Na świecie istniało tylko jedno zjawisko, którego Nicholas nienawidził bardziej od wstawania o straszliwie wczesnych godzinach i był to płacz.
Nick był strasznie zawistną i impulsywną osobą, ale miał wrażenie, że całą tą cierpką nienawiść, którą w sobie nosił przelewał właśnie na słone łzy, które aktualnie powolnie spływały po jego szorstkich, wiśniowo rumianych policzkach wprost na materiał jego szarej, za dużej bluzy.
Nienawidził płaczu, bo powodem jego łez wcale nie był smutek. Płakał, ponieważ był zły, cholernie zły.
Zły, bezsilny, rozdzierany przez kolejne gorzkie emocje, których nie był w stanie zrozumieć. Nicholas naprawdę nie był w stanie pojąć, czemu teraz siedział skulony w kącie swojego niedużego pokoju i starał się uporczywie ścierać mokrą substancję ze swojej twarzy. Jego dolna warga drżała, podobnie co nieco sine, duże dłonie kurczowo trzymające się materiału białej pościeli zsuniętej z łóżka. Jej materiał już dawno był wilgotny.
Nikt nie mógł usłyszeć jego cichego, żałosnego i niezrozumiałego łkania. Clay wyparował gdzieś dzisiejszego ranka i do tej pory nie wrócił, więc Nick mógł do woli wydawać z siebie swoje niewesołe lamenty bez obawy, że ktoś się nim zainteresuje.
Nienawidził zostawać sam, bo właśnie wtedy z jego oczu wypływały łzy. Nie cierpiał, gdy był zmuszany do tłumaczenia się komuś ze swoich słabości. Głównie dlatego, że w znaczącej ilości sytuacji kiedy płakał, zwyczajnie nie znał konkretnego powodu. Potrafił tak bez powodu, wstać z ciemnej kanapy w salonie, zaszyć się w jakimś ciemnym kącie i zacząć płakać, by za jakiś czas jak gdyby nigdy nic wstać i zacząć normlanie funkcjonować. Tylko z tą różnicą, że po tym towarzyszyło mu uczucie pustki, rumiane policzki, drżące wargi i wilgotne oczy.
Nick wyglądał naprawdę ślicznie po płaczu. Szkliste, ciemne tęczówki skąpane w przeźroczystym płynie zachwycająco podkreślały jego nieco roztrzepany wygląd. Delikatna, ale dalej nieco szorstka skóra zabarwiała się w okolicach policzków i uszu na wiśniowy kolor, nadając mu wręcz dziecięcego, świeżego wyglądu. Promienie słoneczne okalające jego skórę nadawy jej brzoskwiniowych tonów, a jego nieco spuchnięte od ciągłego zagryzania ich wargi nabierały krwistych, ciemniejszych niż zazwyczaj odcieni. Roztrzepane, jasnobrązowe włosy przykrywały jego rozgrzane czoło, a leciutko zadarty nos, którym od czasu do czasu pociągał nieco się marszczył.
Jego wygląd zewnętrzny prezentował się wręcz anielsko, na tle jego zniszczonej, podszarpywanej przez parszywe emocje duszy. Nie ważne, czym Nicholas nie postanowiłby się zająć, czego nie robiłby w danym momencie, zawsze na dnie jego myśli tkwiła myśl o szarozielonych tęczówkach pewnego wysokiego, szczupłego szatyna, który ostatnimi czasy był najczęstszym powodem doprowadzania Nick'a do tego urokliwego stanu.
Mył naczynia, skaleczył się nożem, gdyż nagle przypomniał mu się odcień pełnych, nieco zniszczonych warg Karl'a. Kładł się do spania, nie przesypiał trzech nocy wpatrując się w zdjęcia chłopaka. Gotował obiad, zastanawiał się, co takiego i czy w ogóle starszy jadł. Siedział znudzony na miękkiej kanapie i przysłuchiwał się wywodom Clay'a, odpływał w połowie przypominając sobie zagadkowy odcień tęczówek Karl'a, często tak dobrze komponującym się z jego ubiorem. Rozmyślał godzinami jak zwykle nieco za duże na wyższego chłopaka ubrania świetnie na nim leżą, skrzętnie zakrywając jasną skórę. Wspominał jej powierzchnię, którą miał okazję dotykać, delikatna, bez żadnej skazy, zupełnie inna niż ta jego. Brzoskwiniowe rumieńce na twarzy starszego, które pojawiały się pod wpływem ciepła czy intensywnego śmiechu nadawały mu bajkowego wyglądu, a gęste, miękkie i odrobine puszyste włosy pachniały karmelem. Karl był piękny, i wcale nie potrzebował do tego płaczu.
Myśl o Karl'u opanowała każdy element jego spokojnego, ułożonego życia. Zaburzyła każdy spokojny dzień, zniweczyła każdy, starannie przyszykowany plan. Nick nie mógł przetrwać dnia, bez wpatrywania się tępo w wyświetlacz swojego telefonu, na którym widniała rozmowa z Jacobs'em. Nicholas bił się godzinami sam ze sobą, zastanawiając się czy nie napisać do swojego bliskiego przyjaciela. Karl był mu bliski, nie dało się zaprzeczyć, gdyby tak nie było, nie żyłby w przeświadczeniu, że każdy wdech jaki bierze robi tylko po to, by móc znowu spotkać się z Karl'em. By móc znowu poczuć zapach jego skóry i delikatny dotyk, od którego tak zdążył się uzależnić podczas jego krótkiego pobytu w domu Jacobs'a.
Nick nie miał bladego pojęcia, czemu czuł się w ten sposób. Wydawało mu się, że Karl musiał być jakimś cholernym narkotykiem. Bluszczem porastającym każdą jego myśl, powoli duszącym jego wolność. Czuł ciepło rozchodzące się po swojej klatce piersiowej za każdym razem, gdy w mediach społecznościowych natknął się na zdjęcie wyższego, czuł jakby to powoli wypalało ogromną dziurę w jego wnętrznościach, nie pozwalając mu normalnie funkcjonować. Czuł się przytłoczony, gdy po raz kolejny łapał się na głupich uśmiechach i niezdolności wypowiedzenia chociażby słówka, gdy znajdowali się razem na jednym kanale podczas streamów czy nagrywek.
Nie umiał poradzić sobie z tym dziwnym uczuciem powiązanym Karl'em za żadne skarby świata. Za każdym razem, gdy myśl o Jacobsie na chwilę wyparowywała z jego głowy, za kilka chwil pojawiała się ze zdwojoną siłą. Nie wiedział jak nazwać swoje emocje, czuł się bezsilny i był na siebie cholernie zły, więc pozostawał mu jedynie cichy płacz, którego tak nie znosił.

CZYTASZ
sick sad sweet | one-shots
عشوائيthings, I have always wanted to do but never did (if I did, I regret) karlnap & dnf