5.Lato cz.1

34 7 0
                                    

Od czasu odejścia Sany minęło już pare miesięcy
A ja?
Dalej nie uporałam się z tym...coraz częściej w mojej głowie pojawiały się myśli samobójcze...
Nie byłam już sobą, czułam się jakby wszystko to na czym kiedyś mi zależało było zwykłym kłamstwem
Wyobrażeniem rzeczywistości ,która nigdy nie była prawdziwa
Odeszła...łamiąc mi serce i odbierając ostatnie chęci do życia
Pragnęłam śmierci i bólu

Bólu ,który by sprawił ,że choć na chwilę bym zapomniała o niej
Jednak bałam się bólu...
mimo to widok kapiącej krwi z ran był dla mnie czymś pięknym czymś co motywowało mnie do robienia tego częściej...mocniej
Nie obchodziło mnie ile blizn powstanie i ile złych wspomnień po tym zostanie
Chciałam się ukarać za to ,że byłam taka łatwowierna
Czułam wstręt do siebie, wręcz nienawiść ,która powoli mnie zabijała

Blask dawnych dni zgasł a w moim świecie nastała ciemność
Chciałam stąd odejść ,uciec przed wszystkim
Zakończyć wszystko lub zacząć wszystko na nowo
Byle tylko zapomnieć
Czułam się jakbym uwięziła siebie w klatce
Z której nie można się wydostać

Brakowało mi "klucza"
Osoby która na nowo otworzyłaby mi oczy na świat

-🌼-

Jednak ktoś cały czas był przy mnie...i mnie wspierał
Mimo ,że była teraz daleko ode mnie to nie zapomniała
Każdego dnia pisała ze mną mimo ,że ukrywałam swoje prawdziwe emocje... ona potrafiła je rozszyfrować
Była wstanie sprawić ,że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech

Czuwała nade mną ,a ja próbowałam ją odtrącić tylko po to aby się o mnie nie martwiła
Przecież sama miała swoje własne problemy...jak każdy inny

Czułam się winna ,że zabieram jej czas...który mogłaby poświęcić osobie której naprawdę zależy na życiu.

Nie potrafię zrozumieć ,dlaczego mówiła ,że nie ma nikogo lepszego ode mnie
Przecież na co komu taki wrak człowieka jak ja?
Zależało jej na tym abym była szczęsliwa...ale ja nie potrafiłam
Każdy kolejny dzień był jak walka o przetrwanie

Wewnętrzna wojna jaką toczyłam ze sobą wyniszczała mnie
Chciałam płakać ale nie mogłam...przecież płaczą tylko słabi?

A ja muszę być silna, nie dla niej ani nikogo innego
Poprostu dla siebie
Muszę udowodnić ,że dam radę
Przezwyciężę przeszłość i nadam sens mojemu "jutro"
Tylko czy to kiedyś nastąpi?
Ja czuję się słaba...i samotna

Mimo ,że mam przyjaciół nie czuje tego
Mam wrażenie iż jestem tylko krótkim podrozdziałem nic nie wnoszącym do reszty
Tak jak kiedyś mi zależało teraz odczuwam obojętność...

Dalej zależy mi na Minie ale...jednocześnie wiem że zasługuje na kogoś lepszego
Osobę, która będzie ją wspierać i być przy niej ,kiedy będzie tego potrzebować

-🌼-

Próbowałam być wsparciem dla innych bo mi tego wsparcia zabrakło...

Jednak jak można być podporą bez fundamentów?
Prędzej czy później taka konstrukcja musi runąć i roztrzaskać się na milion kawałków

Pozostawiając po sobie pustke lub mnóstwo gruzu ,które i tak już nic nie znaczy

Niektóre rzeczy ciężko jest odbudować takie jak zaufanie...
Tak naprawdę okłamywałam ich wszystkich ,że jest dobrze
Kiedy naprawdę nie było
Naruszyłam ich zaufanie tylko po to aby się o mnie nie martwili
Chociaż wiem ,że nawet jeśli bym im powiedziała to nikt z nich nie był by mi wstanie pomóc

Ten problem był mój i tylko mój

Moje życie sypało się jak zamek z piasku...
Mimo to bezskutecznie próbowałam go odbudować
Chciałam na nowo się uśmiechnąć ale nie potrafiłam

Marzyłam aby ktoś wiedział co przechodze jednak...nawet jej nie potrafiłam obdażyć zaufaniem
Nie chodziło o to ,że było w niej coś złego poprostu
Bałam się ,że mnie odrzuci... tak jak reszta...

Nie chciałam jej stracić... ale nie miałam już siły dalej "walczyć"

-🌼-

Notka

Dobrze moi drodzy wiem ,że dzisiejszy rozdzialik jest lekko mówiąc depresyjny
Ale nie martwcie się kolejne będą już bardziej optymistyczne~

To wszystko bye~

Stay by my side [Wolno Pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz