2. Rozdział

187 22 3
                                    

Rzuciłame katane na tylne siedzenie range rover'a i zajęłam miejsce pasażera. Mat siedział za kierownicą i wybierając jakiś numer na swoim iphonie odpalił silnik. Auto wydało z siebie przyjemny warkot i już po chwili byliśmy w drodze do podmiejskich opuszczonych magazynów zwanych w tej okolicy halami. Mijaliśmy dużo znanych mi obiektów z niesamowitą prędkością, bo zależało nam na czasie. W ręce obracałam małą paczuszke wypełnioną sterydami. Luke kazał nam to załatwić, bo jak twierdzi "nikt nie jest tak wspaniały jak nasza Charlie". Ale to wszystko tylko po to bym poznawala tajniki tego życia. Kiedyś przejme ten interes, więc muszę sie na wszystkim znać. Kiedy usłyszałam, że w radiu leci piosenka zespołu The Vamps "Can we dance" od razu zrobiłam głośniej i zaczęłam śpiewać wraz z wokalistą. Zobaczyłam jak na usta Mata wpełza uśmiech, więc jeszcze bardziej pogłosiłam i już za chwilę oboje wyliśmy w takt muzyki nie szczędząc gardeł.

Kiedy dotarliśmy na miejsce z zdartymi strunami, lecz zadowoleni wysiedliśmy z samochodu. Słyszałam muzykę z hali numer dwa, więc impreza jak zwykle tutaj sie rozkręca, ale naszym celem była ta z numerem jeden. Tam miały wstęp tylko osoby, które na prawdę liczą się w tej branży. Przy każdym wejściu do niej stal ochroliarze, a nieproszeni goście byli momentalnie wyrzucani. My nie mieliśmy problemu z wejściem. Po przybiciu z patrolujacym mężczyzną piątki ruszyliśmy do wejścia i po wpisaniu specjalnego kodu ogromne drzwi sie otworzyły, a my wparowaliśmy do środka. Luke wraz z trenerem był na ringu, który znajdował sie centralnie na środku wielkiego pomieszczenia. Kiedy brunet tylko nas zauważył od razu przerwał trening i zeskoczywszy z podwyższenia podszedł do nas. Przywitał się jak zwykle, formalnym usciskiem ręki.

- Jak Ci poszło Charlie?- zapytał uśmiechnięty. Wyciągnęłam rękę z za pleców i podałam mu paczkę.

-Jak zwykle świetnie- odpowiedziałam dumna z siebie. Luke pokiwał z uznaniem głową i odłożył białe opakowanie na drewniany stolik.

-Idziecie na trening, czy robicie sobie dzisiaj wolne?- zapytał a z Matem spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie.

-Wolne- powiedzieliśmy równocześnie i pierwsza wydarłam sie "zostawiasz soczek" dotykając kolana blondyna. Ten tylko zaśmiał się.

-Poczekaj chwilę- poprosiłam i ruszyłam w stronę jednego z pomieszczeń. Otworzyłam drewniane drzwi i dotarłam do małej niby kuchni składającej sie z lodówki i dwóch szafek. Podeszłam do białych drzwiczeki i pociągnęłam za srebrny uchwyt. Przeskanowałam wzrokiem zawartość lodówki i wzięłam energetyka dla siebie i butelkę piwa dla Mata. Zamknęłam dzwi po czym spowrotem je otworzyłam, wzięłam jeszcze trzy energetyki i kolejne dwie butelki piwa i teraz mogłam iść. Z całym naręczem napoi zamknęłam drewnianą powłokę oddzielającom małe pomieszczenie od hali. Przy okazji tracąc równowagę przynajmniej pięć razy. Kiedy w jednym kawałku dotarłam do wyjścia chciałam sobie strzelić w łeb. Jeszcze ten cholerny kod.

-Luuuuke!- wydarłam się. Mężczyzna juz za chwile.był obok mnie i zaraz po tym jak wyjaśniłam mu całą sytuację usłyszałam jego gromki śmiech. Pokręcił tylko głową i wykonał moją prośbę.

-Dziękuję- krzyknęłam na odchodne i ruszyłam w kierunku samochodu Mata. Blondyn siedział na miejscu kierowcy wystukując jakiś rytm na kierownicy. Kiedy tylko mnie zobaczył momentalnie ruszył z pomocą. Wpakowaliśmy wszystkie przyniesione przeze mnie napoje na tylne siedzenie i mogliśmy jechać do mieszkania Mata.

-Co robimy?- zapytałam rozkładając się na wygodniej skórzanej kanapie w salonie blondyna.

-Chodźmy spać- zaoferował ziewając. Ze stolika zgarnełam czarnego iphona i odblokowałam go by sprawdzić godzinę. W sumie to też mam ochotę na małą drzemkę. Jest 01:23 więc do rana jeszcze kupa czasu. Zgodziłam się na propozycję chłopaka i stoczywszy sie z kanapy, z szafy Mata wzięłam moje onesie* w reniferki i pognałam do łazienki. Słyszałam jak blondyn po dłuższej chwili kręcenia sie po kuchni również zmierza do łazienki, tylko tej na piętrze, wiec przyspieszyłam wykonywanie wszystkich czynności żeby zająć lepsze miejsce na łóżku (czyt. od. sciany).

Skończyłam ekspresowo myć zęby i uprzednio zbierając wszystkie moje rzeczy, pędem wybiegłam z pomieszczenia prawie zabijając sie o róg szafki. Szybko jednak się pozbierałam. Przeskakiwałam co dwa schodki i kiedy już triumfując wbiegłam do sypialni Mata, zobaczyłam blondwłosego rozłożonego na moim miejscu.

-Hej, ja śpię od ściany- zrobiłam minę czteroletniego dziecka, któremu ktoś zabrał lizaka. Mat jednak tylko się zaśmiał i mocniej wtulił się w kołdre.

-W takim razie śpię na kanapie- zgarnęłam z szafy puchowy koc i jedną poduszkę z ogromnego łóżka blondyna i kiedy już miałam zamiar opuścić pomieszczenie, poczułam dwa obejmujące mnie ramiona. Zaczęłam piszczeć, kiedy moje stopy straciły kontakt z podłogą. Mat momentalnie przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w stronę łóżka. Krzyczałam i biłam pięściami w jego plecy, a on po dwóch zgrabnych piruetach i salwie śmiechu odłożył mnie na miękką pościel, a sam położył sie obok. Poczochrałam jego blond włosy, a na jego ustach uformował sie jeszcze większy uśmiech.

-To jak, śpisz ze mną?- poprosił.

-Ale od ściany?- spojrzałam na niego. Mat tylko wywrócił oczami i przytaknął. Na czworaka przeszłam do upragnionej części łóżka i zagrzebałam się w ciepłej pościeli. Kątem oka widziałam jak blondyn przeciąga koszulkę przez głowę i rzuca ją na jedno z krzeseł. Poczułam jak łóżko z jednej strony się ugina i juz za chwilę moje ciało zostało przyciągnięte do dużo większego i cieplejszego. Odwróciłam się w stronę zielonookiego I wtuliłam twarz w jego tors. Jego dłonie odnalazły swoje miejsce na moich plecach i co jakiś czas delikatnie je gładziły. Moje ręce umieściłam na brzuchu chłopaka i przymknęłam oczy kiedy zaczął nucić jaką piosenkę tuż nad moim uchem. Uwielbiałam gdy to robił. Co jakiś czas delikatnie całował moje czoło lub mocniej przytulał. Czułam każdy jego oddech, co było swoją drogą niesamowicie uspakajające. Lubiłam gdy był przy mnie. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo i kocham go najbardziej na świecie. Moje powieki robiły sie coraz cięższe i kiedy blondyn kończył nucić kolejną piosenkę odpłynęłam.

-Mat, twój penis uwiera mnie w plecy- dźgnęłam blondyna łokciem w klatkę piersiową. Ten momentalnied sie obudził i kiedy dotarło do niego to co przed chwilą powiedziałam wypuścił mnie ze swoich objęć i zaczął sie śmiać. W jego dresach można było dostrzec pokaźnych rozmiarów namiot.

-Boże, człowieku o czym ty śnisz- zapytałam rownież ze śmiechem.

-Nie chcesz wiedzieć- pokrecił głową i sprawdził godzinę- jest czwarta, będziemy się zbierać, wiec ja idę pod prysznic. Wskazał na jedne z drzwi za którymi zaraz zniknął. Stwierdziłam, że również pójdę sie odświeżyć i przebrać.

Siedziałam na parapecie z pracującymu kubkiem malinowej herbaty w ręku. Jesień chciaż zimna to tego roku wyjątkowo piękna. Kolorowe liście tworzyły dywany na ulicach i chodnikach, a ja zachwycałam się tym widokiem z okna. Czułam sie tak normalnie mogąc w końcu od tego wszystkiego choć na moment odpocząć. Wzięłam mój telefon do ręki i jak zwykle zalogowałam sie na Twittera. Bardzo związałam sie z tymi ludźmi, z tymi wszystkimi dziewczynami, które zawsze mnie wspierały. Szybko tweet'łam "Dzień dobry" i gdy dostałam kilka odpowiedzi zapytałam dziewczyny co u nich. Jak zwykle wywiązała się wspaniała konwersacja, której nie chciałam przerywać. To takie wspaniałe, móc pogadać z tak na prawdę nie znanymi ludźmi o wszystkim i o niczym.

CharlotteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz