"Toczę walkę przez cały czas z czymś innym. Czasem z samym sobą. Są we mnie dwie osobowości - jedna chce żyć w spokoju, druga nie podda się, dopóki nie odzyska wolności."- Tupac Amaru Shakur
Dormitorium siódmorocznych Gryfonów wypełnił donośny dźwięk budzika, który zapragnął ogłosić początek nowego dnia. Wyrwany z sennego amoku James wymamrotał pod nosem salwę przekleństw na kapitana drużyny, który katował ich treningami również w weekend. Mimo pragnienia powrotu do łóżka, nie chciał się spóźnić, więc udał się do łazienki. Pośpiesznie opłukał twarz zimną wodą i założył strój sportowy. Minął dopiero tydzień nauki, a chłopak odczuwał zmęczenie jak w środku semestru. Benson obrał sobie za punkt honoru zwycięstwo w turnieju, dlatego przy każdej możliwej okazji organizował trening. James pomimo tego, iż wcześniej miał sceptyczne podejście do ludzi z Domu Węża, musiał przyznać, że chłopak znakomicie pełnił funkcję kapitana drużyny.
Opuścił łazienkę i zaczął drastycznie budzić przyjaciół.
- Leander! Grimes! Pobudka! - wykrzyczał, wybudzając również pozostałych współlokatorów.
- Potter, zamknij ryj! - odburknął mu Dylan, naciągając kołdrę na głowę.
- Niech was hipogryf kopnie – skwitował Jim, wzruszając ramionami, samotnie opuścił dormitorium i wyszedł do pokoju wspólnego, gdzie nie zastał nawet ducha, nie wspominając już o kimś żywym.
W Sali Wejściowej spotkał kilku kolegów, którzy nie mieli w zwyczaju spać do południa lub doskwierał im głód, dlatego postanowili wcześniej wybrać się na śniadanie. Po kilku minutach marszu dotarł na stadion. Pokręcił ze zdegustowaniem głową, gdy okazało się, że był pierwszy. Po chwili dołączył do niego kapitan, a następnie doczłapali się kolejno pozostali członkowie drużyny. Wszyscy odczuwali poranną ospałość, dlatego nie zwlekając dłużej, przystąpili do rozgrzewki.
Kątem oka dostrzegł nieznajomą postać na trybunach. Gdy wytężył mocniej wzrok, zauważył, że była to Francuzka, której pomógł podczas uczty powitalnej. Dziewczyna czytała książkę. „Pewnie stwarza pozory, aby kapitan nie posądził jej o podglądanie treningu." - pomyślał James, gdyż dziewczyna należała do reprezentacji francuskiej szkoły. Usiłował skupić swoją uwagę na przyjmowaniu i podawaniu kafla, jednak ciągle nurtowała go myśl, co przywiodło dziewczynę na boisko o tak wczesnej porze.
- Potter! Skup się wreszcie! - zganił zawodnika kapitan.
- Już się ogarniam – mruknął chłopak, potrząsając głową.
Po skończonym treningu poszedł do szatni, aby doprowadzić się do porządku. Gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył nieznajomą, która czekała nieopodal szatni, nerwowo obracając książkę w dłoniach. Gdy tylko go dostrzegła, uśmiechnęła się delikatnie i założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Cześć, James – przywitała się melodyjnym, przyjemnym dla ucha głosem. - Pewnie zdziwiła cię moja obecność. Wiem, że od uczty minął już tydzień, ale nie miałam okazji, aby osobiście podziękować za pomoc.
- To drobiazg – odparł James, przeczesując włosy dłonią. - Ale miło z twojej strony, że przyszłaś, doceniam gest. Jak masz na imię? - zapytał, wpatrując się w nią urzeczony.
Zlustrował ją dokładnie wzrokiem. Miała długie, lekko kręcone włosy, które w słońcu mieniły się złotem. Jej twarz zdobiły piękne oczy z tęczówkami w kolorze lazurytu oraz wydatne, malinowe usta. Zgrabna figura oraz jasna cera sprawiały, że dziewczyna wyglądała jak nimfa.
- Laurine – przedstawiła się, po czym wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Uuu, Potter, nawet na chwilę nie można zostawić cię samego – zaśmiał się Leander, który niespodziewanie pojawił się przy boku przyjaciela. - Jestem Andrew – przedstawił się i uścisnął dłoń dziewczyny, wyprzedzając Jima.
CZYTASZ
Zemsta Gwiazd - James Syriusz Potter
ФанфикPierworodny syn państwa Potterów stał się świadkiem zabójstwa własnej matki. Jedno zaklęcie odmieniło jego życie na zawsze. Z Jamesa Syriusza uleciała radość życia. Nikt nie rozpoznałby w nim tamtego roześmianego chłopca, którego głowę wypełniały ro...