Rozdział 10

415 41 3
                                    

NIESPRAWDZONY!!

*Evie*

Czarnowłosy uśmiechnął się złośliwie i sięgnął do kieszeni wyciągając z niej średniej wielkości pilot, prawdopodobnie do bramy oraz mały kluczyk. Luke wyciągnął dłoń by odebrać klucz, a w tym samym momencie odezwał się jego telefon informując całą naszą trójkę, że przyszła jakaś wiadomość. Mój wzrok automatycznie skierował się w tamtą stronę. 

Przeklęta ciekawość! Skarciłam się w myślach, czując jak zimne tęczówki blondyna przewiercają mnie na wskroś. Wciąż wpatrując się we mnie wyjął komórkę, po czym prychnął pod nosem i dopiero spojrzał na wyświetlacz.

Momentalnie jego twarz skrzywiła się, jakby zjadł cytrynę w całości, a z ust wyszła wiązanka przekleństw.  

– Zmiana planów – warknął, podenerwowany uderzając w kierownicę. Podskoczyłam wystraszona na ten nagły ruch, prawie dławiąc się własną śliną. – Ty – spojrzał na mnie – jedziesz z nim motorem – otworzyłam szeroko oczy, starając się uspokoić bijące z szaloną prędkością serce.  

Że ja? Że motorem?! 

W moim umyśle powstało tornado, szalejących myśli. Poza tym do cholery jasnej, jakim motorem? Czy ja już całkowicie ogłuchłam? Przecież jakby ktoś jechał taką maszyną to przecież bym słyszała, prawda? 

– No już, wypad – syknął w moją stronę – Nie mam czasu na zabawy w podchody.

Przełknęłam głośno ślinę, wciąż czując rosnącą gulę i powoli drżącą ręką, złapałam za klamkę, otwierając drzwi.   Delikatnie postawiłam bose stopy na ziemi, starając się, by nie stanąć na coś ostrego, co mogłoby mnie skaleczyć. Luke wycofał z zawrotną prędkością Jeepa i odjechał w nieznanym mi kierunku, zostawiając mnie samą pośrodku lasu, w jego ubraniach z obcym facetem. Cudownie, żyć nie umierać!

Objęłam się ramionami, starając się zniwelować nieprzyjemny chłód i stałam jak ten kołek nie wiedząc co zrobić.

Uciekać?

To było nieopłacalne, nie miałam butów, nie znałam drogi, a do tego Kitka miał motor.  

Przestąpiłam z nogi na nogę, czując jak powoli zaczynają marznąć mi palce.  

– Wo w aucie wyglądałaś na mniej zmasakrowaną, koleżanko – zaśmiał się, robiąc kilka kroków w moją stronę. To zdanie podziałało na mnie jak płachta na byka. Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam pięści, tak mocno, że paznokcie zaczęły wbijać mi się w skórę i odważyłam się odezwać:

– Nie jestem twoją koleżanką, do kurwy nędzy! – wydarłam się najgłośniej jak tylko potrafiłam i ruszyłam na niego uderzając z całej siły w jego klatkę piersiową, bo tylko tam byłam w stanie dosięgnąć. 

Facet był ogromny. 

Co prawda mogłam jeszcze uderzyć w bardziej taktowne miejsce jednak się bałam. Bałam się tego, że znokautuje go na chwilę, a później dostanę kulkę w łeb i umrę sama na środku jakiegoś pustkowia. Śmierć jest przerażająca, a tym bardziej śmierć z czyiś rąk. Więc przez to że jestem totalnym tchórzem, chwytam się każdej nadziei, jak tonący chwyta brzytwę. Nim zarejestrowałam co się dzieje czarnowłosy złapał mnie za nadgarstki i nim się obejrzałam stałam do niego tyłem, pochylona do przodu z rękoma skrzyżowanymi na plecach. 

To takie upokarzające, że mogą ze mną zrobić tak naprawdę co chcą.
 

Mężczyzna pochylił się w moją stronę, przyciskając mnie do siebie tak, że moja pupa stykała się z jego kroczem, a jego klatka piersiowa  przylegała do moich pleców. Odruch wymiotny udało mi się pokonać, łapiąc głębsze wdechy, jednak z drżeniem ciała nie mogłam nic zrobić.

– Wiesz co mi powiedział odjeżdżając? – szepnął.

Pokręciłam głową, walcząc sama ze sobą.

– Że jak będziesz sprawiać problemy, mam ci skręcić kark.  

Puścił mnie. Momentalnie się wyprostowałam, starając się zachować resztki godności i obróciłam się w jego stronę.

– Ogólnie jestem bardzo miły – wzruszył ramionami, widząc moją reakcję na te słowa – Dopóki ktoś mnie nie zdenerwuje – dodał, puszczając do mnie oczko.

Czy on ma rozdwojenie jaźni?  

 – Dobra – celowo klasnął w dłonie, wybudzając mnie tym z letargu – Idziemy, zostawiłem motor niedaleko stąd – rzucił luźno i ruszył przed siebie nie sprawdzając czy za nim podążam. 

Z resztą doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że nie musi mnie sprawdzać. Potulnie ruszyłam za nim, starając się omijać potencjalne przeszkody, co nie było wcale takie łatwe. Bose stopy, nie przyzwyczajone do chodzenia po takim podłożu, od razu zaczęły dawać mi się we znaki, co znacznie spowalniało moją wędrówkę. Oczyma wyobraźni widziałam jak czarnowłosy traci cierpliwość ale mimo moich starań nie byłam w stanie przyspieszyć.  

– Okej – westchnął – inaczej się chyba nie da.

Zbliżył się w moją stronę sprężystym ruchem. Stając bardzo blisko mnie obrócił się i pochylił do przodu, w taki sposób, że mogłabym go bez problemu przeskoczyć.

– Właź – mruknął – ale jak komuś powiesz, wyprę się tego.

Niepewnie złapałam go za barki i delikatnie podskoczyłam do góry, a on w tym samym momencie wyprostował się, łapiąc mnie pod uda. 

Czy to już ten czas, gdzie muszę się zastanowić nad swoim życiem? 


****

I? I jak? :) Chyba wyszłam z wprawy hah 
Ciekawi mnie czy to jeszcze tak odżyje jak kiedyś 🤔

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mężczyzna z kolczykiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz