Jak To Było?

272 16 21
                                    

Dziewczyna obudziła się siedząc na krześle i będąc do niego przywiązana. Miała na sobie beżową suknię z długim rękawem, więc nie odczuwała zimna stali.

- Zabierzcie ją do celi, bo się obudziła - mruknął jakiś człowiek o stroju, dosyć fikuśnym.

Nie stawiała oporu. Była już na tyle dorosła by wiedzieć, że jeśli będzie chciała cokolwiek zrobić to mogą ją zabić. Świadomość rychłej śmierci przed zrobieniem czegoś niesamowitego nie pasowała jej, i to nawet bardzo. W czasie rozmyśleń co robi teraz jej rodzina i Jaskier została wręcz rzucona do celi przez co walnę się głową o jedną z ścian. Krew zaczęła lecieć, a ona syknęła czując niewyobrażalny ból a gdy przyłożyła rękę do miejsca zobaczyła na ręce krew co ją jednak trochu przeraźło.

Nie poerdolą się w tańcu

- Może by z kobietą obchodzić się lepiej? - zapytał pewnien głos obok niej. Był poważny i niski, więc wywnioskowała, że to starszy mężczyzna. Noi się nie myliła. Gdy obróciła głowę zobaczyła starszego spokojnego człowieka w dosyć dziwnym zielonym stroju.

- To już nie jest kobieta. Pozatym zbyt wiele napsociła by ją szanować. - zwrócił się do mężczyzny po czym wzrokiem wrócił do Kasztanki - Kto pomagał Ci w robieniu tych wszystkich rzeczy? - zapytał podchodząc bliżej krat.

- Nikt - burkneła chcąc wstać, ale zakręciło jej się w głowie, więc wróciła do siedzenia pod ścianą.

- Na pewno ktoś Ci pomagał! - krzykan zły uderzając w kraty. Kobieta się bała, ale przecież nie mogła tego okazać.

- Nikt - powtórzyła pewniejszym i głośniejszym tonem.

- Po torturach będziesz gadać inaczej. Pilnujcie ich! - krzyknął i wyszedł.

Strażnicy byli obróceni do nich tyłem i gadali o czymś pomiędzy sobą, więc piwnooka pozwoliła sobie na jedną samotną łzę tęsknoty za Jaskrem i rodziną.

- Lepiej przy niszch nie płacz dziecko - odrzekł cicho nieznajmoy i posłał jej delikatny uśmiech.

- Ile Pan tu już siedzi? - zapytała ścierając łzę i nikle się uśmiechając.

- Gdzieś z miesiąc będzie - powiedział wzdychając - Dlaczego nie chcesz go wydać? - zapytał ciekawy.

- Ż-że co? - zająkała się trochu. Nie rozumiała pytania, a raczej rozumiała tylko udawała.

- Nie udawaj. Sama byś tych rzeczy nie zrobiła. Może oni Ci jeszcze uwierzą, ale ja słyszę szybkie bicie twojego serca gdy masz odpowiadasz na to pytanie, jak u kłamcy. - stwierdził spokojnie. Kobieta miała wymalowane zdziwnie na twarzy, ale zpoważniała.

- Bo to mój przyjaciel a ich się nie wydaje choćby za skarby całego świata. - mrukneła opierając się o ścianę i przymykając oczy. Była delikatnie mówiąc zmęczona całym dniem i zamieszaniem.

- I co?! Zrobiłaś się skora do gadania?! - wrzeszczał już od progu a wtedy Strażnicy zaprzestali grania w 'Kamień, papier, nożyce'.

- Nic nie powiem - mruknęła i wstała pewnie z ziemi. Mężczyzna obok już chciał jej coś powiedzieć, ale było za późno. Jej charakter dał o sobie znać.

- Zobaczymy - powiedział pod nosem - Zabierzcie ją do sali, która jest naprzeciwko sali tortur! - krzyknął i wyszedł. Na twarz jej nowego znajmogego wstąpiło lekkie przerażenie o młodą kobietę. Zdołał posłać jej tylko współczujący uśmiech kiedy wyprowadzali ją.

W pomieszczeniu było wiele sprzętów, ale głównie eliksiry. Za każdym razem zadawał to samo pytanie, czyli 'Kto Ci pomagał?' tak też zawsze uzyskiwał odpowiedź 'Nikt', ale później zmieniło się to na 'Gówno Cię to obchodzi'. Dawał jej różnorodne eliksiry, które osłabiały jej ograznizm a później szła zaliczyć tak z cztery-sześć patów. W końcu gdy dzień dobiegał końca, posiadzili ją na krzesło i przywiązali do niego.

Gdy Poeta...¦¦Jaskier × OC ZAKOŃCZONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz