─𝑹𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂ł 𝟒─

1.1K 125 14
                                    


Błędnym spojrzeniem wodził po ciemnej szybie z warkotem pędzącego przed siebie pojazdu. Wystarczyła mu krótka chwila, aby mógł się zorientować, że po raz kolejny znajduje się w piekielnym batmobilu. Przypięty ciężkimi pasami, związany na tyle mocno, aby nie mógł ruszyć głową na choćby milimetr. Jednak tym razem było inaczej, jego dłoń obruszyła się i bezwładnie zsunęła z fotela. Teraz nie był już pewien zupełnie niczego. Na fotelu kierowcy dostrzegł prowadzącego w milczeniu nietoperza. Jego zielone oczy błysnęły na jego widok, oddech nagle przyśpieszył. Przez chwilę kręcąc się na skórzanym, twardym siedzeniu zastanawiał się nad tym co mógłby powiedzieć i czy w ogóle powinien się odzywać. Może gacek tym razem po prostu zapomniał go związać...cóż jeśli rzeczywiście tak było to klaun z pewnością nie chciał mu o tym przypominać.
- Obudziłeś się. - stwierdził Batman kamiennym, pormukliwym głosem, Joker drgnął słysząc jak cisza wypełniona warkotem silnika nagle przeszywa głos towarzysza.
Klaun w milczeniu skupił wzrok na jego czarnej niczym najciemniejsza noc sylwetce.
- To nie jest droga do Arkham. - mruknął pod nosem klaun przypatrując się widokowi widzianego z przedniej szyby.
- Owszem, nie jest. Nie jedziemy do Azylu, nie dziś Joker.
- Blackgate? - zdziwił się zielonowłosy, Mroczny Rycerz mruknął i przecząco pokiwał głową.
- Nie. Tam gdzie cię zabieram jeszcze nie byłeś.
Joker ponownie skupił wzrok na przyciemnionej szybie. Zacisnął usta w wąska linie, rozmyślając oparł się o nią czołem i cicho westchnął niczego nie rozumiejąc.
Resztę drogi spędzili w dłużącym się milczeniu, a kiedy w końcu się zatrzymali Joker sztywno siedząc w miejscu nadal nie miał pojęcia czego ma się spodziewać. Stali w lesie, pośród strasznego mroku, dookoła była tylko cisza. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to już koniec, że Batman zaraz go czymś uśpi, a potem zakopie gdzieś w tym lesie. Zielonowłosy po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł się naprawdę niepewnie, choć z biegiem kolejnych chwil spędzonych w całkowitej ciszy coraz lepiej udawało mi się utrzymać na pozór kamienną, sztywną minę.
- Joker. Sądzę, że powinniśmy porozmawiać zanim zabiorę cię do... Do mojego domu. Mam rodzinę, która nie ucieszy się na twój widok i nie poprze mojej decyzji, ale ufam, że po tym wszystkim... Nie zrobisz niczego głupiego.
- Według ciebie całe moje życie spędziłem na robieniu głupot? - burknął pod nosem zielonowłosy obdarzając sylwetkę mrocznego rycerza groźniejszym spojrzeniem.
- Nie o to mi chodziło...
- Ale to właśnie miałeś na myśli, gacku. Ty zawsze byłeś idealny i wszystko robiłeś tak jak to powinno być, nie to co ja...
- Co się z tobą stało, Joker? - spytał go zaicdkakacu usta w wąska linie Batman, przez chwilę poczuł, że przez ten czas kiedy się nie widzieli naprawdę się o niego martwił. I nawet teraz kiedy miał go przy sobie nie czuł się lepiej, wręcz przeciwnie ciągle się ubolewał nad stanem w jakim znajdował się wychudzony jeszcze bladzszy niż zazwyczaj klaun milczący na tylnym siedzeniu.
- Powiedz mi. - nalegał uporczywie mroczny rycerz, a zielonowłosy sztywno wciśnięty w kąt pojazdu milczał kotłując się z natrętnymi przemyśleniami.
- Jakie to ma znaczenie skoro już byłeś u Ivy. Ta ruda wredota napewno wszystko Ci wyśpiewała. - prychnął pod nosem klaun niedbale wzruszając wychudzonymi ramionami.
- Mówiła wiele rzeczy. - odparł po chwili milczenia mroczny rycerz, ich spojrzenia nagle się spotkały. Zielonowłosy poczuł jak po jego zesztywniałym karku przebiega fala dziwacznych, intensywnych dreszczy. Skrzywił się zaciskając usta w wąska linie, znowu poczuł się bezradny faktem, że niczego nie mógł zrobić wobec swoich upierdliwych uczuć.
- Mogłeś mi dać po prostu umrzeć... - mruknął pod nosem ledwo słyszalnym głosem.
- Przestań tak mówić.
- Bo co? Może jestem dls ciebie ważny i coś znaczę? Pff... - prychnął przez chwilę słabo się uśmiechając.
- Może i jesteś. - Mroczny Rycerz przerwał panującą przez dłuższą chwilę niezręczna ciszę.
Ich spojrzenia ponownie się spotkały, ponownie oboje poczuli, że nie są dla siebie tymi kim byli kiedyś. Nie byli wrogami, nie łączyła ich nienawiść, choć oboje mieli wątpliwości do tego jak mogliby to nazwać.
- Zostaniesz u mnie na jakiś czas, dopóki nie poukładamy tego wszystkiego...
Zielonowłosy zerknął na uważnie wpatrującego się w niego Batmana czując w brzuchu przysłowiowe motyle i pierwszy raz od wielu, naprawdę wielu lat dostrzegł na jego skąpanej w mroku twarzy zarys nikłego uśmiechu.

❝𝑩𝒂𝒕𝒋𝒐𝒌𝒆𝒔 𝑻𝒂𝒍𝒆❞ || 𝑱𝒐𝒌𝒆𝒓 & 𝑩𝒂𝒕𝒎𝒂𝒏 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz