Fragment XII: Hybryda

125 5 0
                                    

"Są dni, kiedy świat leży, dni, kiedy mówi prawdę. Dziś wieczorem mówi prawdę – i jakim smutnym i upartym pięknem." - Albert Camus

Boże Narodzenie to z założenia wyjątkowy czas. Nieustająca radość i podekscytowanie potrafią zakraść się w najbardziej zlodowaciałe serca, do których właściciele przez cały rok nie wpuszczają nawet odrobiny ciepła. Nie wszystkim jednak udziela się wszechobecna ekscytacja. Niektórym ludziom celebrowanie świąt nakazują dominujący członkowie rodziny, inni nie obchodzą ich, bo nigdy nie uwierzyli w cuda, a kolejni buntowniczo odrzucają kiedyś wyznawane wartości, które zostały zdewastowane przez niesprawiedliwość losu. Najszczęśliwsze wspomnienie Jamesa, dzięki któremu chłopak potrafił wyczarować patronusa, wydarzyło się tuż przed gwiazdką. Kiedyś kochał święta, ale zatracił tę miłość dawno temu. 

Z duszą na ramieniu opuścił pociąg Hogwart Ekspres, targając ze sobą walizkę panny Delacroix. Kilka swoich rzeczy dopchał do bagażu przyjaciela, ponieważ spodziewał się, że pani Christina uzupełniła również jego garderobę przy okazji zakupów dla Andrew, co nie zdarzyłoby się po raz pierwszy. Niepewnie rozejrzał się po peronie numer dziewięć i trzy czwarte, gdyż zapomniał porozumieć się z ojcem w kwestii ich odbioru. Zauważył wielu członków swojej rodziny, ale nie zamierzał podchodzić, aby się przywitać, ponieważ za dwa dni mieli spotkać się w Norze. Pomachał ciotce Hermionie, która ściskając na powitanie Rose, spojrzała w jego kierunku. Chwilę później dołączyli do niego Lily, Albus, Andrew oraz Laurine, która nerwowo poprawiała swój szal. 

- Nie stresuj się - szepnął Jim, nachylając się nad Francuzką. - Zobaczysz, że poczujesz się jak w domu. Rodzice Andrew to cudowni ludzie.

Dziewczyna kiwnęła głową, zgadzając się z jego opinią, jednak nie omieszkała wygładzić jeszcze niewidzialnych fałdek na płaszczu, co Potter skwitował cichym prychnięciem. 

- Są moi - poinformował przyjaciół Andrew, klepiąc Jamesa po ramieniu. - Wszyscy obecni? - zapytał, ale nie czekając na odpowiedź, ujął dłoń Lily i ruszył w kierunku rodziców, żwawo wymachując ręką nastolatki.

- Andy, wariacie! - roześmiała się Potterówna, lecz mocniej zacisnęła dłoń chłopaka, nie chcąc, aby ją puścił. Gest Andrew sprawił, że poczuła się bezpieczniej na zaludnionym peronie, z czego on doskonale zdawał sobie sprawę.

- Kochani! - wykrzyknęła pani Christina, ściskając każdego po kolei. - Tyle czasu was nie widziałam! 

- Dzień dobry - przywitała się Delacroix i również utonęła w objęciach pani Leander.

- Laurine, skarbie! Tak się cieszę, że spędzicie z nami święta! Mathilde to cudowna kobieta!

- Bardzo dziękuję, że nas przygarnęliście - powiedziała łamiącym się głosem Laurine, czując wstyd spowodowany brakiem własnego domu. 

- Cała radość po naszej stronie - odparł pan Leander, odbierając walizkę od Lily. - Ruszajmy, bo Mathilde na pewno nie może doczekać się spotkania z wnuczką.

Gdy usadowili się w magicznie powiększonym samochodzie, a pan Stephen przekręcił kluczyki w stacyjce, James położył dłoń na udzie Laurine, ponieważ z nerwów nieustannie potrząsała nogą. Chłopak wyciągnął z kieszeni spodni swoją komórkę, której używał głównie do kontaktu z ojcem lub rodzeństwem, gdy był poza terenem Hogwartu. Na dotykowym ekranie wystukał opuszkiem palca kilka słów, a następnie zwrócił ekran w kierunku przyjaciółki. 

Pamiętaj, że dom to ludzie, którzy Cię kochają.
Nigdy nie wstydź się sytuacji, w której znalazłaś się nie ze swojej winy.
Uszy do góry, Księżniczko! 

Zemsta Gwiazd - James Syriusz PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz