1

502 32 3
                                    

Wchodząc do restauracji w której to często przesiadywała grupka moich przyjaciół, już na wejściu mogłam usłyszeć Miste kłócącego się z kelnerem.
- DLACZEGO TEGO CIASTA SĄ CZTERY KAWAŁKI? CZWÓRKA TO PECHOWA LICZBA! PROSZE TO ODE MNIE ZABRAĆ! - Krzyczał zbulwersowany.
Fugo jak zwykle próbował czegoś Naranci nauczyć ale i tak z marnym skutkiem. Dzisiaj chyba padło na angielski bo blondyn uderzał Narancie zeszytem w policzek wrzeszcząc - JA CI DAM WHO YOU. SAM JESTEŚ CHUJ. -
Abacchio jak zwykle wyjebongo, próbował jedynie nieskutecznie uciszyć towarzyszy tylko i wyłącznie dlatego że zagłuszali mu muzykę w słuchawkach.
Cóż, odgarnęłam do tyłu swoje [kolor] włosy, sięgające do [długość] i podeszłam dumnym krokiem do stolika przy którym działa się cała akcja.
Nie zwrócili na mnie zupełnie uwagi więc musialam coś zdziałać. Kiedy nie było Bruno to zazwyczaj ja ogarniałam ten burdel.
Wzięłam jeden z kawałków ciasta truskawkowego. - Teraz są trzy. Możesz jeść. - Powiedziałam z obojętnością. Z równie obojętnym wyrazem twarzy podeszłam do dwóch bijących się chłopaków. Młodszemu wyrwałam zeszyt którym okładał biednego bruneta.
- No już, daj mu odpocząć.- Mówiąc to poczochrałam ich obu po włosach i przeszłam do jasno włosego.
- A ty.... Ee... - Mruknęłam siadając jednak przy stole. Abacchio wzruszył ramionami i ściągnął słuchawki.
Chyba mieli zamiar coś powiedzieć alw przerwałam im z dodatkiem uśmiechu na twarzy.
- Gdzie Buciaratti? Zwołał nas tu wszys... -
- Nie ma go jeszcze. A co stęskniłaś się? - Zapytał Narancia podnosząc brew. To samo zrobił Mista.
Westchnęłam głośno ignorując ich zaczepki.
- Ej tak właściwie.... Zawsze mnie zastanawiało czemu nie chodzicie ze sobą za rękę....- Brunet ciągnął to dalej.
-Właśnie... Niedługo będzie miesiąc jak razem chodzicie a jeszcze nie widziałem nawet żebyście się całowali. - Wtrącił się Mista.
- Myślę że to ich sprawa cze... - No niestety Fugo który próbował coś powiedzieć został zignorowany.
To jedyny sojusznik jakiego w tej chwili mogłam mieć.
Spuściłam wzrok i zaciskając jedną z dłoni w pięść. Zdenerwowało mnie to, że ich słowa były prawdą. Właściwie nie zachowywaliśmy się jak para. Nigdy nie chodziliśmy ze sobą za rękę, całowaliśmy się tylko raz. Nigdy też z jego ust nie padło "Kocham cię" czy coś w podobie. Zabolało.
Chłopacy przestali się naśmiewać kiedy zobaczyli że zwykle odporna na takie coś ja, nic im nie odpowiedziała.
- [Twoje imię]?... - Spojrzał na mnie Fugo.
- Macie rację... Ale to nie jest najgorsze. Bruno nie wyznał mi jeszcze swoich uczuć.. - Momentalnie zrobiło mi się smutno.
W tej chwili zaczęłam myśleć nad naszym niby zwiąskiem. Wyglądało to jak zwykła przyjaźń... Nawet nie wiem czemu dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Chcąc nie chcąc rozwinęłam temat. Ulżyło mi. Chłopacy na szczęście okazali się być prawdziwymi przyjaciółmi, wysłuchali moich żalów i nawet próbowali mi pomóc. Zaangażował się w to nawet wylewny Abacchio. Ceniłam to.
Z jednej strony chłopacy dali mi nadzieję, mówiąc że ostatnio Bruno miał dużo rzeczy na głowie i trochę go to przybijało. Mówili też że powinnam sama to jakoś pchnąć.
Czekałam więc tylko aż w końcu przyjdzie żeby to przetestować.
Zamierzałam go przytulić i zbadać jego reakcję.
Wyczekiwany przeze mnie chłopak przyszedł. Od razu do niego podeszłam i zrealizowałam plan.
- Cześć Bruno...- Powiedziałam rumieniąc się delikatnie.
On natomiast spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i odpowiedział. - Um.. Cześć. -
Nie oddał nawet czułości którą mu okazałam. Stałam tak chwilę jak głupia po czym z impetem wybiegłam z budynku.
- Co jej jest?- Kierując pytanie do towarzyszy, Buciaratti spotkał się z brakiem odpowiedzi.

Te dwa słowa || Bruno Buciaratti x Reader || Jojo'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz