waiting for a train

977 68 46
                                    

Pewnego dnia, parę lat wstecz, gdy Marinette po raz pierwszy dostrzegła jak Kagami całuje Adriena, poczuła jakby niewidzialna siła, wypompowała powietrze z jej płuc. Przez chwilę stała w miejscu, nie mogąc przypomnieć sobie, jak się oddycha. Teraz czuła się podobnie.

Marinette siedziała w nieswoim łóżku, w nieswojej pościeli i co gorsze, zajmując nieswoje ciało. Próbowała przypomnieć sobie jak się oddycha, a myśli z oszałamiającą prędkością, kołatały się w jej głowie.

Nagle, na nocnej szafce zadzwonił telefon, a ona automatycznie sięgnęła po niego ręką. Zatrzymała się jednak w pół czynności, jasny wyświetlacz urządzenia informował, iż właśnie dzwoniła Kagami.

 - Nie odbieraj - odpowiada nagle stanowczy, piskliwy głos, a Marinette przypomina sobie, że nie jest tu sama  - Adrien nie byłby zachwycony.

 - Skąd wiesz? - pyta choć w rzeczywistości ma milion różnych, innych i ważniejszych pytań w głowie.

 - Zerwali z sobą.

 - Co?

 - Zerwali z sobą - ponawia Pagg, a jego świdrujące spojrzenie utkwiło w twarzy Adriena, która teraz należała do Marinette - Czy ja mówię niewyraźnie?

 - Jesteś wredny! - wykrzyknęła oburzona, celując w jego stronę palcem - Nie mam pojęcia jak Adrien z tobą wytrzymuje!

  - Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać - odparło kwami - On mnie wprost ubóstwia.

Marinette przewróciła oczami.

Przez chwilę siedziała jeszcze w łóżku, wyraźnie nad czymś się zastanawiając, a głuchy odgłos ustawionego na wibracjach telefonu, co jakiś czas rytmicznie pobrzękiwał w tle.

W końcu dotarło do niej oczywiste.

 - Sprostuj jeśli się mylę, ale nie wyglądasz na szczególnie zaskoczonego - odparła bardzo powoli, ważąc każde wypowiedziane słowo.

 - Bo nie jestem - przyznało kwami - To już się wydarzyło, wiele lat temu, lecz dotyczyło zupełnie innych kwami i ich posiadaczy.

 - Wiesz w takim razie jak TO odkręcić?! - niemal wykrzyczała, kurczowo łapiąc się nadziei. 

 - Niestety - Plagg niemal od razu kręci głową - Kiedy byłem młody nie zwracałem uwagi na problemy innych kwami. Nawet nie pamiętam, które to były...

 - Ale to sprawa kwami, tak? - podjęła dziewczyna, a blask w jej oczach był identyczny jak ten, który pojawiał się w oczach Adriena.

 - Marinette... - zaczęło powoli stworzonko, lecz ona już go nie słuchała. Szkoda, gdyby choć przez chwilę, odbiegła od swoich myśli, usłyszałaby nutę wahania w jego głosie.

 - Jeśli ja jestem tutaj, to w moim ciele musi być Adrien. A tam, gdzie moje ciało, tam również szkatułka i pozostałe kwami. Możemy się z nimi skontaktować, jak wtedy podczas 3500 cyklu Nooroo! - wrzasnęła podekscytowana, niemal wybiegając z łóżka - Ktoś musi pamiętać jak to odkręcić!

 - Poczekaj chwilę...

 - Nie ma czasu do stracenia! Plagg ja nawet nie wiem, jak bez zażenowania skorzystać w tym ciele z łazienki - kwami położyło po sobie uszy, widząc z jak wielkim trudem przyszło jej wypowiedzenie ostatnich słów. Nie wiedział tylko, czy w myślach sobie pogratulować, czy też przekląć się za własną głupotę. Kłamstwo ma krótkie nogi, Mistrz Fu często mu to powtarzał. Nie mógł tylko przewidzieć, iż to jego kłamstwo, choć wypowiedziane w dobrej wierze, nie pokona nawet pierwszych stu metrów.

Już miał zebrać się na odwagę i wyjawić Marinette całą prawdę, gdy ta okazała się szybsza.

 - Plagg wysuwaj pazury! - kiedyś, dawno temu, gdy oboje na chwilę stracili swoje miracula ona stała się Czarną Kotką, a Adrien przejął miraculum Biedronki.

Biegnąc teraz po dachach budynków, nie wiedzieć już po raz, który Marinette skarciła się w myślach za własną głupotę. Jak mogła być tak ślepa, tak głupia i nie widzieć prawdy.

Adrien podobnie jak ona, zawsze znikał, gdy pojawiał się złoczyńca i zawsze cudownie odnajdywał, gdy ten zostawał pokonany. Było wiele przesłanek, które zignorowała i jeszcze więcej, których nie chciała widzieć. To jednak nie było najgorsze.

Najgorszy był fakt, iż niejednokrotnie złamała Czarnemu Kotu serce, przekreślając ich wspólną przyszłość, pozostając wierną jego cywilnej postaci. Tyle, że Adrien nigdy jej nie dostrzegał, w każdym razie nie jako osobę, z którą mógłby stworzyć związek. Kochał Biedronkę, w takim razie dlaczego związał się z Kagami?

 - Z tego samego powodu, dla którego ja wybrałam Lukę - ta myśl uderzyła ją nagle i na tyle intensywnie, iż Marinette poczuła, że musi się zatrzymać.

Przystanęła opodal swojego domu, w idealnym miejscu, by móc obserwować drzwi wejściowe piekarni. Nic nie wzbudziło w niej podejrzeń. Oparła głowę o chłodną ścianę budynku, by móc się uspokoić. Jeśli Adrien doszedł do podobnych wniosków, mieli sobie teraz sporo do wyjaśnienia. Nie była jednak pewna, czy chce poznać odpowiedzi na każde z dręczących ją pytań.

Po chwili jednak wzięła głęboki oddech i zebrawszy się w sobie, odbiła się na kocim kiju, by już nieco pewniej stanąć na swoim tarasie.

Wejście do jej pokoju pozostało otwarte, co przyjęła z wyraźną ulgą. W tym całym szaleństwie, przynajmniej nie musiała zostawać włamywaczem.

Wieko otworzyło się z cichym skrzypnięciem, a ona niewiele się zastanawiając przewiesiła przez nie nogi, by po chwili znaleźć się w środku. Nie musiała być mistrzem dedukcji, by dostrzec, że coś wyraźnie jest tutaj nie tak.

Ostatnim co pamiętała był jej wyjazd z Alyą, w czym oczywiście nie było nic dziwnego. Jednak według jej chronologii wyjechała zaledwie wczoraj, co wyraźnie stało w sprzeczności, z grubą warstwą kurzu, którą teraz starłszy z biurka, roztarła między palcami.

Być może Marinette Dupain-Cheng, nie była wzorem wszelkich cnót, ani tym bardziej perfekcyjnej pani domu, jednak nigdy nie zapuściła swojego pokoju do takiego stanu.

Marinette pod postacią Czarnego Kota, uważnie rozejrzała się po pokoju. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak w dniu jej wyjazdu. Zaścielone łóżko, torba rzucona niedbale przy jej biurku, obraz w rogu pokoju. Wszystko to nie budziło zastrzeżeń, prócz jednej, najważniejszej rzeczy.

Szkatułka przebiegło przez jej myśl, w chwili, gdy wzrok napotkał puste miejsce na komodzie.

Marinette po raz kolejny tego dnia, poczuła jak jej serce staje w miejscu, a oddech zamiera. Jej umysł działał na najwyższych obrotach, jednak za nic nie potrafiła pojąć, fenomenu zaistniałeś sytuacji. Brakowało jej jeszcze paru elementów, by układanka mogła zacząć tworzyć spójną całość. I co, do cholery stało się z Adrienem?

Krążąc gorączkowo po pokoju, Marinette w końcu usłyszała kroki, które powoli,  lecz systematycznie zbliżały się, do wejścia jej pokoju.

Niewiele myśląc dziewczyna rzuciła się w stronę wyjścia, jednak w połowie drogi poczuła silny skurcz, który zmieniwszy się w palący ból przeszył ją od podbrzusza aż po przełyk. Zgięła się w pół, targana nagłym napadem suchego kaszlu, a gdy odjęła trzymaną do tej pory przy ustach dłoń nabrała jedynie pewności, iż nic nie jest tu w porządku.

Cała jej prawa dłoń była skąpana w krwi.







Czerwona nićWhere stories live. Discover now