[oo9] can i go too?

196 17 7
                                    

27 Maja 2019r. (Poniedziałek) godz. 17:05 Paryż, Pola Marsowe

Siedzieli tam już ponad pół godziny. Na dworze już robiło się ciemno. Słońce było blisko fazy zachodu. Całą grupką śmiali się, zdarzało się, że biegali uciekając przed innymi. Poprostu bawili się, chociaż nadal siedzenie tam zamiast uczenia się było trochę nieodpowiedzialne. Ale oni już dawno zapomnieli o konsekwencjach siedzenia do późna na dworze, czy jakiegoś imprezowania w Poniedziałek zaraz po szkole.

Marinette siedziała na trawie w towarzystwie Sabriny. Rudowłosa robiła właśnie branzoletki dla Dupain-Cheng, a ta przeglądała Twittera. Nagle jednak tą wspaniałą harmonię składającą się z wyjątkowej ciszy w parku i krzykach Alyi i chłopaków, którzy przed nią uciekali zaraz po zabieraniu mulatce jej torebki.

Dziewczęcy głos został słyszalny dla całej szóstki. Wszyscy odwrócili głowy w tamtą stronę gdzie on dochodził i zobaczyli szczupłą blondynkę.

- Czego chcesz, Chloe? - Alya od razu zrobiła krok do przodu ze zdenerwowaną miną.

- Pomyślałam, że... - głos młodej Bourgeois zadrżał delikatnie. - Że powinnam jednak was do mnie przekonać. Chcę zostać waszą przyjaciółką.

- Proszę cię, Chloe! - mulatka zrobiła jeszcze krok do przodu. - Ile razy mamy ci powtarzać? Daj nam spokój! Mamy ci to przesylabować?

- Ale ja naprawdę się zmieniłam! Nie jestem tą samą Chloe co dwa lata temu! Nie możecie tego zrozumieć?

Marinette tak bardzo chciała coś zrobić, ale jednak nadal coś ją blokowało. Nawet nie podniosła głowy na blondynkę, chociaż była ona zaraz przed nią. Ciągle trzymała głowę spuszczoną w dół i zerkała kątem oka na Sabrine.

- Chloe, naprawdę. - do kłótni wciął się Adrien, co trochę zaskoczyło ciemnowłosą. - Nie próbuj nas wkręcić. Wtedy też obiecałaś, że będziesz dobra i co się stało? Pozwoliłaś, by Władca Ciem nad tobą zapanował. I zniszczyłaś wiele, Chloe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile nieszczęścia sprawiłaś dla superbohaterów.

- Żałuję tego! Naprawdę! Dajcie mi szanse! - Marinette dokładnie słyszała, że blondynka jest bliska rozpłakania się.

- Wracaj do Nowego Jorku, Chloe. Będziemy mieli przynajmniej od ciebie spokój. Cały Paryż z resztą też. - Alya ustała naprzeciwko Bourgeois ze skrzyżowanymi rękami.

Blondynka tylko przytaknęła słabo. Po jej policzkach poleciały mało widoczne łzy. Odwróciła się od całej grupki i odeszła.

- Jest aż tak źle? - po długiej chwili ciszy odezwał się Luka.

- Ziom, mówiłem Ci, że ona się do nas przyczepiła jak mucha do lepu. - Nino pokręcił zrezygnowany głową.

Marinette patrzyła się nadal na Chloe, która odchodziła powolnym krokiem, aż w końcu zniknęła w cieniu drzew. Szczerze, ciemnowłosej zrobiło się jej przykro w tamtym momencie, jednak nie miała wystarczająco dużo odwagi, by do niej podbiec i ją pocieszyć.

Po jakimś czasie znowu się ożywili. Przynajmniej Alya, Nino i Adrien. Oni grali właśnie w chińczyka na telefonach. Sabrina malowała za to paznokcie Luce, a Marinette nadal trzymała się w swoim świecie, nie wiedząc co ma myśleć na temat Chloe. Wszystko jej się mieszało. Była ona przecież jej wrogiem. Nie przyjaciółką. Ale sama przecież pokazała jej, że się zmieniła.

Z rozmyśleń wyrwał ją głos Sabriny. A raczej przeraźliwy krzyk.

- Co się stało?! - Alya natychmiast przybiegła do nich i położyła w trosce ręce na barkach rudowłosej.

Sabrina tylko pokazała nam ekran jej telefonu.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wszyscy spojrzeli na jej telefon z niedowierzaniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wszyscy spojrzeli na jej telefon z niedowierzaniem.

- Cholera, czy ona chce się zabić?! - po policzkach Sabriny poleciało parę pojedyńczych łez.

- Kurwa... - Adrien przeklnął i natychmiast schował swój telefon do kieszeni.

- Co ja zrobiłam... - Marinette wyszeptała te słowa, jednak były one dobrze słyszalne dla reszty towarzyszy.

- Co zrobiłaś, Marinette? Co? - Alya złapała ręce ciemnowłosej.

- Ona... Ona mi mówiła, że miała myśli samobójcze przed ciężką sytuację w szkole w Nowym Jorku, a ja to w tej chwili olałam...

- O nie! - rudowłosa zaczęła mieć delikatne drgawki. - Co teraz zrobimy?! Ona nie może się zabić! Nie przez nas...

- Musimy opanować sytuację, okej? - Marinette pomogła Sabrinie ustabilizować jej oddech, który wcześniej stał się szybki i nierówny. - Wiesz może, gdzie może być to "kochane miejsce" o którym wspomniała w wiadomości Chloe?

- J-ja m-m-myślę, że...

- Spokojnie, spokojnie. Oddychaj. - Luka położył dłoń na ramieniu rudowłosej by dodać jej otuchy.

- Wieża Eiffla! Na Wieży Eiffla często razem spędzałyśmy czas. To tam musi być to miejsce.

- Dobra. Spokojnie. Luka, zawieziesz mnie i Sabrine samochodem zaraz pod windę na wieży. To nie daleko, ale obawiam się, że piechotą możemy nie zdążyć.

- Mogę też jechać? Czuję, że muszę tam być. - Marinette przytaknęła szybko na pytanie Adriena.

- Nino, Alya. Załatwcie szybko jakąś pomoc. Spróbujemy uratować Chloe, ale będą zapewne potrzebni specjaliści.

Para przytaknęła i chwilę później Marinette, Sabrina i Adrien dostali się do windy. Mieli szczęście, bo byli o dość późnej porze, by była pustka na Wieży Eiffla. Luka pojechał do Nino i Alyi upewnić się, że u nich wszystko także porządku.

W tamtym momencie liczyło się wszystko. Każda sekunda. Jeden niepoprawny ruch, a mogli się spóźnić. Mogli pozwolić umrzeć Chloe. Na samą myśl o tym, Marinette chciało się wymiotować.

Mieli szczęście, że Sabrina bardzo dobrze pamiętała miejsce, w którym miała w zwyczaju przesiadywać z Chloe.

A gdy już tam dotarli, zobaczyli ją. Stojącą za barierką na samej krawędzi.

Serce każdego z nich napewno znacznie przyspieszyło bicie.

queen ⌗ chloe bourgeoisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz