|prolog|

9.2K 349 238
                                    

Marek

Otwierając oczy, ujrzałem moją mamę, siedzącą tuż obok łóżka, na którym leżałem. Jej twarz była cała blada, a kąciki ust lekko podniesione od momentu, gdy zdała sobie sprawę z tego, że się obudziłem.

- Maruś... - szepnęła kobieta - Nie możesz więcej unikać jedzenia, zrozum to.

Ja zdezorientowany rzuciłem jej szybkie pytanie.

- Mamo, gdzie my tak właściwie jesteśmy?

- Kochanie... - zaczęła spokojnym głosem - jak to gdzie? W szpitalu. Zasłabłeś podczas obiadu, na którym i tak prawie nic nie zjadłeś.

Już drugi raz w tym miesiącu wylądowałem tutaj, przez własną głupotę. I to nie jest tak, że uważam, że jestem gruby i dlatego nie jem, bo wcale tak nie uważam. Rzecz w tym, że jedzenie mnie obrzydza i od dłuższego czasu straciłem apetyt, czego skutkiem jest moja wychudzona sylwetka. Rozmawiałem już wiele razy z różnymi psychologami, którzy próbowali przetłumaczyć mi, że życie bez jedzenia nie jest możliwe oraz, że sam robię sobie krzywdę.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos pielęgniarki. Kobieta weszła do sali, w której leżałem i zatrzymała się przy mnie, jednocześnie prosząc moją mamę, by ta lekko się przesunęła.

Obserwowałem uważnie ruchy tej pani, aż w końcu ujrzałem na jej bluzce małą etykietkę z napisem " Sylwia ", dzięki czemu znałem już jej imię.

- Musimy pobrać Tobie krew, a następnie porozmawiasz z panią psycholog, jeśli twoja mama wyrazi na to zgodę.

- Mhm.. Rozumiem - przewróciłem oczami.

- Synku, ja w tym czasie skoczę do toalety, a Pani się Tobą zajmie - rzekła moja mama, Basia.

Wtedy przesiadłem się na wózek inwalidzki z pomocą pielęgniarki, ponieważ nie dałbym rady ustać teraz na własnych nogach, bo pewnie bym się przewrócił. Sylwia zawiozła mnie do jakiegoś małego pomieszczenia. Na pierwszy rzut oka zauważyłem wagę, na którą zapewne zaraz będę musiał wejść. Pokój przypomniał taki, w którym zawsze miałem przeprowadzany bilans, lecz niestety dzisiaj okoliczności przebywania tu, nie należały do przyjemnych.

Po chwili przyszła druga pielęgniarka, która przedstawiła mi się jako Dorota, wyglądała na strasznie miłą, jak później się okazało - nie tylko na taką wyglądała, ale również taka była.

Po pobraniu, na którym oczywiście zrobiło mi się słabo, z resztą jak zawsze, dostałem do picia niegazowaną wodę i kawałek drożdżówki. Swoją drogą, za każdym razem, gdy biorą krew z mojego organizmu, każą mi ją jeść. Chcąc, nie chcąc wziąłem kilka gryzów dla mojego dobra i popiłem napojem. Na szczęście, tym razem obeszło się bez ważenia.

- Wszystko w porządku? - zapytała się klękając przede mną, pani Dorota.

- Tak, jest okej - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Chwilę posiedziałem jeszcze w gabinecie, po czym kobieta zawiozła mnie na salę, w której się obudziłem. Tam czekała na mnie już moja mama, która oznajmiła, że na razie będę musiał poleżeć tutaj trochę sam, ponieważ ona musi pilnie jechać do firmy, której wraz z moim tatą są założycielami.

Nie leżałem zbyt długo, a tu proszę, niespodzianka. Do pomieszczenia wjechał na wózku cholernie przystojny brunet. Pani Sylwia zatrzymała jego pojazd przy łóżku, które znajdowało się prawie obok mojego, gdyż jedyne co dzieliło te łóża, to naprawdę mała, dość niska szafeczka.

Nie wspominałem wcześniej, ale na tej sali znajdowały się trzy łóżka. Moje to to, najbliżej okna. Ponadto była tu jeszcze mała umywalka, a przy niej kosz na śmieci.

Chłopak, o którym przed chwilą wspomniałem, wstał z wózka, co nie do końca spodobało się rudowłosej pielęgniarce i usiadł na łóżku.

- Nie ruszaj się stąd, najlepiej się połóż, ja obecnie nie będę tutaj z Tobą, ponieważ najważniejsze badania masz już za sobą, wszystkie opatrunki również. Aczkolwiek gdyby coś się stało wystarczy, że naciśniesz ten czerwony guziczek na ścianie i ktoś prędko przyjdzie, by Ci pomóc - uśmiechnęła się do niego, po czym wyszła. Zostałem z nim sam, na sam.

Brunet, tak jak mu kazano, położył i przekręcił się w moją stronę.

- Cześć, jak masz na imię? - uśmiechnął się w moją stronę, miał naprawdę cudowne dołeczki.

- Hej, jestem Marek - również uśmiechnąłem się w jego stronę - a ty, jak się nazywasz?

- Łukasz, miło mi Cię poznać. Chciałbyś mi opowiedzieć jak się tutaj znalazłeś?

𝐀𝐛𝐨𝐯𝐞 𝐀𝐥𝐥 ~ 𝐊𝐱𝐊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz