|rozdział 1|

5.4K 300 189
                                    

Rozmawiałem z Łukaszem już około dwudziestu minut. W między czasie zjadłem trochę krakersów, którymi oczywiście się podzieliłem. Opowiedziałem mu trochę o sobie oraz o przyczynach, przez które tak mało jem. Chłopak bardzo wciągnął się w ten temat. Zadawał wiele pytań. W sumie to nawet powiedziałem mu o tym, co doradzała mi pani psycholog.

- Teraz twoja kolej, spowiadaj się - zaśmiałem się lekko, ciągle patrząc mu w oczy.

- Zacznę moją historię od tego, że uwielbiam jeździć na rolkach - opowiadał z entuzjazmem niebieskooki - Więc dzisiaj po południu stwierdziłem, iż pójdę na rampy. No i ja, jak to ja... Po prostu, sam widzisz, nie skończyło się dobrze - śmiał się.

- Musisz na siebie uważać następnym razem, tak właściwie to co teraz z Tobą? Złamałeś coś?

- Na szczęście nie. Co prawda poszło trochę krwi, będę mieć dużo siniaków na brzuchu, mam rozcięcie na lewej łydce i muszę uważać na prawy staw łokciowy, bo mało brakowało i skończył bym w gipsie - odparł - A ty umiesz jeździć na rolkach?

- Kupiłem kilka miesięcy temu i do tej pory nie znalazłem czasu, by się nauczyć, teraz to już w ogóle się boję, że skończę tak jak Ty - zachichotałem.

- Spokojnie, nie ma się czego bać. Jak wyjdziemy ze szpitala, to mogę Cię nauczyć. Przy okazji poznamy się lepiej. Sama jazda na rolkach nie jest trudna, po prostu ja za bardzo kombinowałem i niepotrzebnie poszedłem na skate park.

- Nie śmiałbym odmówić.

Naszą pogawędkę przerwał tata Łukasza, który wparował cały zdyszany do sali.

- Jezusie! Łukasz, co Ty znowu wymyśliłeś?! - spanikowany stanął przy jego łóżku. W sumie co się dziwić. Brunet miał lekkie przetarcia na policzkach i plaster nad prawym łukiem brwiowym.

Chłopak zaczął opowiadać ojcu o całej sytuacji, jego tata kilka razy się nawet zaśmiał z głupoty swojego syna. Nie ukrywam, mi też ich rozmowa poprawiła humor.

- Właśnie dlatego, jestem tu, gdzie jestem - śmiał się niebieskooki - A poza tym, Tato poznaj Marka, ja poznałem go około pół godziny temu i super nam się rozmawiało, lecz niestety przerwałeś - dokończył.

- Dzień Dobry, jestem Marek - uniosłem kąciki ust patrząc na mężczyznę.

- Witaj Marku, nazywam się Robert. Trochę musisz się jeszcze pomęczyć z moim synem, ponieważ ja muszę iść podpisać papiery.

- Nie ma sprawy - zaśmiałem się po raz kolejny.

Gdy pan Robert wyszedł z pomieszczenia, wróciłem do mojej konwersacji z Łukaszem. Dużymi krokami dochodziła już piętnasta... Co oznacza, że będzie konieczność zjedzenia obiadu na szpitalnej stołówce. Ustaliłem z brunetem, że pójdziemy tam razem. Pójdziemy, gdyż oboje stwierdziliśmy, że wózki nie są nam potrzebne. Ja czuję się już lepiej, a Łukasz twierdzi, że od początku ten pojazd nie był mu przydatny i bez problemu może chodzić, aczkolwiek wolniej, niż zwykle.

Wstałem z łóżka, a Łuki poprosił mnie o pomoc w odpięciu jakiejś linki, na wzór cienkiego "kabelka". Gdy jeszcze leżał, podwinąłem jego bluzkę i ujrzałem mnóstwo czerwonych śladów, które otrzymał po upadku na rolkach. Ponadto, miał tam kilka plastrów. Pod jednym z nich, miał przypięte jakieś urządzenie, sam nie wiem do czego ono służyło.

- Ojejku, nie boli Cię to? - troskliwie zapytałem przyglądając się jego klatce piersiowej.

- Eee tam, bez przesady - uśmiechnięty, ciągle patrzył na moją twarz.

Po odpięciu mu tego kabelka, czy co to tam było, poprawiłem mu koszulkę i złapałem go za dłoń, by pomóc wstać. We dwójkę wybraliśmy się na stołówkę znajdującą się na tym samym piętrze. Było już tam trochę ludzi, ale razem w brunetem zdecydowaliśmy się usiąść przy małym stoliku w rogu. Łukasz kazał mi zostać, a sam poszedł po posiłki dla nas obu.

Nie musiałem długo czekać, a on dosiadając się do mnie, wręczył mi mój talerz.

- To co? Nasz pierwszy wspólny obiad? - zapytał niebieskooki.

- I mam nadzieję, że nie ostatni - odpowiedziałem - Smacznego.

- Wzajemnie maluchu - uśmiechnął się do mnie zadziornie. Pewnie użył takiego zwrotu, bo jak na 18-letniego chłopaka jestem naprawdę niski i chudy. Ważę ledwo czterdzieści kilogramów przy wzroście sto sześćdziesiąt dziewięć centymetrów. Łukasz jest w moim wieku, wiem, bo powiedział mi jak wcześniej gadaliśmy, a wygląda na o wiele starszego.

Brunet ma dość wysportowaną sylwetkę i tak na oko ponad metr osiemdziesiąt. Ma śliczne, błękitne oczka i urocze dołeczki. Nie wspominałem jeszcze, ale jestem biseksualny z większym pociągiem do płci męskiej, a chłopak zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Mam nadzieję, że uda mi się go poznać bliżej, z resztą sam proponował mi wspólne wyjście na rolki, na których nauczy mnie jeździć.

Jako posiłek dostaliśmy sałatkę, porcję frytek i jakieś mięso z kurczaka. Chłopak zaczął się zajadać mięsem, a ja tylko "dziobałem" coś w sałatce i zjadłem jak na razie pół plasterka pomidora.

- No ej... Zjedz coś - powiedział niebieskooki przyglądając się temu, jak tylko ruszam widelcem po talerzu.

- To nie jest łatwe, totalnie nie mam apetytu - westchnąłem.

- Zjedz dla mnie, proszę, to dla twojego dobra - zrobił maślane oczka. Po tym jak opowiedziałem mu moją historię, wiedział, jak to wszystko jest dla mnie cholernie trudne.

- Ehh... Niech ci będzie - ukroiłem kawałek mięsa i wziąłem go do ust. Nie mogłem się nie zgodzić, bo chłopak tak ładnie prosił.

- Dzielny chłopczyk - uśmiechnął się Łuki.

Przy konsumowaniu pomarudziłem jeszcze troszkę, ale ostatecznie zjadłem ponad połowę dania. To naprawdę dużo, jak na mnie.

𝐀𝐛𝐨𝐯𝐞 𝐀𝐥𝐥 ~ 𝐊𝐱𝐊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz