18.

701 56 11
                                    

Około godziny 10 poszedłem się ubrać. Założyłem jeansowe spodenki z jakimiś przywieszkami i białą luźną koszulkę. Wziąłem sobie zegarek i łańcuszek, który kiedyś dostałem od swojej mamy, która niestety nie żyje. Zmarła w wypadku samolotowym jak miałem 7 lat.

Wziąłem swój portfel i telefon z podłączonymi słuchawkami, a później mówiąc Minho, że już idę, ubrałem moje ulubione szare trampki i wyszedłem z domu.

Szedłem powoli chodnikiem, a słuchawki włożyłem do uszu. Włączyłem jakąś piosenkę, żeby cicho leciała. Nagle zobaczyłem skupisko ludzi. Poszedłem tam i przepchnąłem się między nimi. To co zobaczyłem, sprawiło, że krew mnie zalała. Jakiś dwóch typów okładało pięściami Chan'a. Szybko do nich poszedłem i odepchnąłem ich od leżącego na chodniku chłopaka.

- Zostawcie go! - krzyknąłem i stanąłem przed brunetem.

Dwójka napastników popatrzyła na mnie. Jeden był niższy ode mnie i wyglądał.. Jeśli mam być szczery, to wyglądał jak hobbit z pizzą, zamiast twarzy. Włosy miał koloru ciemnej czerwieni, a ubrany był w ciemne dresy. Drugi był wyższy i.. Przystojny. On zaś miał na sobie spodenki z nowszej kolekcji z wystaw i jasną koszule z krótkim rękawem. Miał czarne włosy i ciemne oczy. Jego lodowate spojrzenie zjechało mnie od dołu do góry. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, mogę przysiąc, że w moich oczach widział żywy ogień. Wyższy westchnął i pociągnął drugiego, idąc sobie gdzieś.

- Jesu, Chan. Wszystko dobrze? - zapytałem i natychmiast klęknąłem obok chłopaka, który powoli podniósł się do siadu i skinął głową na tak.

No Words || JeongChanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz