Uff... mały poszedł na sekundę spać. Jest uroczy, kiedy się we mnie wtula. Wygląda jak miniaturowa wersja jego mamy. Hah... cieszę się, że jest ze mną. Cóż, w każdym razie teraz skrótowo dokończę opis ostatnich dni.
24 grudnia zainstalowałem sobie dźwiękoszczelne drzwi, żeby nikt więcej nie mógł usłyszeć małego. Cały dzień ogólnie przebiegał bardzo spokojnie, aż do wieczora. Wtedy mi się przypomniało, że moja Polska, kiedy jeszcze żyła, opowiedziała mi o ciekawym zwyczaju: otóż ona i jej brat obchodzili tego dnia "Wigilię". Wieczorem robili uroczystą kolację, podczas której robili coś na wzór... rytuału? Nie wiem jak to nazwać. W każdym razie: na początku czekali na pojawienie się pierwszej gwiazdki. Wtedy zaczynali całą ceremonię. Najpierw czytali fragment Biblii i dzielili się opłatkiem. Potem siadali przy stole i jedli. Nie pamiętam już jak się nazywały te fikuśnie potrawy, ale wiem, że istotna była ich ilość oraz skład. To znaczy tak: potraw miało być 12, a nie można było jeść mięsa poza rybą. A i jedno miejsce miało być puste. Poland mówiła, że było to związane z tradycją jeszcze z czasów powstań jej przodków. Chodziło o to, że rodziny, którym zabrano mężczyzn i wywieziono wgłąb Imperium Rosyjskiego, zostawiały jedno miejsce wolne. To chyba było związane z tym, że wierzyli, że oni wrócą, czy coś... Żałuję, że wtedy tego nie zapisałem. Bo to takie ciekawe, a mały powinien znać swoją historię...
A i jeszcze jedno: po kolacji wszyscy dostawali prezenty, a o północy szli na mszę do kościoła. Moim zdaniem ciekawe te zwyczaje.
No, ale przypomniałem to sobie wieczorem i było mi przykro, że jej kultura przepadła... Stwierdziłem, że będę musiał wziąć Hungary na stronę i pogadać z nim o tym. No i zdradzić o istnieniu jej dziedzica. Ech... mam tylko nadzieję, że dochowa tajemnicy i nie zrobi wielkiej sensacji.
Dobra, dosyć dygresji. Do meritum sprawy... jak tylko odwaliłem wieczorne karmienie i ułożyłem syna spać na kolanach, to usiadłem wypełniać dokumenty. Niestety spać mi się chciało i usnąłem.
Śniła mi się zimowa plaża i moja Poland... Wyglądała jak najpiękniejszy Anioł. Cieszę się, że się zobaczyliśmy, chociaż to był zwyczajny sen. Mam nadzieję, że będę mieć ich jeszcze więcej.
Rozmawialiśmy bardzo długo o rozmaitych sprawach. Cieszyła się, że nasze dziecko jest takie silne i mądre. Bawiliśmy się z nim i długo tuliliśmy. W sumie żałuję tylko jednego: że to było tak krótkie... mógłbym śnić o niej już przez resztę życia.
Niestety, wkrótce się obudziłem. I przez kogo? Przez te dwa gałgany, co mi wlazły do pokoju! Stefa stała przed biurkiem, a Pentan chciał mi zabrać syna! Wkurzył mnie, nie powiem. Chociaż może nieco za ostro zareagowałem... no bo przystawiłem mu gnata do bani i kazałem oddać Rzeczpospolitą. Ale przysięgam, że gdyby go zabrał, to bym mu zrobił dodatkową dziurę we łbie.
Ostatecznie musiałem im wszystko wyjaśnić i zaakceptowali to, że mam pod opieką dziecko. Co ciekawe, wydaję mi się, że zaczęli mnie bardziej szanować. No, bo jakoś wcześniej traktowali mnie jak jakiegoś nastolatka, a teraz patrzą na mnie jak na równego sobie. Ale mało mnie to obchodzi. Jestem dorosły i pokażę im, że nadaję się do opieki nad tą kruszynką...
Mam pewien problem: mały nie chce spać oddzielnie. Ostatnio popłakał się, kiedy nie chciałem go ze sobą zabrać. Ustąpiłem ostatecznie, bo nie chciałem, żeby płakał. Niby umiem z nim spać tak, by mu krzywdy nie zrobić, ale... trochę się jednak boję o niego. Stefa mówi, że to normalne, iż mały nie chce spać sam, tylko z matką, jednak... no właśnie. Słyszałem tylko o tym, że dzieci śpią z matkami, nie z ojcami. Ale na razie nie mam wyboru.

CZYTASZ
Z Pamiętnika Młodego Ojca
FanfictionPolska zmarła, a Stany Zjednoczone został sam ze swoim synkiem... musi teraz mierzyć się z trudem wychowywania Rzeczypospolitej w pojedynkę. Nie jest to łatwe zajęcie, zwłaszcza po wojnie, w czasach największego kryzysu, z którym musi sobie poradzić...