3. Grzech pierwszy

9.7K 400 248
                                    

Twitter: amaruum1 + #prayforuswatt
Instagram: amaruum.watt

Zza szyby samochodu wpatrywałam się w mijany przez nas obraz słonecznego New Haven. Pogrążona w swoich myślach, nie zwracałam uwagi na gawędzących przyjaciół, którzy zajmowali przednie siedzenia samochodu.

Po nieudanym według mnie spotkaniu z przyjaciółmi Jake'a całkowicie straciłam humor oraz ochotę na jakieś wspólne wyjście. Mimo wszystko wolałam wrócić do domu, ewentualnie wysłuchać kolejnych pretensji rodzicielki i ostatecznie zamknąć się w pokoju pod warstwą pościeli, ciesząc się ostatnim wolnym weekendem, by potem znów zarywać noce nad książkami.

Na pierwszy rzut oka Sean sprawiał wrażenie miłego chłopaka. Wobec Nicholasa miałam neutralne odczucia, a Nathaniel... cóż, obok niego z pewnością nie dało się przejść obojętnie, i to wcale nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Stwarzał pozory skończonego dupka - i jeśli wczoraj na pogrzebie choć przez chwilę pomyślałam, iż jest miłym chłopcem, tak teraz z pełną świadomością mogłabym cofnąć każde pozytywne słowo na jego temat. Zachowywał się jak naburmuszony dziesięciolatek, pewny swojej doskonałości, któremu cały świat jeszcze nie padał do stóp. I być może nie powinnam była brać za pewnik postrzegania jego osobowości przez pryzmat kilku minut rozmowy, jednak jego postawa aż krzyczała o drzemiącej w nim pyszałkowatości.

I być może nie powinnam była też zbytnio przejmować się słowami kogoś takiego jak on, ale taka już byłam - wciąż wrażliwa na docinki ludzi, mimo tego, ile podobnych sytuacji już przeżyłam i ile złych słów usłyszałam na swój temat.

Byłam przyzwyczajona, że rówieśnicy z mojego otoczenia nie pałali do mnie sympatią bez większego powodu, choć w większości przypadków miało to związek z moją rodziną. Temat wiary i poglądów innych zdecydowanie plasował się na pierwszym miejscu na liście rzeczy, z których warto było żartować - a ja za każdym razem w takich sytuacjach reagowałam tak samo. Wpadałam w przygnębienie, które nie odstępowało mnie ani na krok przez najbliższe dwa dni, i w tym przypadku również tak było.

Dlatego poprosiłam Jake'a, by odwiózł mnie do domu.

– Jesteś pewna, że chcesz wracać? – Do moich uszu dotarł delikatny głos Ronnie, która przekręciła się na miejscu pasażera, by mieć na mnie lepszy widok.

Po rozpoczęciu roku ustaliliśmy, że po wszystkim pójdziemy do naszej ulubionej kawiarni, ale teraz nie była to rzecz, na którą miałam ochotę. Dlatego, nawet nie spojrzawszy na przyjaciółkę, pokręciłam przecząco głową, na co z ust blondynki wydostało się głośne westchnienie. Może i reagowałam zbyt pochopnie na całą sytuację i za bardzo wszystko wyolbrzymiałam, ale dzisiejszy poranek nie był dla mnie łaskawy, a słowa mamy w zupełności wystarczały, bym chodziła przygnębiona. Nie chciałam dodatkowo wysłuchiwać głupot od chłopaka, który mógł mnie kojarzyć tylko z opowiadań innych lub przez to, iż byłam córką pastora.

– Nie przejmuj się tym, co powiedział Nate – wtrącił się Jake, spoglądając na mnie w lusterku. – Lubi drażnić się z innymi, co nawet i mnie czasem wkurza, ale gdy się go bliżej pozna, to naprawdę fajny chłopak – skwitował, rzucając mi szeroki uśmiech.

Przewróciłam oczami na jego słowa, bo cóż... To normalne, że bronił swoich kolegów i na pewno zależało mu na tym, żebyśmy razem z Ronnie ich polubiły. Całkowicie to rozumiałam, jednak nie byli to ludzie w moim guście.

– Nie wątpię – rzuciłam w jego stronę, pozwalając sobie na sarkazm, i nadal kontynuowałam wpatrywanie się w otoczenie. Chciałam znaleźć się już w swoim prywatnym azylu i odpocząć od tych przytłaczających myśli, które od rana krążyły wokół niej, mojej mamy, a teraz jeszcze wokół tego nieznośnego chłopca o tak intensywnym spojrzeniu.

Pray for us | JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz