Awwww <3! Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział tak bardzo, jak i mi <3
Magnus z obrażoną miną siedział na kanapie, smętnie wpatrując się w zgaszony ekran telewizora. W tle cicho leciała muzyka, ale w tym stanie nie umiał rozpoznać melodii, ani słów. Od jego powrotu do domu upłynęły zaledwie dwie godziny, a miał poczucie jakby minęły całe wieki. Jedyne co był w tym stanie zrobić, to przebrać się w mięciutki dres w odcieniu błękitu Thnarda, przygotować sobie drinka i zaszyć się w domu na najbliższe tygodnie. Nic innego mu już nie pozostało. Nie miał pracy, przyszłości ani wymarzonego kotka!
Jęknął, opadając wzdłuż kanapy na poduszki. Naciągnął na głowę kaptur od bluzy, udając, że nie istnieje. Miał dość na dzisiaj. Czy ten dzień mógł się wreszcie skończyć?
Cholerny kot, pomyślał, prychając wściekle w poduszkę. Chociaż nie... cholerny był ten śliczny, acz wredny chłopaczyna, który nie chciał oddać mu zwierzaka. Kot akurat w tym przypadku nie był niczemu winien.
To było niesprawiedliwe! Czemu choć raz w życiu nie mógł mieć czegoś o czym marzył od dziecka? Potrafił zająć się zwierzęciem. Przecież to nie było takie trudne! Chyba...
Przerwał mu odgłos otwieranych drzwi. Wiedział, że to Cat. Nikt inny nie miał kluczy do jego mieszkania. Mimo to podniósł głowę, wspierając ją o oparcie kanapy i spojrzał na przyjaciółkę. Dziewczyna miała na sobie krótkie czerwone legginsy sięgające przed kolano - świetnie prezentujące wąską talię, kształtne pośladki i smukłe acz wysportowane uda oraz czarną siateczkową bluzeczkę z długim rękawem przylegającą do ciała niczym druga skóra. Włosy upięte miała w dwa luźno dobierane warkocze. Fryzurą, kolorem włosów i nieprzeciętną urodą wyglądała jak księżniczka elfów. Brakowało jej tylko spiczastych uszu, tiary z kryształów i ostrych zębów. Chociaż tych ostatnich nie potrzebowała, świetnie zastępował je ostry niczym brzytwa język, zwłaszcza, kiedy ktoś zalazł jej za skórę.
Cat, jak nigdy dotąd, ściągnęła buty - czarne trzewiki, na niebotycznie wysokim obcasie i traperkowej podeszwie - i na palcach przemierzyła przedpokój, dzierżąc w dłoni jakiś pakunek. Magnus obserwował ją ze ściągniętymi brwiami, zachodząc w głowie, co za rewelacje wymyśliła na dzień dzisiejszy. Tymczasem Cat odstawiła torbę na podłogę i na czworakach weszła, a raczej wpełzła do salonu, starając się nie hałasować.
Magnus obserwował to widowisko z rosnącym zaciekawieniem tego, co nastąpi dalej. Problem w tym, że Cat nic nie mówiła, tylko pełzła na kolanach, z wysoko uniesionym dupskiem, rozglądając się na boki. Chyba nadszedł czas, aby bardzo poważnie z nią porozmawiać i jej spotkaniach z Ragnorem. Ewidentnie ta dwójka nie powinna się spotykać, zwłaszcza na osobności. Bóg jeden wiedział, co oni tam robili, a musieli wyrabiać niestworzone rzeczy, patrząc po zachowaniu Cat. Biedna dziewczyna...
- Zgubiłaś coś? - zapytał Magnus nie potrafiąc już dłużej wytrzymać.
Dziewczyna podskoczyła w miejscu, uderzając głową o blat stolika kawowego, pod który właśnie zaglądała.
- Normalny jesteś? - krzyknęła, pocierając głowę z niezadowoloną miną. - Przestań nas straszyć - burknęła już ciszej, siadając na środku dywanu.
- Ja się nie boję...
- Przecież nie mówię o tobie! - prychnęła dziewczyna, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- To dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? I co ty właściwie robisz? - zapytał Magnus, obserwując przyjaciółkę znowu czołgającą się na kolanach i zaglądającą pod kanapę. - Następnym razem, jak pójdziesz do Ragnora, to zrobię wam najazd na chatę i wyjdzie na jaw, co spożywacie, że macie taki zjazd!
CZYTASZ
Kot(y) i inne ceregiele
FanfictionJedno jest wiadome, Magnus nie boi się wyzwań, ani dostarczać sobie w życiu wrażeń. Dlatego jednego dnia postanawia rzucić znienawidzoną przez siebie pracę i postawić się postrachowi Nowego Jorku, a następnego podjąć niesamowicie odpowiedzialną decy...