◈𝐕𝐞𝐧𝐞𝐭𝐢𝐚𝐧 𝐟𝐞𝐞𝐥𝐢𝐧𝐠◈

518 19 53
                                    


  Nieboskłon pełen granatu, był gdzieniegdzie przykrywany czarnymi barwami, niczym winietą. Ciemne chmury tylko przykrywały pojedyncze skrawki nieba, dając pole do popisu srebrzystym gwiazdom, które ochoczo mrugały co jakiś czas. Księżyc zdawał się być jaśniejszy niż zazwyczaj, w perfekcyjnej pełni rzucał blask, jasnoniebieskie światło na taflę wody. Głęboki, chłodny ocean lekko falował, bujając spontanicznie łódką. W akompaniamencie nocy jacht jakby się przyćmił, ale wszelkie lampki zdobiące wnętrze, głównie przytulne, ale stylowe saloniki, stanowczo rozświetlały statek, pośrodku spokojnej wody.

Z głębi statku dobiegała cicha muzyka, pasująca idealnie do aury zmierzchu. Jej ciekawa, kojąca melodia pomrukiwała miło dla ucha, jednocześnie nie rywalizując o dominację z dźwiękiem fal obijających się o kadłub łódki, czy tych spadających leniwymi kaskadami w głąb turkusowej wody. Pojazd wolno przemieszczał się pośród morskiej piany do najbliższego brzegu.

Luksusowy jacht w kolorze marmuru, był własnością niejakiego Lance'a Sterlinga – najlepszego agenta Stanów Zjednoczonych. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, pełen wdzięku, charyzmy i oczywiście sarkazmu z nutką ironii, przesiadywał na jednej z kanap, która mieściła się w saloniku, na tyłach łódki. Biała, teraz już nieco pognieciona koszula, kontrastowała z czekoladową karnacją, ciemnymi włosami oraz bursztynowymi, głębokimi oczyma. Dodatkowo garnitur w kolorze indygo, z wyjątkowo rozpiętą marynarką, którą swoją drogą szpieg notorycznie poprawiał i dopinał. Tak, zdecydowanie tak można było opisać Sterlinga, chodź o dziwo, jego ostatnie sukcesy wcale nie odnosiły się do zasady, jaką sobie przypisał - „latam solo".

Jak się okazało, idealnym parterem dla biznesmena był młody szatyn, który uporczywie od kilku minut analizował widok za barierką, jakim był zresztą ocean. Kasztanowe loki wijące się na wietrze kryły bladą twarz, a chłopak otulił chuderlawą sylwetkę jeszcze szczelniej żółtawą bluzą. Jego myśli toczyły istną wojnę, głowa pulsowała nieprzyjemnie, więc przyłożył dłoń do skroni i zamknął ponownie oczy. Sam nie był wstanie określić, co było powodem jego istnej wariacji emocji – alkohol, mężczyzna siedzący na hebanowej kanapie i lustrujący go wzrokiem od dłuższego czasu czy pozytywne osiągnięcia, jakie tyczyły się jego osoby w ostatnim czasie.

Cisza, która panowała między tą dwójką nie należała do tych krępujących. W końcu melodia wiła się miedzy wiatrem, a oni sami byli w dobrych relacjach, o nic się nie pokłócili w ostatnim czasie, a nawet wręcz przeciwnie – mieli chwilę przerwy, którą wspólnie postanowili świętować, przy okazji upamiętniając wcześniejsze akcje. Trochę trudno było im znaleźć idealnym typ rozrywki, który przypadł by im obu do gustu naraz, więc postawili na jedno z najprostszych rozwiązań, jakim było właśnie skorzystanie z paru drinków i innych.

– Hej młody, coś się dzieję? – zagaił Lance, przywołując uwagę chłopaka. Walter nieznacznie się skrzywił na taki wyraz troski ze strony biznesmena, ale starał się to usprawiedliwić procentami, które chyba również musiały buzować w jego krwi. Chociaż szatyn sam nie był pewien, czy napój, który spoczywał w ręce starszego to był już któryś z kolei, czy wciąż ten sam drink, którym cholernie długo się degustował.

– Tak – odparł krótko wodząc wzrokiem po wnętrzu saloniku. W końcu spoczął na parę sekund na twarzy agenta, ale mimo braku stuprocentowej trzeźwości udało mu się znaleźć inny punkt zainteresowania.

Sterling otworzył usta, zapewne gotów rozpocząć jakiś temat do rozmowy, ale w tym uprzedził go Beckett, który wolnym krokiem zmierzał w jego stronę.

– Tak właściwie, to co dalej? – zapytał cicho, ale mimo to lekki uśmiech wkradł się na jego twarz. Patrzył chwilę na podłużną kanapę, którą zajmował mężczyzna, a ten jakby słysząc nieme pytanie, skinął głową, na prośbę młodszego o dosiądziecie się.

◈𝐒𝐩𝐢𝐞𝐬 𝐢𝐧 𝐃𝐢𝐬𝐠𝐮𝐢𝐬𝐞 || 𝐊𝐚𝐤𝐚𝐨𝐬𝐭𝐚𝐫𝟏◈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz