»» 4 ««

488 53 32
                                    

a/n; prawie zapomniałam, ale cii

***

Decyzja była trudna. Co te numery miały znaczyć?

W tle było słychać cichutkie tykanie zegara, które jedynie bardziej denerwowało.

Hyunjin spojrzał na Chana. Nie mógł nic wyczytać z jego twarzy i to było chyba najgorsze. Nie miał pojęcia, która z opcji była tą dobrą, a wyglądało na to, że to właśnie on miał zdecydować. Dlaczego?

— Skoro tylko ty jesteś w stanie znaleźć klucze, można powiedzieć, że je przyciągasz... to może jesteś też w stanie wybrać dobry przycisk?

W głosie Chana udało mu się wyczuć nutę niepewności. A skoro nawet on nie był pewien swoich słów, to jak Hyunjin mógł być?

Przygryzł wargę i podszedł bliżej panelu.

Wdech, wydech.

Wybierz cokolwiek.

Zamknął oczy i wcisnął przycisk z numerem 7.

Winda ruszyła.

Gdy drzwi się otworzyły, oślepiło ich światło słoneczne. Hyunjin zasłonił oczy, ale i tak potrzebował kilku chwil, by przyzwyczaić się do jasności. Kiedy się rozejrzał, zmarszczył brwi.

— Czy to nie jest ten budynek, w którym kiedyś mieszkaliśmy? — spytał Jisung, odzywając się jako pierwszy z całej szóstki. — Wygląda podobnie, co nie?

— To chyba ten budynek — mruknął Seungmin, który z uwagą przyglądał się budowli. — Co robimy?

— Może najpierw sprawdźmy, czy w windzie... — zaczął Minho, ale nagle przerwał. Reszta odwróciła się w jego stronę. — Chłopaki, bo... windy nie ma.

— Cholera jasna — zaklął Hyunjin, podchodząc do miejsca, w którym jeszcze chwilę temu stała winda. — Cholera, cholera, cholera!

W jego oczach po raz kolejny tego dnia pojawiły się łzy. Nie panował już nad swoimi emocjami.

— Hyunjin — powiedział Chan, kładąc rękę na jego ramieniu. — Nie denerwuj się. Winda w końcu się pojawi?

Chłopak strząsnął dłoń przyjaciela z barku. Chciał w tamtym momencie wyglądać na wściekłego, ale każdy widział jego opuchnięte od płaczu oczy, trzęsące się ciało i to błagalne spojrzenie, które wręcz krzyczało, by to wszystko po prostu się skończyło.

Nie minęła chwila, a znalazł się w objęciach Jisunga. Sekundę później nogi się pod nim ugięły i oboje upadli na ziemię. Hyunjin wpadł w histerię, ale nikt nie miał zamiaru go za to krytykować.

Reszta podeszła bliżej i koniec końców miał miejsce grupowy uścisk. I to bardzo im pomogło. Poczuli, że ucieka z nich choć odrobina stresu.

Żaden z nich tak naprawdę nie wiedział, co się wokół nich działo. To wyglądało jak zły sen, z którego nie mogli się obudzić. Ale wszyscy wiedzieli, że Hyunjin ma pełne prawo do takiego zachowania. W końcu to na nim spoczywała odpowiedzialność za znalezienie kluczy, bez których — jak widać — nie mogli nawet wejść do windy. Szukał poprzedniego klucza długo i omal nie przypłacił tego życiem. Każdy z nich zareagowałby płaczem na widok braku windy, której znalezienie też było nie lada wyzwaniem.

— Już w porządku — szepnął Hyunjin, wycierając mokre od łez policzki. — Już jest okej. Możemy odpocząć? Jestem śpiący.

Chłopcy spojrzeli na siebie nawzajem i wszyscy zgodnie przytaknęli. Zdecydowali, że najlepszym wyjściem będzie przespanie się w budynku. Gdy weszli do środka, powitał ich chłód, pustka i półmrok. Okna były nieduże i nie wpuszczały do pomieszczenia zbyt dużej ilości światła, a oni nie mieli latarek, zapałek czy czegoś innego, czym mogliby oświetlić pokój.

Save me ⋄ Stray Kids ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz