Za słaba by walczyć

148 13 3
                                    

Chloe

Mroczna pani pamięta cofanie się w czasie. Nasza najlepsza strategia poszła się rypać. Potrafi też zatrzymać czas ale na szczęście na krótko i jest wyczerpana. Musimy jakoś ją do tego zmusić. Luka jest odporny, więc on ją musi do tego zmusić i nas chronić. A to będzie chyba najłatwiejsze zadanie. W mieście jest coraz więcej chowańców. Mam nadzieję, że inni posiadacze się zorientowali i pomagają ludzią. Ale największym problemem jest pozbycie się mroku. Nie chcę zabijać Mari. Nie chcę nawet o tym myśleć. Musimy znaleźć inny sposób.
Nagle coś mi błysnęło. Znajoma twarz. Zatrzymałam się. Popatrzyłam się i zobaczyłam moją mamę. Co ona tu robi. Nie jestem zła z tego powodu, bo mamy dość dobre kontakty, które i tak nie utrzymujemy ale to i tak moja mama. Co robi sama w mieście bez ochrony. Za nią jest sama ciemność.

- Mamo!

- Chloe! Pomóż!

Zobaczyłam jak przygniata ją chowaniec. Chciałam na niego ruszyć ale z odmętów mroku wyłoniła się Mroczna pani. Uśmiechała się do mnie krwawym uśmiechem. Ona krwawi? I nagle sobie coś uświadomiłam. Moja mama nie ma ręki. To mnie wkurzyło. Wzięła ją do pionu. Przyłożyła jej do szyi sztylet.

- Zostaw ją!

- Dlaczego? Przecież jej nienawidzisz.

- Nie prawda. Tylko trochę jej nienawidzę ale wcale nie znaczy, że ją nie kocham. Zostaw ją.

- Jak chcesz.

Z jej szyi wystrzelił sztylet. Upadła.

- Nie - krzyknęłam ze łzami.

Po chwili zmieniła się w chowańca. Ruszył na mnie. Obroniłam się przed atakiem.

- Nie chce z tobą walczyć mamo!

- To już nie jest twoja matka - odezwała się MP - zabij ją a dam wam fory w walce.

- Nigdy!

Zaczepiłam ją bączkiem i kręciłam się. Po chwili rzuciłam ją w budynek. Jest nie przytomna.

- Nie potrafisz się bawić.

Mrok opuścił ją i z jej brzucha i głowy wyłonił się kolec.

- Nie! Coś ty zrobiła!

- To czego ty nie potrafisz. Możesz mnie pokonać w każdej chwili.

- Wiem, że tam jesteś Mari. Ożyw ją. Proszę.

- Marinette już nie ma. Ona była słaba.

Złapałam się za głowę. Czuje jakbym miała tam trzęsienie.

- Chloe. Poddaj się temu. Będziemy razem. Razem będziemy walczyć.

- Nig..dy.

- Widzę wiele zakończeń naszych walk. Macie sporo wygranych zakończeń. Ale tylko w jednym żyje.

- O... Czym ty... Mówisz.

- Kiedy byłam pierwszy raz jako ja. Zakończeń było multum. Moja wygrana jest w połowie tych zakończeń. Wasza wygrana też ale tylko w jednym zakończeniu żyje - wyciągnęła do mnie miecz - i w tym zakończeniu ktoś się i tak poświęca. Nie ma zakończenia bez ofiar.

- Przestań.

- A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze?

Spojrzałam się na nią ledwo.

- Najlepsze jest, to że to ty mnie zabijasz.

Głowa zaczęła mnie rozdzierać z bólu. Niech to się skończy!
W końcu nie wytrzymałam. Wyrwałam miecz MP. Zaskoczyłam ją tym. Zanim mogła wytworzyć nową broń, ja przebiłam jej serce. Kaszlnęła krwią. Zaczęły jej lecieć łzy. Miecz znikł a mrok z niej zszedł. Zobaczyłam Mari. Krew leciała jej z ust.

- Dlaczego?

Upadła. Przestała mnie boleć głowa. Zrozumiałam co zrobiłam. Ja klęknęłam i zaczęłam płakać.

- Przepraszam - mówiłam cicho - przepraszam. Vyperionie!

Nagle Mari zniknęła. Z mroku wyłoniła się Mroczna pani. Ona żyje? To była tylko iluzja? Ja jednak dalej płakałam. Znikły też zwłoki mojej matki.

- Nie jesteś silna Chloe.

- Dlaczego to zrobiłaś - spytałam się łkając.

- Jak chcesz mnie pokonać i wygrać skoro po mojej śmierci i tak spróbujesz wszystko cofnąć.

- Kocham cię.

- Nie jesteś godna Miraculum. Nie zabije cię cię teraz. Chcę walczyć z kimś godnym.

Rozwinęła skrzydła i poleciała gdzieś. Ona ma rację. Jestem za słaba...

Akuma przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz