Rozdział 5 Dzień dobry Panie Borg

76 9 6
                                    

Minął prawie miesiąc odkąd Cyrus Borg mógł cieszyć się towarzystwem swojej nowej asystentki. Była bardziej niż pomocna. Czasem zdawało mu się, że czyta mu w myślach. Przyjemność mu sprawiało to, że przynosiła mu obiad w czasie pracy, a rano parzyła świetną kawę.
Tej nocy znów zasnął pracując w pracowni w swoim mieszkaniu. Pochylony nad planami technicznymi. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale sam nigdy nie pamiętał kiedy zasypiał. Wyprostował się i skrzywił się czując ból w kręgosłupie. Naprawdę nie powinien przesypiać tak nocy. Wystarczyło, że cały dzień siedział na wózku. Przeciągnął się i założył na nos swoje okulary. Wziął do ręki telefon by sprawdzić czy nie dostał żadnych wiadomości. Była jedna od jego asystentki.

Od Victoria:

Poprawiłam prezentację według pańskich zaleceń. Wszystko jest gotowe na piątkowe spotkanie.

Cyrus uśmiechnął się do siebie i sprawdził godzinę o której to napisała.

Pierwsza w nocy. Dziewczyno kiedy ty sypiasz? - pomyślał zmartwiony. Miał wrażenie, że niemal stawała na głowie byle by go tylko zadowolić i nie zawieść jego oczekiwań. Cyrus lubił jej towarzystwo. Była dla niego czymś jak promyk słońca w deszczowy dzień. Nie chciał przyznawać Grace racji, ale towarzystwo w postaci asystentki to było dobre rozwiązanie. Miał inteligentne towarzystwo w czasie dnia i miał komu opowiedzieć o nowym wynalazku.

Cyrus zaczął odczuwać wstręt do własnego mieszkania. Było wielkie i puste. Co prawda urzędowało w nim kilka androidów odpowiedzialnych za zakupy, gotowanie czy utrzymanie porządku, ale to mu nie zastępowało ludzkiego bytu, który myśli. Te androidy nie miały wolnej woli. Z góry narzucone protokoły, których złamać nie mogły. Przejawiały myślenie, ale nie na tyle rozwinięte by móc prowadzić z nimi normalną konwersację. Kilka razy Cyrus przyłapał się na myśli o stałym związku. Za każdym
razem się ganił za to. Nie potrzebował nikogo w swoim życiu.

Cyrus wyjechał ze swojego budynku i skierował się w kierunku wieży. Miał dosłownie kilkadziesiąt metrów, ale to wystarczyło by poczuł pieczenie oczu, a w następnej chwili już wycierał nos chusteczką.
No tak. Brzoza pyli. Czego się spodziewałem?
Kiedy przeprowadził się do Ninjago City liczył, że tu jego alergia go nie dosięgnie. Przeliczył się. Zawsze zapominał o lekach. Zawsze miał tą cichą nadzieję, że może w tym roku nie będzie ich potrzebował. I zawsze się mylił. Na jego twarz wpłynął uśmiech kiedy znów był w wieży Borg Industries. Jego drugi dom. Chociaż pamiętał ten czas kiedy ze strachem pojawiał się w budynku. Zaraz po wejściu podbiegła do niego Grace.

-Cześć - przywitała się.

-Chcesz mnie za coś zganić?

-Nie, ale bliźniaki mają niedługo urodziny. Pamiętasz, prawda? - Skinął głową. - Bardzo by chciały dostać konsolę. Dlatego proszę cię żebyś dał im pieniądze w kopercie, ale nie przesadzaj z kwotą. Moja mama i rodzice Alex'a też się składają.

-Zapamiętam - odpowiedział nieco lekceważąco i wytarł nos chusteczką.

-Mówię serio, wiem, że jesteś bardzo hojny, ale chociaż raz się posłuchaj. Nie rozpieszczaj moich dzieci.

-Grace...

-Proszę cię nie wydawaj więcej niż wypada. Obiecaj mi to.

-W porządku. Dam pieniądze - westchnął zrezygnowany, ale w swojej podświadomości wiedział, że i tak nie dotrzyma jej danego słowa.

-Dziękuję Ci.

-Oczywiście. Zapowiada się przyjemny dzień nie uważasz? - zmienił temat.

-No proszę. Jednak zacząłeś znów cieszyć się życiem - zaśmiała się.

Ninjago: Good For YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz