Rozdział 3

3.2K 123 6
                                    

28.03.1940r.

    Mimo sprzeczki z Zośką dalej przyjaźniłam się z harcerzami. Poznałam jeszcze Halę, Hanię (siostrę Zośki), Dusię (siostrę Rudego), Jagodę (siostrę Alka), Basię i Monię. Bardzo je polubiłam. Z Tadeuszem prawie w ogóle nie rozmawiałam. On też wstydził się do mnie podejść. Najwięcej czasu spędzałam z Monią. Jest bardzo rozrywkową dziewczyną, tak samo jak ja.

    Dziś miałam przyjść do Zośki, tak jak inni. Mieliśmy zebranie związane z małym sabotażem i przychodziliśmy też tam ze względu na tajne nauczanie. Uczył nas ojciec Tadeusza. Był bardzo mądrym i zabawnym człowiekiem, więc nauka szła nam szybko.

    Gdy doszłam do domu Zośki, otworzyła mi jego siostra. Przywitałam się z nią i ściągnęłam mój czarny płaszcz. Na moim ciele zagościła czerwona sukienka z dekoltem w serek i falbanką na dole. Miałam podkreśloną talie. Poprawiłam lekko falowane włosy. Poszłam do salonu, a tam zobaczyłam grupę chłopaków i kilku dziewczyn. Przywitali się ze mną, dziewczyny od razu podeszły i pytały się o sukienkę. Następnie usiadłam pomiędzy Monią i Krzysiem. Bardzo mnie o to prosił, więc nie chciałam sprawić mu niepotrzebnych smutków. Zauważyłam, że nigdzie nie ma Rudego. No tak... on zawsze się spóźnia.
Cały czas byłam zagadywana przez Krzysia Baczyńskiego. Mówił głównie jakieś żarty lub cytaty Szekspira. Uwielbiałam jego twórczość. Polubiłam tego chłopaka, a on mnie. Każdy z kimś gadał dopóki nie wszedł Zośka:

- Chłopaki, musimy zwołać krótkie zebranie - powiedział. Popatrzył na mnie ukradkiem i posłał mi lekki uśmiech. Ja go odwzajemniłam.

    Zostałam sama z dziewczynami. Gadałyśmy o chłopakach. Okazało się, że Basi i Alkowi się powodzi. Natomiast Rudy i Monia niestety często się kłócą, ale i tak widać, że się kochają. Następnie temat zszedł na mnie:

- Laura...- zaczęła Basia. - A co u ciebie i Zośki?

- Ale ja i Tadeusz...- chciałam dokończyć, ale nie było mi to dane.

- Przecież wszyscy wiedzą, że Tadeusz jest w tobie zakochany na zabój! - krzyknęła Monia przez co zasłoniłam jej usta. Bałam się, że ktoś z chłopaków usłyszy. Zdjęłam rękę, a ona zaczęła mówić szeptem:

- Janek mi kiedyś mówił, że jak jest sam z Zośką i Alkiem to Tadeuszowi buzia się nie zamyka i ciągle gada o tobie - powiedziała.

- Nie wydaje mi się, żeby to była prawda... - odpowiedziałam.

- Ale jest - uśmiechnęła się, a ja zalałam się rumieńcem.

     Nagle do salonu weszli chłopaki (o dziwo już z Rudym), a za nimi ojciec Zośki. Obok mnie usiadł Tadeusz. Lekcja się zaczęła. Słuchałam uważnie pana Zawadzkiego aż ktoś uderzył mnie kulką papieru w głowę. Odwróciłam się. Okazało się, że był to Rudy. Uśmiechnął się do mnie szelmowsko i pokazał na kulkę papieru, która była na ziemi. Podniosłam ją. Był na niej napis:
"Patrz, jak Tadeusz się do Ciebie szczerzy ". Gdy to przeczytałam, parsknęłam śmiechem. Popatrzyłam na Zośkę i faktycznie... szczerzył się do mnie, jakby widział coś nadzwyczajnego.

***

     Gdy lekcja się skończyła chłopaki zaczęli gadać, a my z dziewczynami plotkować o pierwszym lepszym co nam przyjdzie do głowy. W pewnym momencie Hania zasiadła do pianina i zaczęła na nim grać. Popatrzyłam się na Monię, a ona pokiwała mi głową na znak żebym z nią zaśpiewała. Zaczęłam śpiewać "Tango Notturno", a Monia ze mną. Chłopaki nagle przestali gadać. Pierwszym odważnym był Alek. Podszedł do Basi, złapał ją za rękę i zaczął z nią tańczyć. Drugim był Rudy. Kto jak kto, ale Bytnar był najlepszym tancerzem w naszej grupie. Podszedł do Moni i złapał ją w talii po czym przyciągnął ją do siebie.

Nagle podszedł do mnie Tadeusz. Posłał mi nieśmiały uśmiech:

- Czy panienka zechciałaby ze mną zatańczyć?- powiedział, wciąż się uśmiechając.

- Hmm... zastanowię się - powiedziałam złośliwie. - Chyba Anoda mnie woła...

- Nikt Cię nie woła, kochana - powiedział i objął mnie w pasie.

    Bawiliśmy się tak wszyscy przez godzinę. Tadeusz trochę deptał. mi po stopach, ale i tak mi to nie przeszkadzało. Tańczyłam chyba z każdym chłopakiem obecnym w pokoju. Później jednak powoli każdy zaczynał się zbierać. Zostałam jeszcze ja, Alek, Rudy, no i Zośka. Chłopaki dziś nocowali u niego. Poszłam do nich do pokoju, aby się z nimi pożegnać, jednak oni powiedzieli, abym jeszcze chwile została. Zgodziłam się. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Tadeusz poszedł zaparzyć herbatę. Zostałam z Alkiem i Rudym. Oni zaczęli udawać, że są rycerzami i walczą na koniach. Za tarczę posłużyły im poduszki, a za miecze wzięli wazony. Miałam z nich niezły ubaw. Później zaczęli się bić poduszkami. Nagle do pokoju wszedł Tadeusz i dostał poduszką w twarz. Zdenerwował się, więc odwdzięczył się nim tym samym i posłał mi swój piękny uśmiech.

Oznajmiłam chłopakom, że muszę już iść. Kiedy ubierałam mój płaszcz Zośka oznajmił abym poczekała, bo chce pogadać na osobności:

- Laura, słuchaj... - powiedział lekko zakłopotany. - Z chłopakami organizujemy wyjazd nad jezioro na kilka dni. Będzie jeszcze Basia i Monia. Chciałabyś z nami pojechać?

- Z miłą chęcią - odparłam. - Ale mój tata musi się zgodzić. Bardzo się o mnie boi.

- Rozumiem - zbliżył swoją twarz do mojej. - Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję - zarumieniłam się.

- Mam jeszcze jedno pytanie - powiedział. - Zechciałabyś ze mną pójść jutro do kina? Wiem, że chłopaki byliby oburzeni, że idę tam oglądać film. Ten jeden raz.

- Z miłą chęcią pójdę z panem do kina - zaśmiałam się całując go w policzek i tak właśnie zakończyłam swój dzień.

Cześć! Tu Justaa_123. Dziś postanowiłam troszeczkę urozmaicić to opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodobało. Dawajcie znać w komentarzach.

Tak po za tym to pewien niezwykły bohater, Tadeusz Zawadzki ps. Zośka miałby dziś 99 urodziny. Teraz spoczywa w niebie i pewnie cieszy się wolną Polską.

Czuwaj!


Zanim ostatni raz Cię ujrzę - "Kamienie na szaniec"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz