Mężczyzna podszedł do szafek.
-Gdzieś tu widziałem sztućce- mruknął pod nosem.
Maggie podeszła do zmywarki i ją otworzyła. Była pusta. Zajrzała do zlewu. Idąc za przykładem Winchestera, zaczęła grzebać w szafkach i szufladach.
-Co za budynek nie ma normalnych sztućców? Same plastiki!- Dean z hukiem zatrzasnął szufladę.
-Jak w takim razie znajdziemy posrebrzaną łyżeczkę?- Maggie była zaniepokojona.
Mówiąc szczerze, nie tylko ona.
-Może jest gdzieś poza kuchnią?
O'Dell spojrzała najpierw na niego, potem na drzwi.
Widząc strach w jej oczach, Winchester delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.
-Nie musisz iść. Możesz tu zostać.
Maggie kątem oka spojrzała na bezpieczny krąg z soli. By dodać sobie pewności, zacisnęła palce na ukochanym smith and wessonie.
-Dam radę. We dwoje przeszukamy posterunek szybciej.
Dean skinął głową. Podniósł broń z ziemi i podał jedną jej. Podszedł do drzwi. Otworzył je i wyjrzał na korytarz.
Wyszedł, Maggie zaraz za nim.
-Łatwiej będzie, jeśli się rozdzielimy- powiedziała. I choć bardzo nie chciała, ruszyła przed siebie z wyciągniętym shotgunem. Na rozwidleniu bez wahania ruszyła w prawo, wchodząc do jednego z pomieszczeń. Oddalające się kroki powiedziały jej, że Dean poszedł w drugą stronę.
Pomieszczenie, w którym się znalazła, okazało się być biurem rzeczy znalezionych. Szybko ogarnęła pomieszczenie wzrokiem, nie widząc nigdzie łyżeczki. Sprawdziła jeszcze okno, czy ma pewno jest zamknięte. Potem wyszła i skierowała się do następnego pokoju. Cały czas uważnie rozglądała się na boki, nasłuchiwała, by nie dać się podejść duchowi. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi, gdy niemal z drugiego końca komisariatu dobiegł ją głos Deana.
-Znalazłem!
Chwilę później mężczyzna pojawił się w korytarzu. Srebrną łyżeczkę niósł dumnie wyciągniętą przed siebie.
Równie nagle przed Winchesterem zamigotała duch. Zjawił się tyłem do Maggie, więc ta niewiele myśląc, wymierzyła broń i wystrzeliła.
Zjawa rozproszyła się, a Dean wydał z siebie zduszony okrzyk bólu.
-Ej, kobieto! Co jest?!- upuścił łyżkę i chwycił się za biodro.
-Cholera- zaklęła O'Dell i podeszła do niego. Delikatnie odsunęła jego dłoń i podwinęła koszulkę, odsłaniając fragment nagiej skóry. Zamiast jednak zobaczyć ranę postrzałową i krew, ujrzała zaczerwienioną, powoli siniejącą plamę.
-Przecież to tylko sól- westchnęła.
-Na szczęście to tylko sól- mruknął Winchester poirytowany. Łagodnie wyrwał dłoń, którą ciągle trzymała i odsunął się nieco. Podniósł leżący na ziemi przedmiot i wsunął go do kieszeni- Musimy spalić tę łyżkę.
-Co?- spytała Maggie, idąc w ślad za mężczyzną, który ruszył przed siebie.
-To jedyny sposób na pozbycie się ducha, gdy nie ma możliwości spalenia kości, czego Sam najwidoczniej nie mógł zrobić. Gdzie tu jest piec?
-Nie mam pojęcia.
-Dobra nie mamy czasu- rzucił i wszedł do pierwszego lepszego pomieszczenia. Cisnął broń na podłogę i podszedł do stojącej pod ścianą komody. Przewrócił ją, stękając. Z jej wnętrza wysypały się kartki i różne papiery.
CZYTASZ
Maggie O'Dell: Winchesters
FanfictionBracia Winchester- dla wiedzy całego świata groźni przestępcy i masowi mordercy. Jednak nieliczni wiedzą, że tak naprawdę bracia walczą z istotami, o których nikomu się nawet nie śniło. I chodź w rzeczywistości są niewinni, władze wciąż usiłują ich...