11. I tak uważam, że jesteś głupkiem.

42 5 3
                                    


— Porozmawiajmy o tym, jak pięknie się wczoraj śmiałaś, jednocześnie będąc w moim towarzystwie.

Mimo tego, że to zdanie było czystym faktem i raczej byłam pewna, że kiedyś obróci się on przeciwko mnie — lekko zesztywniałam, a swój wzrok wbiłam w drewniany stolik. Usta zacisnęłam w wąską linię, nie za bardzo wiedząc co mogę odpowiedzieć.

— Nie możesz wiecznie udawać, że mnie nie lubisz. — Uśmiechnął się cwaniacko, opierając jeden z policzków o swoją dłoń.

— To, że się śmiałam nie oznaczało, że cię lubię. — Zaczęłam, przesuwając pierścionki na palcach. — Raczej oznaczało fakt, że momentami było zabawnie. Tylko momentami, bo raczej nie skończyło się to dobrze, a przynajmniej dla mnie.

— Wow, niesamowicie mnie cieszy to jak bardzo szczera jesteś.

— A ty mógłbyś nieco ograniczyć swój sarkazm, który wtaczasz do każdej wypowiedzi.

— Najwyraźniej nie umiem kłamać, skoro go wyczułaś. — Wzruszył ramionami. — Może masz ochotę mnie nauczyć?

— Elijah. — Syknęłam. — O co ci chodzi?

— Jezus, poważnie? — Parsknął śmiechem. — Przestań na siłę mnie oszukiwać, to znaczy, próbować mnie oszukać, bo niezbyt ci to wychodzi. Widziałem ten błysk w oku, a psychologia człowieka plus mój szósty zmysł podpowiadają mi, że skrycie mnie polubiłaś. Nie wiem czemu próbujesz okłamać samą siebie, ale na mnie te sztuczki w ogóle nie działają.

— Nie wierzę. — Zaśmiałam się. — Ten błysk w oku to była tylko i wyłącznie wina tego, że chciało mi się płakać, bo musiałam się męczyć w twoim towarzystwie.

— No weź, przyznaj się w końcu. Nie bądź taka.

— Nie chcę wam przeszkadzać w ćwierkaniu, ale chciałabym zabrać naczynia, jeśli skończyliście. — Usłyszałam zirytowany głos jasnowłosej sprzedawczyni.

— Nie skończyliśmy. — Odparł od razu chłopak z takim samym tonem, co dziewczyna, nawet nie obrzucając jej najmniejszym spojrzeniem.

— Okej, niech twoja koleżanka przyniesie filiżanki, gdy zdecydujecie się wyjść. Wychodzę zaraz na przerwę i nie będę na was czekać. — Odrzuciła plątające się włosy do tyłu.

— Nikt nie pytał, Renee. — Chłopak splótł swoje dłonie i rzucił w jej stronę lekki, ale wyraźnie ironiczny uśmiech.

— I nie musiał. — Odpowiedziała mu tym samym. Poczułam nieodpartą chęć wtrącenia się w rozmowę.

— Przepraszam, ale na tym chyba polega twoja praca, żebyś obsługiwała klientów, a nie strzelała fochy z byle powodu.

Dziewczyna zmierzyła mnie zawistnym wzrokiem z góry na dół, po czym prychnęła delikatnym śmiechem, ukazując linię swoich zębów.

— A kim ty jesteś, żeby mówić mi na czym polega moja praca? Czytałaś umowę, skarbie? — Zapytała. — Nie? Szkoda, bo najwyraźniej nie wiesz co oznacza przerwa w harmonogramie pracownika.

W tym momencie pragnęłam wytargać blondynkę za jej związane w kucyk włosy. Miałam dość cynicznego spojrzenia, którym obrzucała mnie od momentu, gdy tylko weszliśmy do lokalu.

Początkowo uważałam, że to miejsce mogło być kolejną kawiarnią, która zasługiwała na to, żeby jak najczęściej ją odwiedzać. Podobał mi się ten klimat, mimo że wprowadziłabym kilka poprawek co do charakteryzacji wnętrza, jednak teraz byłam niemal pewna, że więcej tutaj nie przyjdę, byle tylko nie patrzeć na jej fałszywy uśmiech. Renee z wyglądu wydawała się naprawdę miła, ale kolejny raz oceniłam kogoś po okładce. Nie miałam pojęcia o co jej chodziło i co takiego jej zrobiłam, ale czułam się podle przez jej próby zaniżenia mojej wartości.

heartlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz