Rozdział 12

1.9K 87 5
                                    

02.01.1941r.

    Z Tadeuszem nie utrzymywałam zbyt dużego kontaktu. Po kłótni chciałam nawet się wyprowadzić, jednak po rozmowie z Hanią doszłam do wniosku, że zostanę. Dalej udzielałam się w małym sabotażu. Nie gadamy już tak ze sobą jak dawniej... w sumie to w ogóle...

Szczerze mówiąc od kłótni z Tadeuszem coś zniknęło i zmieniło się w moim życiu...

***

    Szłam z Monią do Basi. Umówiłyśmy się na plotkowanie. Gdy doszłyśmy pod jej drzwi, otworzyła nam jej mama. Kobieta uściskała nas ciepło i ucałowała w poliki. Weszłyśmy do mieszkania. Naszym oczom ukazała się Basia siedząca w kuchni z Alkiem. Uśmiechnęłyśmy się na ich widok. Dawidowski musiał już iść, więc pożegnał się z nami, a Basię pocałował w czoło. Poczułam ukłucie w sercu. Cieszyłam się z szczęścia moich przyjaciółek, ale ja takiego szczęścia nie miałam...

Siedziałyśmy w pokoju Basi, pijąc herbatę. Nagle Monia zagadała do mnie:

- Laura, a ty i Zośka... - nie dałam jej dokończyć.

- Nie - powiedziałam stanowczo. - Od kłótni ze sobą nie gadamy...

- Tak mi przykro - odparła Basia.

- Nie przejmuj się - zaczęłam. - W końcu nie byliśmy razem. Nie zamierzam się nim przejmować.

- A jak tam z twoim Krzysiem? - zaśmiała się Monia. - Ostatnio spędzacie dużo czasu ze sobą...

- Po pierwsze on nie jest mój - powiedziałam. - To tylko przyjaźń.

- Akurat - parsknęła śmiechem Basia.

Po chwili wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w Basię, a później w Monię. Tak zaczęła się walka na poduszki. Po bitwie siedziałyśmy na łóżku Basi i znów gadałyśmy:

- Przypomniało mi się, jak kiedyś Janek chciał mi pomóc przy obiedzie - zaczęła opowiadać Monia. - On zaoferował, że zrobi ciasto na pierogi. Ja w tym czasie poszłam po składniki na farsz. Gdy wróciłam, zastałam Janka całego w mące. Miał na sobie mój różowy fartuszek. Na początku, jak zobaczyłam co zrobił, chciałam rzucić w niego kupionymi rzeczami. Nie zrobiłam tego, bo on posłał mi swój piękny uśmiech i wskazał na zrobione przez niego ciasto. Wtedy powiedział: "Moja kochana Moniu...przepraszam za ten bałagan, ale tak jakoś wyszło". Był bardzo dumny z swojego wyczynu, więc nie chciałam mu psuć nastroju. Bardzo cieszył się z swojego ciasta.

- No to nie źle Janek daje ci popalić - odparłam z uśmiechem na twarzy.

- Bo tobie niby Zośka nie? - powiedziała.

Na wspomnienie o Zośce uśmiechnęłam się. Przypomniały mi się wszystkie spędzone chwile. Od poznania się w parku do ostatniej kłótni. Pomimo tego chciałam mieć go teraz blisko siebie. Chciałam się do niego przytulić, pójść z nim na popołudniowy spacer do parku. Starałam się odrzucać od siebie te myśli, ale nie potrafiłam. Tęskniłam za nim... bardzo. Brakowało mi jego spokojnego głosu, pięknego uśmiechu i spojrzenia...

Nagle z rozmyśleń wybudziła mnie Basia, która pstryknęła mi palcami przed twarzą:

- Laura - zaczęła. - Przez jakieś dwie minuty się nie odzywałaś i miałaś maślane oczy.

- Ktoś tu chyba tęskni za Zosieńką- zaśmiała się Monia. - Pasujecie do siebie.

- Nie wydaje mi się - odpowiedziałam.

- Nie zaprzeczaj oczywistemu - wtrąciła się Basia.

Może dziewczyny mają rację?

Może powinnam z nim pogadać?

***

Cześć! Tutaj Justaa_123.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Ostatnio nie mam w ogóle pomysłów.
Myślicie, że Laura pogodzi się z Zośką?

Czuwajcie!

Zanim ostatni raz Cię ujrzę - "Kamienie na szaniec"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz