1

19 2 0
                                    

Budzę się w dziwnym pomieszczeniu.

Wszędzie biel, stalowe ściany i podświetlane podłogi. Leżę wciąż ogłupiona bólem głowy. Siadam na tym dziwnym łóżku aby zebrać myśli. Patrze przed siebie z cichym chichotem mówie sama do siebie.

-Hah, trochę jak w Star Wars- Pozwoliłam sobie zażartować z delikatnym uśmieszkiem na buzi. Jednak po chwili zdaje sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem, co się stało i dlaczego jestem uwięziona. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam szlochać A potem płakać.
   W tym momencie do pokoju wszedł jakiś mężczyzna z nieco dłuższymi włosami. Miał dziwnie smutnawą minę. Gdy dostrzega moje łzy podbiega do mnie i kuca.

-Nie płacz Anastazjo- Objął moją zapłakaną twarz w swoje wielkie dłonie. Spogląda na mnie z ogromną troską.

-Skąd Pan zna moje imię- Patrze na niego przerażona. Czuje jak ciężko mi się oddycha.

-Nie bój się mnie, jestem tutaj ostatnią osobą, która chciała by Ci zrobić krzywdę.- Uśmiecha się lekko- Ja nazywam się...A no właśnie- spuszcza wzrok jak sam siebie skarcił za swój pośpiech- ...Mów do mnie "Mentorze".

-Mentorze? Jak z gry? Będziesz mnie czegoś uczyć?- Pytam z nieco podniesioną jedna brwią. Bacznie obserwuje go, chcąc na siłę wyciągnąć spojrzeniem z niego informacje. On jednak ignoruje to i podnosi się.

-Chodź ze mną- Wstał podając mi dłoń- Po drodze wszystko ci powiem.- Nie waham się, podaje mu swoją dłoń.

Idziemy dużym, długim i nowoczesnym korytarzem. Nie ma okien ani zwykłych drzwi. Wszystko się rusza, przesuwa... Niesamowity widok. Patrze z podziwem na wszystko co mijamy.

-Czy ja się przeniosłam do przyszłości?- Pytam nie patrząc na mężczyznę. Jestem zbyt zafascynowana by na niego spojrzeć.

-Tak jakby. Tego akurat dowiesz się w swoim czasie a teraz chce cie wprowadzić w to wszystko.- Mówi podekscytowany lecz tak jakby wciąż zmartwiony, co on wie czego ja nie mogę wiedzieć?

-Dobrze- odpowiadam i splątuje ramiona na piersi. Idziemy wciąż przed siebie. Tysiąc myśli A zero odpowiedzi,  frustrujące...

-Anastazjo, zacznę od tego że tutaj każdy ma pseudonim, a chyba przyznasz, że twoje imię jest dość długie- Puszcza mi oczko i łapie za ramie jednak nie patrze na niego.

-Racja, przyjaciele mówią mi Ana...Albo raczej mówili zanim się tutaj znalazłam...- Smutnieje i wzdycham cichutko.

-Więc? Jak chcesz by do ciebie mówiono?- Głaszcze mnie po plecach zupełnie omijając to co przed chwilą mu wyznałam, palant.

-Myślę, że "An" będzie dobre- wzruszam ramionami. Odpowiedziałam bez emocji.

-Świetnie! No to An, miło mi cię przywitać w specjalnym programie wojennym.- w tym momencie przed nami otwierają się wielkie drzwi a moim oczom ukazuje się ogromna sala z budkami z jedzeniem, sklepami z ubraniami i innymi. Oniemiałam...Otwieram szeroko oczy zapowietrzając. Nagle jakbym dostała taflą zimnej wody, wracam myślami na ziemię i zwracam się ku mężczyźnie.

-Jak to wojennym?- Oburzam się i patrze na niego wreszcie.- Nie umiem walczyć, nawet samoobrona jest mi obca!- Krzyczę rozkładając ręce w bezsilności.

W tym momencie jego pięść prawie styka się z moją twarzą a moje dłonie jakby żyły swoim światem, łapią jego dłoń, wykręcają a chwile potem Mentor leży na ziemi.  Jestem w szoku.  Czy ja właśnie się...obroniłam?

-No brawo An, właśnie powaliłaś swojego nauczyciela- Mówi wstając z ziemi.- Twarda z ciebie sztuka, tak jak opisywali moi uczniowie gdy Cię tu mieli sprowadzić, musieli dwa razy dobić by cię powalić.- Zaśmiał się.

To tylko GraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz