko kilka zeszytów, bo większość książek miałam w szafce oraz piórnik i butelkę wody.
Wszystko zajęło mi około trzydziestu minut, więc miałam jeszcze mnóstwo czasu wolnego. Poszłam więc do kuchni i wyjęłam z lodówki zwykły jogurt, a potem sięgnęłam do szafki po moją ulubioną granolę z czekoladą. Dosypałam płatki do jogurtu i dodałam trochę owoców.
Będąc szczerą to rzadko kiedy jadłam śniadania o poranku, a zwłaszcza przed szkołą. Zazwyczaj przekąsiłam coś po powrocie do domu, a w najgorszym przypadku dopiero wtedy, gdy mama podała obiad. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie prowadziłam zdrowego trybu życia. Nie potrafiłam jednak tego zmienić. Brakowało mi do tego motywacji.
Usiadłam przy stole, zaczynając powolnie jeść i przeglądając przy tym wszystkie media. Oglądałam zdjęcia na instagramie, w pewnym momencie zauważając fotkę z wczorajszej domówki. Uśmiechnęłam się, ponieważ na jednym ze zdjęć dostrzegłam siebie w tle. Siedziałam na sofie i trzymałam rękę w misce z chipsami, a na twarzy miałam typową dla siebie, kamienną minę. Gdybym wiedziała, że ktoś robi zdjęcia, na pewno pozbyłabym się tego grymasu, nie chcąc wyjść na gbura i darmozjada, który pojawił się tam tylko dla darmowych przekąsek.
Będąc szczerą, wczorajsze wyjście uważałam za kompletną klapę. Nie mówię, że było bardzo źle, ale nie tak, jak sobie wyobrażałam. To nie były moje klimaty i uważam, że w ogóle nie potrafiłam się wpasować w towarzystwo. Gdyby nie ta domówka, nie poznałabym Audrey i Blanche, ale to były jedyne plusy wczorajszego wyjścia. Może gdyby dziewczyny mnie nie zostawiły, wszystko poszłoby inaczej, chociaż nie wiem czego się spodziewałam po takim spontanie.
CZYTASZ
heartless
Teen FictionNie wierzyłam, że to właśnie ty nauczysz mnie żyć, chociaż pokazałeś, że w środku jesteś martwy. ©Kalafiorki