Prolog

185 13 0
                                    

Keith wpatrywał się w okno pociągu, jego płomykówka — Lion przysiadł na jego ramieniu.

Rozległ się gwizdek ostrzegawczy, a rodzice gorączkowo zaczęli całować i tulić swoje dzieci, jednocześnie prowadząc je do pociągu. Rozległy się odgłosy uderzeń stóp, gdy dzieci biegły po puste przedziały, by usiąść z przyjaciółmi. Bardziej niż prawdopodobne, że do Keitha ktoś zapuka za trzy... dwa... jeden...

Drzwi przedziału otworzyły się szeroko, a Lion ze zdumieniem rozłożył skrzydła.

- Co? - zapytał Keith, odwracając się i patrząc na przybysza, pieszcząc Liona, żeby go uspokoić.

Chłopiec w jego wieku, jedenastolatek stał wyglądający na bardzo zaskoczonego. Miał opaloną skórę i ciemnobrązowe włosy, dżinsy i niebiesko-białą koszulkę.

- Gdzie indziej jest już pełno, czy mogę tu usiąść z przyjaciółmi? Jestem Lance. - powiedział chłopiec, uśmiechając się i wyciągając rękę, aby się przywitać.

- Śmiało. Te miejsca nie są zajęte. - powiedział Keith, ignorując dłoń Lance'a i odwracając się do okna, akurat w samą porę, by zobaczyć, jak pociąg zaczyna gwałtownie oddalać się od stacji.

- Super, dzięki stary! - powiedział Lance i wciągnął swój bagaż do przedziału, podnosząc go z trudem i ledwo kładąc go na półkę nad siedzeniami. Pomógł swoim przyjaciołom wsadzić kufry, a potem wszyscy usiedli. Keith spojrzał na nich.

Lance, a potem kolejny chłopak i dziewczyna.

- Jestem Hunk. - przywitał się drugi chłopak. Wokół czoła miał owiniętą pomarańczową bandanę, zawiązaną z tyłu z dodatkowymi długimi końcami. Miał ciemniejszą skórę i czarne włosy oraz żółty sweter i dżinsy.

-Pidge. - mruknęła dziewczyna, nawet nie podnosząc wzroku z podręcznika. Miała krótkie, jaśniejsze brązowe włosy i bladą skórę, jakby nie spędzała dużo czasu poza domem. Miała również ogromne okulary, które zajmowały większość górnej części twarzy. Miała na sobie zieloną kurtkę i szorty.

-Jak mówiłeś, że się nazywasz? - zapytał Lance, marszcząc brwi. - Nie pamiętam, czy powiedziałeś.

- Nie powiedziałem. Jestem Keith.

- Miło cię poznać, Keith. - powiedział Hunk z uśmiechem.

Pidge tylko chrząknęła z potwierdzeniem.

Keith wrócił do patrzenia przez okno, dopóki nie pojawił się wózek z przekąskami. Kupił kilka kociołkowych piegusków i dyniowych pasztecików, wraz z sokiem dyniowym. Złapał też fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta i czekoladowe żaby, tylko dla zabawy.

Lance spojrzał zmieszany na pudełko żelków.

- O co chodzi z fasolką wszystkich smaków? Moi rodzice nigdy nie pozwalają mi ich mieć, ale co jest tak złego w żelkach?

Keith uśmiechnął się złośliwie i wybrał żelka dla Lance'a.

- Spróbuj jednego. - Zaoferował, podczas gdy Pidge w końcu podniosła głowę znad książki i patrzyła z rozbawieniem.

Lance wziął go i spojrzał na niego, mrucząc „pianka", zanim włożył go do ust.

Natychmiast wypluł go i złapał sok z dyni.

- Jaki to smak? Myślę, że twoja partia jest zła! - wykrzyknął, podczas gdy Pidge ryknęła śmiechem.

- Nie, musiałeś dostać mydło. Kiedy pisze każdy smak, to oznacza każdy smak. Są brzoskwinie lub mniej pożądane, wymioty. Pianka lub mydło. Limonka lub trawa. Cynamon jest naprawdę jedynym bez negatywnego odpowiednika i zauważyłem, że całkiem dobrze odcina złe smaki. - wyjaśnił Keith, wciąż nieco się złośliwie uśmiechając.

Kosmiczna Magia ( Klance Hogwart AU ) [translation]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz